Najbardziej znanym wizerunkiem maryjnym Neapolu jest bardzo stara wschodnia ikona MB Karmelitańskiej (Madonna del Carmine) – zwanej też Santa Maria della Bruna (MB Brązowa, Brunatna) z racji brunatnej karnacji oblicza Maryi i Dzieciątka Jezus.
Gdy Karmelici byli zmuszeni opuścić spokojną siedzibę na Górze Karmel w Ziemi Świętej na skutek ekspansji mahometan w XIII w. zawędrowali przez Cypr, Maltę do Europy. Zabrali ze sobą – według tradycji – piękną ikonę XIII-wieczną w typie Eleusy i zatrzymali się na jakiś czas w Neapolu. Mała kolonia zakonników otrzymała tu kościółek i klasztor obok murów miejskich i tak wraz z obrazem Maryi osiedli na miejscu. Obraz o wym. 100×80 cm ukazuje Dziecię Jezus jak w czułym geście tuli swój policzek do matczynego lica. Z miłością dotyka prawą dłonią podbródka Maryi, lewą mocno ściskając Jej welon. MB jest przedstawiona na sposób grecki w błękitnym maforionie, a na prawym ramieniu widać dużą, złotą gwiazdę nieco przypominającą kometę. Suknia ma kolor czerwieni, podobnie jak szaty Dzieciątka – choć w nieco innym odcieniu. Tło obrazu jest złote.
Ikona znalazła swe miejsce w ołtarzu głównym i tak rozpoczął się publiczny kult Maryi, która hojnie udzielała Swych łask proszącym. Niestety po pewnym znaczącym wydarzeniu La Bruna „straciła na znaczeniu” będąc „odsuniętą na bok” (dosłownie i w przenośni). A mianowicie: w roku 1268 młodziutki książę Szwabii, Konradyn odwodzony przez swą matkę od wyprawy, w której chciał zawładnąć królestwem Neapolu starł się z wojskami Karola Andegaweńskiego i został rozbity w puch. Sam książę dostał się do niewoli. Ustalono wysokość okupu. A gdy matka dotarła do Neapolu z okupem, okazało się, że syn już nie żyje. Zrozpaczona zabrała ciało syna i umieściła je w kościele karmelitów, a za zgromadzone pieniądze rozbudowała go i hojnie uposażyła. Z czasem grobowiec syna stał się swoistym mauzoleum godnym królewskiej rodziny. Mała ikona La Bruny stała się zbyt skromną jak na nowy kościół i ołtarz, więc „trafiła” do bocznej kaplicy należącej do neapolitańskiej rodziny Grignetti. Jej miejsce zajęło duże malowidło przedstawiające Wniebowzięcie NMP.
Utraciwszy prestiżową pozycję, obraz na ponad 200 lat popadł w zapomnienie. Dopiero wydarzenia z roku 1500 przywróciły mu na nowo blask. Otóż był rok jubileuszowy, ogłoszony przez pp. Aleksandra VI. Aby skorzystać z ogromu łask duchowych, do Rzymu postanowili udać się również neapolitańczycy. Na czele procesji stanął krucyfiks z kościoła św. Katarzyny, a szukając odpowiedniego obrazu Matki Bożej „przypomniano” sobie o La Brunie z kościoła karmelitów. Rankiem 7 kwietnia 1500 r. ruszyła procesja w drogę. Śpiewano pieśni, psalmy i hymny, odmawiano litanie, zanoszono prośby i dzięki składano Bogu w Trójcy Jedynemu. Niedaleko za miastem usłyszano krzyki kalekiego mężczyzny Tomasa Saccone, który podczołgał się do pochodu, pragnąć by zabrano go w drogę. Gdy dostrzegł Madonnę La Bruna poprosił o łaskę uzdrowienia, by móc dołączyć do pielgrzymów. Nagle poczuł, że jego ciało przenika ogromny żar. Kalekie kończyny wyprostowały się i stanął o własnych siłach na zdrowych nogach. Z płaczem i dziękczynieniem ruszył ze wszystkimi w drogę. Cud dokonany na oczach wielu, lotem błyskawicy rozszedł się po okolicy i wnet zaczęli nadciągać inni chorzy i chromi, by znaleźć łaskę w oczach Maryi i doświadczyć cudu uzdrowienia. A Maryja z Jezusem hojni byli w tym rozdawnictwie łask. Wieści docierały również do Rzymu. Papież Aleksander VI dając wiarę tym niezwykłym uzdrowieniom, 13 kwietnia osobiście powitał pielgrzymów z Neapolu i polecił, by cudowny obraz zanieść do Bazyliki, gdzie sam zatopił się w modlitwę w obecności La Bruny. Okadził obraz, pobłogosławił zebranych i zachęcał do modlitwy i oddawania czci Madonnie, która przyczyniła się do tylu cudownych uzdrowień. Po kilku dniach pobytu również w drodze powrotnej działy się cuda. Odtąd La Bruna powróciła do ołtarza głównego jako łaskami słynący wizerunek.
