Drodzy czytelnicy “Głosu Karmelu”!
Kora drzew balsamicznych jest delikatna i szybko pęka. Spod skóry wypływają drobne krople żywicy o wyraźnie gorzkim zapachu. Kiedy krzepną pod wpływem powietrza, przypominają ludzkie łzy. Starożytni Syryjczycy wiedzieli, do kogo należą te potoki nieszczęścia.
Hezjod, zapalony rolnik i pisarz, opowiada historię syryjskiej księżniczki Mirry, którą potem hellenistyczni powieściopisarze zamienili na Smirnę. Wskutek fatalnej zabawy Afrodyty młoda księżniczka zakochała się we własnym ojcu. Nienaturalne pragnienie tak opanowało jej serce, że postanowiła przebrać się i uwieść ojca. Kiedy król dowiedział się, że własna córka udawała nałożnicę, wpadł w gniew i chciał ją zabić. Ze strachu przed śmiercią Mirra uciekła z domu, a wszystkiemu winna Afrodyta postanowiła uratować ofiarę uczuciowych matactw i zamienić księżniczkę w drzewo. Kiedy po paru miesiącach ojciec odnalazł przemienioną córkę, w nieugaszonym gniewie rozciął jej korę. Z wnętrza wypłynęły łzy żywicy oraz małe dziecko o imieniu Adonis. Mit o tragicznym losie syryjskiej księżniczki ma wiele wersji i kilka zakończeń.
“Łzy Mirry” zbierano i przeznaczano do produkcji świątynnego kadzidła, kosmetyków, pachnideł i lekarstw. Gorzka i wyraźna woń topionej żywicy była kojarzona z królewskimi uroczystościami, świętami religijnymi i ważnymi wydarzeniami w życiu społecznym. Nie dziwię się, że łzy pogubionej i zranionej księżniczki stały się darem dla Króla Królów. W jej łzach płynie nie tylko królewskie pochodzenie, ale wszystkie największe dramaty ludzkie: złamane serca, nieczyste pragnienia, tragiczne czyny, grzechy. W tych łzach Mirry pogański mędrzec złożył hołd prawdziwemu Królowi i oddał mu ufnie wszystkie smutne serca ludzkie, które nie mają nadziei i nieustannie płaczą.
Chociaż Adonis był owocem kazirodczego związku, nie zasłużył na śmierć i potępienie. Przyszedł na świat w wyniku grzechu, ale sam nie jest tego winny. Opowiadania mitologiczne dodają że, Adonis padł ofiarą dzika. Litujący się nad młodzieńcem bogowie przywrócili mu życie, ale na swoich warunkach: jedną trzecią roku spędzał z Persefoną w podziemiach, dwie trzecie z Afrodytą. Jego życie było podzielone między światłem i ciemnością, radością i smutkiem.
Ta historia daje wiele do myślenia, bo jak każdym mit, jest obrazem ludzkich przekonań i pozbawionych złudzeń obserwacji. Poczęte dzieci, których od początku nie chcą rodzice, nasiąkają smutkiem i odrzuceniem. Odczuwają intuicyjnie brak akceptacji, który w dorosłym życiu może zamienić się w smutny czas Persefony czyli taki żal, którego nie da się łatwo ukoić.
Jezus przyszedł na świat w kochającej rodzinie. Miał potężne zaplecze emocjonalne i mógł wzrastać bezpiecznie, aby stać się w dorosłym życiu kochającym i odpowiedzialnym człowiekiem. Dzięki miłości ziemskich rodziców, sam nauczył się przygarniać i wybaczać, ocierać łzy i leczyć. W litanii szczęśliwych z kazania na Górze można dostrzec sprawiedliwość i mądre milczenie Józefa, łzy i czystość serca Maryi.
Nie każdy jednak miał takie dzieciństwo. “Łzy Mirry” do tej pory palimy w kociołkach kadzielnic. Dym tego smutku układa się spokojnie przed monstrancją, milcząco czekając na pocieszenie. Wcielony Jezus, obecny w kawałku chleba, jest światłem i brakującym zapleczem emocjonalnym dla wszystkich niechcianych, odtrąconych, porzuconych i samotnych. On jest wyjątkowym Królem, który nie zamknął się w złotym pałacu, ale przyszedł piechotą do prostego człowieka, rodząc się tam, gdzie każdy porzucony potrzebował nowego narodzenia, nowej rodziny i miłości.
Serdecznie zapraszam do lektury pierwszego numeru serii 2017, dedykowanej Bogurodzicy, która sama wylała wiele łez, “aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2, 35).
o. Damian Sochacki OCD