Dziś popatrzmy na modlitwę młodego kapłana i biskupa Wojtyły, czyniąc to zawsze poprzez przywoływanie wymownych świadectw. Zacznijmy od posługi kapłańskiej w Niegowici, na pierwszej parafii neoprezbitera Karola: „To był ksiądz – wspomina Tadeusz Turakiewicz, ongiś skarbnik tejże parafii – nie znajdziesz takiego! Co ci prości ludzie widzieli w nim takiego nadzwyczajnego. Co było w nim takiego? Modlitwa, pokora i ubóstwo! Wstawał rano, wolno szedł ścieżką ku Wiatrowicom, albo chodził wkoło kościoła z książką i się modlił!” (Tamże, s. 21). Wyznaje nadto ks. Tokarz, który podróżował często z księdzem Wojtyłą nocnym pociągiem z Krakowa do Lublina, by wykładać na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim: „Różnica między nim a mną była taka – mówi ks. Tokarz –, że ja, po przebudzeniu, podnosiłem się z kuszetki, wychodziłem na korytarz i zapalałem papierosa, a on klękał w przedziale przy oknie i modlił się, modlił się bez końca!” (Tamże, s. 22-23). Śp. Karolina Kasperkiewicz, sercanka, była studentka ks. Wojtyły w Lublinie, wspomina: „Podczas egzaminu magisterskiego ks. prof. Wojtyła zaskoczył mnie trudnym pytaniem: kazał mi podać różnice i podobieństwa między normą moralną św. Tomasza a imperatywem kategorycznym Kanta. W pierwszej chwili westchnęłam ciężko, ale zaraz nasunęła mi się odpowiedź. Z zagadnienia wybrnęłam. Dopiero po egzaminie dowiedziałam się, w jaki sposób. Gdy spotkałam księdza profesora na korytarzu, powiedział mi: Siostro Karolino, przepraszam, nie wiem dlaczego przyszło mi na myśl tak trudne pytanie. Spostrzegłem to za późno, ale cały czas modliłem się za siostrę, żeby odpowiadała dobrze i tak się stało” (Tamże, s. 23).
Wymowne jest zachowanie się ks. Wojtyły po otrzymaniu od Prymasa Polski. Kard. Stefana Wyszyńskiego, którego beatyfikacja została odroczona z racji pandemii, wiadomości o papieskiej nominacji na biskupa pomocniczego w Krakowie. „Z rezydencji prymasa na Miodowej biskup nominat poszedł w kierunku Wisły. Zszedł w dół ze skarpy i zatrzymał się przed klasztorem sióstr urszulanek na ul. Wiślanej. Był już wieczór, gdy zapukał do furty. Czy mógłbym pomodlić się w waszej kaplicy? – zapytał. Po chwili był już sam przed tabernakulum. Położył się na podłodze i zatopił w modlitwie. Mijały minuty. Zaniepokojona siostra zajrzała do środka i szybko cofnęła się, widząc leżącego krzyżem mężczyznę. Pewnie ma jakąś ważną sprawę, może to jakiś pokutnik? – pomyślała. Czas płynął, a ksiądz nie wychodził. W końcu kobieca troskliwość wzięła górę nad cierpliwym czekaniem. Siostra zdobyła się na odwagę i raz jeszcze weszła do kaplicy. Może ksiądz zjadłby kolację? – zapytała. Nieznajomy uśmiechnął się. Pociąg do Krakowa odchodzi dopiero po północy. Pozwólcie mi tu pobyć. Mam dużo do porozmawiania z Panem Bogiem. Nie przeszkadzajcie mi” (P. Zuchiewicz, Nasz Papież. Historia życia Karola Wojtyły, Kraków 2002, s. 57-58). Relacji tej wtóruje wspomnienie s. Marii Beaty Piekut, ówczesnej studentki KUL-u. Opowiada ona jak wyglądała pierwsza konferencja dla sióstr zakonnych w Lublinie, wygłoszona przez biskupa nominata Karola Wojtyłę. Konferencje głosił im on w każdym miesiącu. Gdy rozeszła się wiadomość, że został mianowany biskupem, siostry chciały złożyć mu życzenia. On przyszedł, wszedł do kaplicy, w której jak zwykle były zgromadzone, odmówił modlitwę wstępną i powiedział: Dzisiaj sam Pan Jezus powie siostrom konferencję. Uklęknął i trwał tak przez 45 minut, po czym, jak zwykle po konferencji, rozpoczął Zdrowaś Maryjo, odrecytował je z siostrami i skierował się do wyjścia…” (Przez Podgórze, dz. cyt., s. 214).
Śp. ks. Józef Węgrzyn, były proboszcz jurgowski, opowiada, że ks. biskup Wojtyła wykorzystywał dosłownie każdą wolną chwilę, by coś pisać, czytać, a najczęściej by się modlić. Nawet w czasie wizytacji pasterskiej, gdy jechali furmanką do odległej wsi, coś czytał lub modlił się (zob. K. Pielatowski, dz. cyt., s. 24). Dodaje ks. prof. dr hab. Stefan Koperek CR: „W kaplicy, na Franciszkańskiej 3, w pobliżu ołtarza i tabernakulum jest mały stolik i krzesło. To właśnie przy nim, jako arcybiskup i kardynał, całe godziny modlił się i pisał. Tu nieraz odnajdywano go rano, po całonocnej adoracji, modlitwie, wsłuchiwaniu się w głos Tego, który pierwszy nas umiłował. Tu szukał światła, nabierał sił, tu rozpalał się ofiarną, kapłańską miłością do Kościoła” (Materiały homiletyczne (Kraków), nr 64/1983, s. 86).
o. Szczepan T. Praśkiewicz OCD
na podstawie: Jan Paweł II - Mąż ustawicznej modlitwy. wyd. Karmelitów Bosych, Kraków 2004