Jednak w samym Neapolu znalazł się „niewierny Tomasz”, który postanowił „sprawdzić” moc i autentyczność nadprzyrodzonych łask. Był to sam król Neapolu, Fryderyk II. Sceptycznie nastawiony polecił chorym i kalekim stawić się 24 czerwca przed obrazem MB z odpowiednimi dokumentami tożsamości i opisem choroby. Sekretarz pozbierał papiery i w obecności rodziny królewskiej, dostojników oraz innych ważnych osobistości Neapolu odprawiono mszę św. Gdy chórzyści królewscy zaintonowali Gloria in excelsis Deo odsłonięto wizerunek i na błagających o uzdrowienie padł promień światła odbity od oblicza Madonny. Doszło do natychmiastowych uzdrowień, które zostały skrzętnie udokumentowane przez medyków i sekretarza króla.
W 1875 r. cudowny wizerunek La Bruny został uroczyście ukoronowany, a kościół karmelitański pięknie usytuowany nad Morzem Tyrreńskim stał się znaczącym Sanktuarium maryjnym. 100-lat później odnowiony obraz otrzymał ozdobną sukienkę i wciąż świeci niepowtarzalnym blaskiem łask.
Matka Boża La Bruna zyskując sławę przyczyniała się do tego, iż coraz więcej wdzięcznych osób stawało się dobrodziejami uposażającymi świątynię nowymi środkami pozwalającymi na upiększanie i odnawianie kościoła. I tak świątynia zyskała w XVII w. wysoką na 75 m wieżę-dzwonnicę, a w XVIII w. nową fasadę z portalem. A we wnętrzu… pozłacane XVI/XVII w. barokowe organy i wiele wspaniałych kaplic z przebogatym wystrojem oraz cennymi zabytkami. Jednym z nich jest XIV Krucyfiks, który podobnie jak ikona MB zasłynął cudami. Pośród licznych kaplic wyróżnić należy te karmelitańskie: a więc – poświęconą MB Szkaplerznej, prorokowi Eliaszowi, św. Szymonowi Stock, św. Teresie od Jezusa i Magdalenie de Pazzi – każda z bogatym wyposażeniem, odpowiednimi obrazami, rzeźbami, witrażami bądź malowidłami, niejednokrotnie i relikwiami Świętych. W podobnym stylu prezentuje się zakrystia – barokowa, monumentalna i na wskroś karmelitańska. Klasztor o wiele skromniejszy stanowi wraz z całym kompleksem jedno z najstarszych miejsc lokacji, życia, posługi i świadectwa charyzmatu karmelitańskiego w Europie. Modlitwa, cisza, nadprzyrodzoność łask, mistyka świętych, kult Maryi i piękno – które sprzyjają ubogaceniu duszy człowieka stykającego się w tym co doczesne i materialne, z tym co duchowe i wieczne – bo zanurzone w Bogu.
o. Paweł Ferko OCD