Karmelitanka bosa o kropielnicy

Kropielnice są niemalże wszędzie: przy wejściu do chóru – to oczywiste, ale również przy drzwiach każdej celi i pracowni, w nowicjacie, w refektarzu i kredensie, na sali rekreacyjnej i w pustelniach…

Co za tym idzie, przechodząc przez niemal każde drzwi, każdy próg, towarzyszy nam gest znaku krzyża czyniony ręką zanurzoną w wodzie święconej. (Do moich obowiązków należy pilnowanie, by w odpowiednim miejscu zawsze stała duża butelka z woda święconą, by siostry mogły z niej czerpać i uzupełniać wszystkie kropielnice).

Z początku dziwiłam się częstotliwości tego gestu.

Ale to nie tylko gest! To akt wiary, potężna bron przeciwko szatanowi, objęcie ciała i duszy przez Tego, który zawisł za mnie na krzyżu.

By nie zaniedbywać i zmobilizować się do gorliwszego i bardziej świadomego czynienia tego aktu pomyślałam sobie, że każdy znak krzyża będę robić za dusze w czyśćcu cierpiące, które są tam właśnie dlatego, że w życiu za mało się żegnały lub niedbale…

I jakiś czas później, jakby na potwierdzenie moich intuicji przeczytałam słowa św. Charbela (w tradycji łacińskiej trochę inaczej wygląda sprawa odpustów):

„Jeśli na przykład przeżegnasz się dwadzieścia razy podczas dnia, otrzymasz wiele odpustów, a jeśli oddajesz je za spokój jednej duszy lub wielu dusz cierpiących w czyśćcu, głęboko ulżysz im w bólu i sam otrzymasz obfitą nagrodę, za swój czyn! Czy cokolwiek cię to kosztuje? Oczywiście, że nie!”

(cytat z: o. Hanna Skandar OLM „Kwiatki świętego Charbela”)

s. T.

www.karmelborne.pl