Zachód przedstawia św. Józefa z Dzieciątkiem, lilią czy narzędziami stolarskimi. Wschód widzi go trochę inaczej – mówi o. karmelita bosy o. Piotr Hensel.
Jarosław Dudała: Zna Ojciec ten wiersz Andrzeja Bursy?
“Ze wszystkich świętych katolickich / najbardziej lubię Józefa / bo to nie był żaden masochista / ani inny zboczeniec / tylko fachowiec / zawsze z tą siekierą / bez siekiery chyba się czuł / jakby miał ramię kalekie / i chociaż ciężko mu było / wychowywał Dzieciaka / o którym wiedział / że nie jest jego synem / tylko Boga / albo kogo innego / a jak uciekali przed policją / nocą / w sztafażu nieludzkiej architektury Ramzesów / (stąd chyba policjantów nazywają faraonami) / niósł Dziecko / i najcięższy koszyk”
Na którym roku karmelici studiują ten wiersz? (śmiech)
O. Piotr Hensel OCD: Nie studiujemy go. Ale spotykamy się z jego treścią w szóstym rozdziale “Księgi życia” św. Teresy od Jezusa. Ona pisze, że o ile tym czy innym świętym Pan Bóg wyznacza taką czy inną misję, to św. Józef jest od… wszystkiego. Bardzo czule nazywa go: “mój Pan i Opiekun”. Od niej zaczerpnęliśmy miłość do św. Józefa, która należy do naszego karmelitańskiego DNA.
To ciekawe, że patronem zakonu, który dał Kościołowi takich mistyków jak św. Teresa czy św. Jan od Krzyża, jest mężczyzna z siekierą.
To pokazuje temperament naszej reformatorki Teresy od Jezusa, która – choć była kobietą, a w tamtych czasach w Hiszpanii to nie pomagało – zreformowała nie tylko żeńską, ale i męską gałąź zakonu.
Jest nawet anegdota o tym, jak chyba prowincjał dominikanów z dystansem mówił o św. Teresie. Jego współbrat, przyjaciel św. Teresy zasugerował mu wtedy, żeby z nią porozmawiał. I rzeczywiście doszło do tej rozmowy. Dominikanin wrócił potem do przyjaciela i – podkreślając jej hart ducha – powiedział: “Ojciec mnie oszukał! Teresa to nie kobieta, to mężczyzna – i to najbardziej brodaty, jakiego znam”.
Pyszna anegdota! Ale św. Józefowi nie było chyba do śmiechu. Bo jak pisze Bursa, “wychowywał Dzieciaka, o którym wiedział, że nie jest jego synem, tylko Boga, albo kogo innego”. Widzę w tych słowach obraz tego, co karmelici nazwaliby ciemnościami wiary. Dlatego gość z siekierą wydaje mi się jednak dobrym patronem dla kontemplatyków.
Tak. Jeden z kanonów przedstawiania św. Józefa na Wschodzie pokazuje go w momencie rozterki, gdy jest prowadzony w noc. Jest przedstawiany jako skulony, płaczący. Przed nim stoi mały demon i kusi go. Józef przezwycięża tę pokusę poprzez posłuszeństwo Bożemu Słowu, które przynosi mu anioł. Ono rozjaśnia jego życiowy dylemat.
Dlatego w Józefie odnajdujemy nasze karmelitańskie tematy: noc ducha, noc zmysłów, gdy Pan wyprowadza nas na pustynię, gdy nie ma odpowiedzi na wyciągnięcie ręki – i trzeba to wytrzymać. Józef wytrwał w tej niepewności. Nie podejmował decyzji pochopnie. Nie podjął jej od razu.
Co ciekawe, Maryja również nie tłumaczy się. Wytrzymuje to napięcie. Fascynujący jest ten moment, który zaczyna się od Zwiastowania, gdy Józef widzi, że coś się dzieje, ale nie potrafi sobie tego po ludzku wytłumaczyć. Maryja też nie usprawiedliwia się, zostawia to wszystko Panu Bogu. I obydwoje kroczą tą samą drogą do momentu, w którym Pan Bóg przejmuje inicjatywę – przychodzi i wyjaśnia wszystko.
Chyba nie do końca…
Potem następują kolejne losy Świętej Rodziny. Józef jest mężem posłuszeństwa: anioł mówi – on to robi. Nie ma żadnej dyskusji. Anioł mówi: “weź Maryję do siebie” – on Ją bierze; mówi: “idź do Egiptu” – idzie do Egiptu; “wracaj z Egiptu” – wraca z Egiptu. Później jest to zdarzenie, gdy Jezus się zagubił, a właściwie celowo został w świątyni jerozolimskiej. Wtedy to Maryja zadaje pytanie: “dlaczego nam to zrobiłeś?” Józef znowu milczy. Gdy słyszy trudną odpowiedź, bierze Jezusa i Maryję do Nazaretu. Robi to, co robił przez całe życie.
On jest przykładem niesłychanej odpowiedzialności. To jest męski wzór przeżywania wiary.
