Wpis dostępny również w wersji audio:
Nie sposób ogarnąć ponad ćwierćwiecza papieskiej posługi św. Jana Pawła II i wskazać chociażby najbardziej wymowne modlitewne jego gesty. Ojciec Święty nie jeden raz, podobnie jak miało wielekroć miejsce przed jego wyborem na Stolicę Piotrową, zaskakiwał swoją modlitwą. Już następnego dnia po tym wyborze udał się z odwiedzinami do chorego abp. Andrzeja M. Deskura. Świadkowie tego przejazdu otwartym samochodem przez ulice Wiecznego Miasta dostrzegli w ręce Papieża różaniec, albowiem ta maryjna modlitwa ustawicznie mu towarzyszyła.
Ugodzony kulą zamachowca w owe późne popołudnie 13 maja 1981 r., przebudziwszy się z narkozy po operacji w Poliklinice Gemelli, Jan Paweł II, zawsze wierny modlitwie brewiarzowej, zapytał swego sekretarza, ks. Stanisława Dziwisza: „Czy odmówiliśmy już kompletę?”
Kiedy rozpoczynał swoją pierwszą pielgrzymkę apostolską do Ojczyzny, po wejściu na pokład samolotu, ogromnie wzruszony, Papież powiedział do swojego otoczenia: „Czy wiecie, że do Polski leci się szybciej, niż do jakiegokolwiek kraju?”. A po chwili zaproponował: „Wyślijmy jeszcze depeszę do Pana Boga, tj. pomódlmy się w intencji tej podróży” (K. Pielatowski, dz. cyt., s. 170).
W czasie pobytu w Gdańsku, spod pomnika Poległych Stoczniowców Ojciec Święty powrócił do domu biskupiego w Oliwie. Miał tam trochę odpocząć przed dalszymi obowiązkami i spożyć obiad w gronie wybitnych, specjalnie zaproszonych gości. Udał się więc do pokoju na odpoczynek, a goście schodzili się do sali jadalnej, gdzie na niego oczekiwali. Wyznaczony czas rozpoczęcia posiłku jednak mijał, a Papież nie nadchodził. Zdenerwowany gospodarz, śp. arcybiskup Tadeusz Gocłowski, udał się do przedpokoju i zapytał papieskiego sekretarza co się stało: „Księże Prałacie, przecież tam czekają zaproszeni goście. Zaczynają się niecierpliwić”. Dyskretny ks. Stanisław, dziś kardynał, wskazał tylko na drzwi do kaplicy domowej i powiedział: „Niech Ksiądz Biskup tylko spojrzy!”. Drzwi do kaplicy były nieco uchylone. Oczy pasterza gdańskiego ujrzały w niej Papieża, który w wielkim skupieniu odprawiał sobie drogę krzyżową. Namiestnik Chrystusa pielgrzymujący po ojczystej ziemi, tak bardzo spracowany, zmęczony, otoczony stale tysiącami ludzi i tysiącami spraw, zamiast choć chwilę odpocząć, poszedł do kaplicy, ażeby się modlić. Arcybiskup Gocłowski patrzył niepomiernie wzruszony i do głębi zdumiony. Później, ilekroć wspominał ten moment, tyle razy mawiał: „To było jedno z największych moich osobistych przeżyć i pouczeń” (Tamże, s. 205-206).
Przywołajmy jeszcze niezapomnianą i bardzo wymowną, milczącą modlitwę brewiarzową Ojca Świętego w wawelskiej katedrze w 2002 roku: ponad pół godziny ciszy, milczenia w światowej telewizji, która szanując modlitwę Namiestnika Chrystusowego nie zakłóciła żadnym komentarzem czy muzyką jego recytacji codziennej „Liturgii Godzin”. Śp. ks. inf. Janusz Bielański, tak komentował to wydarzenie: „Przyznam się, że brewiarz, czyli modlitwa kapłańska była mi bliska od święceń. Nie opuściłem modlitwy brewiarzowej nigdy, a mam już 40 lat kapłaństwa za sobą. Ale miałem to szczęście, że klęczałem przy Papieżu na Wawelu, podtrzymując lampkę, gdy Ojciec Święty odmawiał brewiarz. Przeczytał psalm, obrócił kartkę, popatrzył na ołtarz św. Stanisława i: zaduma, zaduma. Odrecytował następny psalm i znowu chwila refleksji. Wrócił z powrotem, aby niektóre wersety odczytać jeszcze raz. Zaznaczył sobie palcem gdzie skończył czytanie i znów patrzył na św. Stanisława. I to, co my odmawiamy pobożnie 15 minut, Papież mówił 35 minut. Był zatopiony w Bogu, że dla niego czas nie istniał. Tak się modlił! To były dla mnie największe rekolekcje o modlitwie” (za: Carolus - Informator niedzielny dekanatów wadowickich, nr 7/2004, s. 10).
o. Szczepan T. Praśkiewicz OCD
na podstawie: Jan Paweł II - Mąż ustawicznej modlitwy. wyd. Karmelitów Bosych, Kraków 2004
fot.tvp.info