Kalinowski zrozumiał, czym jest cierpienie i był głęboko przekonany o jego wartości, starał się więc wykorzystać każdą nadarzającą się sposobność, by przeżywać je w łączności z Chrystusem ukrzyżowanym. Podkreślał jednak, że cierpienie nie jest wieczne, że ludzkość ma swoje chwile bólu i radości, że ta zmienna kolej rzeczy jest niejako wpisana w naszą naturę. Zdaniem św. Rafała, człowiek, który pragnie kosztować pełni szczęścia na ziemi, dozna rozczarowań, ponieważ pełny w nim udział nie jest możliwy już tutaj. Żyjąc na ziemi, każdy doświadcza przeciwności losu, cierpień fizycznych i duchowych, które są związane z pracą, obowiązkami lub okolicznościami zewnętrznymi; wszystko to jest doczesne i przemijające. Jeżeli człowiek zaufa Bogu i złoży swoje cierpienia u stóp Zbawiciela to On przyjdzie mu z pomocą i da potrzebną siłę. Przeciwności znoszone z cierpliwością staną się źródłem zasług i drogą uświęcenia. Kalinowski nie zatrzymywał się jedynie na swoim cierpieniu, potrafił dostrzec również ból drugiego człowieka. Jeżeli nie był w stanie ulżyć w dolegliwościach, pomagał modlitwą.
Gdy tak trudno i prawie niepodobna nieść pomoc i ulgę cierpiącym przynieść, zostaje tylko błagać Boga dla nich o lepszy pokój duszy poddanej Bogu i z Nim pojednanej, pokój, który się zdobywa niesieniem Krzyża ze Zbawicielem, dlatego żeby nadzieją oglądania naszego Zbawcy w niebie dążyć przez cierpienie doczesne do szczęścia wiekuistego.
Po długich latach różnorakich cierpień, nauczony doświadczeniem, napisał do przyjaciela:
Dzisiaj wiem przez wiarę, że choć ciało sarka i dusza upokorzyć się nie chce, ale stan cierpienia Bogu jest miłym, jest nawet jakby darem Bożym, obyśmy też nasze ciężary cierpliwie i w radości znosili. Módlmy się wzajemnie jedni za drugich, o to poddanie się woli Bożej.
Siostrom karmelitankom z Przemyśla powiedział podczas jednej z konferencji:
Ażeby czuć się na ziemi szczęśliwym, potrzeba uważać życie jako miejsce cierpień; już dzień minął, już wszystko przeszło – i cóż zostało z tego dnia? W nadarzających się cierpieniach powiedzmy sobie: Pan Bóg chce, abyśmy tego rodzaju ponieśli męczeństwo, bo od Niego wszystko pochodzi.
Starał się ukazywać życie jako miejsce cierpień, które nie trwają wiecznie; tak jak kończy się dzień, tak też skończy się cierpienie. Wobec bólu należy – jego zdaniem – przyjąć postawę posłuszeństwa Bogu, który jest Dawcą wszystkiego, a więc w jakimś sensie także i cierpienia, które pełni rolę oczyszczającą serce człowieka i upodabnia do Zbawiciela. Jako przykład ukazywał Chrystusa, który został wydany i opuszczony przez Ojca. Odwoływał się do przesłania zawartego w Krzyżu Zbawiciela, które ma swoją kontynuację w cierpiących członkach Kościoła. Ich cierpienie jest też świadectwem i ekspiacją. Chrystus przemawiał z „kazalnicy krzyża”, by pociągnąć wszystkich do siebie: „Jezus w ten sposób uzupełnia w Kościele świętym swą Boską misję”. Chrześcijanin na nowo odkrywa w świetle Jezusa Chrystusa, że cierpienie jest nadzieją ukrzyżowaną.
o. Stanisław Fudala OCD