Często narzekamy, że w Kościele jest wiele wzorów żeńskich, a mało męskich. Józef jest tym wyjątkowym wzorem męskim, pokazującym decyzyjność, odpowiedzialność, zaradność logistyczną.
To chyba nie jest jednak takie proste. Bo św. Józef usłyszał nakazy anioła we śnie. Gdyby dziś ktoś powiedział, że miał sen, w którym anioł kazał mu coś zrobić, to pewnie każdy spowiednik powiedziałbym mu, że to jego projekcje. A gdyby to się powtarzało, odesłałby go do psychiatry.
Ja sam bym tak zrobił! (śmiech) Dlatego, że wszystko zostało już powiedziane -jak mówi św. Jan od Krzyża, Objawienie zostało już wypowiedziane w Chrystusie. Mamy więc już pełnię Objawienia. Oczywiście, Pan Bóg działa, ingeruje, także poprzez natchnienia, pewnie także poprzez sny. Ale trzeba być ostrożnym, bo naszą drogą wiary jest posłuszeństwo Objawieniu.
Bez szukania cudowności.
Tak, zdecydowanie. I to mówią święci, którzy tych cudów doświadczali. A jednak mówią: “nie, tamta droga jest pewniejsza”. Choćby św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Mówi się, że to mistyka przy zgaszonym świetle. Nie ma w niej żadnych cudowności, ale jest pełna treści. To jest droga bezpieczna, bo na niej trudno jest o upadek czy pójście za złudzeniem.
To nas dzisiaj dotyka. Jesteśmy bardzo mocno nastawieni na to, co nam się wydaje. To się wiąże z łatwością dostępu do informacji i wyrabiania sobie opinii. W efekcie liczy się moje zdanie, subiektywność. A w Kościele liczy się obiektywność. Objawienie jest obiektywne. Ale nam często nie wystarcza nauczanie Kościoła – szukamy czegoś obok, jakichś dodatkowych objawień. A przecież mamy Pismo Święte, “Katechizm Kościoła katolickiego”, nauczanie Kościoła – to jest pełnia, która mamy.
Z tą sprawnością logistyczną, o której mówił Ojciec, to nie do końca tak: przecież Józefowi nie udało się zapewnić godnych warunków rodzącej żonie i Dziecku. Miał też pod opieką Syna Boga i… zgubił Go.
Czy to on Go zgubił, czy to sam Jezus się zgubił? Kiedy Bóg chce się ukryć, to człowiek nie jest w stanie temu zaradzić.
Bóg chce się przed nami ukryć?
Chce. To jest pewien etap naszego życia. Św. Jan od Krzyża w “Pieśni duchowej” pisze: “Gdzie się ukryłeś, Umiłowany, a mnie z jękiem zostawiłeś?”
Czemu Pan Bóg nam to robi?
Żeby nas oczyścić. Żeby zobaczyć, czy rzeczywiście pragniemy Jego, czy pragniemy doznań, które wynikają z przebywania z Nim. To jest subtelna różnica. Bo mogę się skupić na tym, co ja czuję, a nie na tym, że ja Go kocham. Dlatego On nas oczyszcza.
Po dzieciństwie przychodzi moment, w którym wybieramy Go świadomie. Nasze pierwsze spotkania z Nim związane są z naszą emocjonalnością, z odczuciem, jak bardzo Pan Bóg nas kocha. Ale przykazanie miłości mówi: będziesz miłował nie tylko z całej swojej emocjonalności, ale ze wszystkich sił. Stąd potrzeba oczyszczenia. To jest dla nas dobra, pewna droga, która później owocuje w naszym życiu.
Taka jest też definicja kontemplacji: to stan, w którym Bóg przejmuje stery w naszym życiu.
Czego nie wiemy o św. Józefie? O czym się nie mówi, a jest ważne?
Jeśli czegoś nie wiemy, to nie jest to ważne dla naszego zbawienia. W całej Ewangelii jest pełno sytuacji, które chcielibyśmy dokładniej poznać, a nie jest nam to dane.
Przychodzą mi tylko do głowy moje karmelitańskie intuicje, które odnajduję u św. Teresy od Jezusa. Ona nazywa Józefa adwokatem (czyli obrońcą, opiekunem, a nawet lekarzem). To jest określenie zbliżone do greckiego określenia “Paraklet”, które dotyczy Ducha Świętego. Ta myśl bardzo mi się podoba – to powiązanie św. Józefa z Duchem Świętym.
W litanii do św. Józefa mówimy, że był przeczysty, to znaczy wolny od uwodzącej siły posiadania. Może właśnie dzięki temu staje się narzędziem Ducha Świętego i działa w najważniejszych sprawach naszego życia: jest i patronem dobrej śmierci, i patronem życia zakonnego, i tych wszystkich, którzy borykają się z trudnymi tematami, jak choćby wychowywaniem nieswoich dzieci czy życiem w czystości, której wybór nie do końca od nich zależał. Myślę, że wszystkie osoby samotne mogą odnaleźć w Józefie potężnego orędownika, pocieszyciela, adwokata, obrońcę.
***
Jarodław Dudała, za: www.gosc.pl
Foto Gość: Henryk Przondziono