Opatrzność Boża, wyrażająca się poprzez posługę przełożonych, sprawiła, że w mojej młodości przez prawie 20 lat studiowałem i pracowałem w Rzymie (lata 1980-1999), stąd mogłem z bliska obserwować codzienne życie i posługę Ojca Świętego. I pragnę zaznaczyć od samego początku, że tym, co mnie najbardziej fascynowało i uderzało u św. Jana Pawła II, była jego modlitwa: zarówno ta liturgiczna, pontyfikalna, sprawowana publicznie i prawie zawsze transmitowana przez telewizję, jak – i to przede wszystkim – ta osobista, rzekłbym nawet nieustanna, będąca szczególnym i ustawicznym dialogiem Namiestnika Chrystusowego z Bogiem. Dialog ten rozpoczynał się od wczesnych godzin rannych podczas papieskiego rozmyślania w prywatnej kaplicy, osiągał swój szczyt w celebrowaniu Eucharystii i dziękczynieniu po jej sprawowaniu, trwał w czasie codziennej recytacji Liturgii Godzin i różańca (często także w odprawianiu Drogi Krzyżowej), przedłużał się w czasie codziennych, jakże licznych audiencji, krótkiego spaceru na tarasie Pałacu Apostolskiego czy (rzadziej) w Ogrodach Watykańskich, na łonie natury w Castel Gandolfo czy też w Alpach podczas krótkich letnich tamże pobytów.
Sądzę, że chyba nikt, kto miał szczęście uczestniczyć w papieskiej Eucharystii w prywatnej kaplicy Ojca Świętego, nie został nie urzeczony modlitwą Jana Pawła II: jego skupieniem, jego kontemplacją, zaangażowaniem całej swej osobowości w rozmowę z Bogiem, co przebija wyraźnie z papieskiego oblicza.
I tu ośmieliłbym się zaznaczyć, że tej modlitwy, tego miłosnego dialogu z Panem, z Tym, o którym wiemy, że nas kocha – bo tak definiują modlitwę święci mistycy Karmelu (zob. Św. Teresa od Jezusa, Księga Życia, 8,5; Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Rękopisy autobiograficzne, C25r) – Papież nauczył się od Karmelu, z którego duchowością – jak sam wielokrotnie wyznał – związany był od samego dzieciństwa dzięki wadowickiemu klasztorowi karmelitów bosych. Klasztor ten założył u schyłku XIX wieku św. Rafał Kalinowski (+1907), beatyfikowany i kanonizowany, przez Jana Pawła II, który – jak sam powiedział – „słyszał o nim wiele od swoich najbliższych” (zob. Jan Paweł II, Teksty o św. Rafale Kalinowskim, Kraków 2001, s. 7), a którego współcześni nazywali przecież „chodzącą modlitwą”; co więcej, dzięki modlitewnemu orędziu hiszpańskich Mistyków Karmelu, tj. św. Teresy od Jezusa i św. Jana od Krzyża, których nazwał mistrzami swego życia wewnętrznego i jaśniejącymi latarniami Kościoła oświecającymi także Polskę, oraz dzięki nauce św. Teresy od Dzieciątka Jezus i św. Teresy Benedykty od Krzyża – Edyty Stein.
W odniesieniu do Mistyków Hiszpańskich Ojciec Święty uczynił to pielgrzymując w listopadzie 1982 r. do Avila, miasta bardzo związanego z Reformatorami Karmelu. Powiedział wówczas: „Pragnę tutaj bardziej jeszcze umocnić więzy pobożności łączące mnie ze świętymi Karmelu, którzy żyli na tej ziemi: ze św. Teresą od Jezusa i św. Janem od Krzyża. Czczę w nich i podziwiam nie tylko mistrzów mojego życia wewnętrznego, ale także dwie jaśniejące latarnie hiszpańskiego Kościoła. To oni właśnie swoją doktryną duchową oświetlali ścieżki mojej ojczyzny, Polski, u początków XVII wieku, kiedy to przybyli do Krakowa pierwsi synowie i córki Karmelu Terezjańskiego” („Karmelitów Bosych znam od dziecka”. Karmel, jego święci, życie, charyzmat, zadania i cele w wypowiedziach Ojca Świętego Jana Pawła II, Łódź-Rzym 1988, s. 31). Zaś przy grobie św. Jana od Krzyża w Segowii Papież podkreślił: „Dzięki składam Opatrzności, która pozwoliła mi tu przybyć, aby uczcić relikwie i przywołać postać i doktrynę św. Jana od Krzyża, któremu tyle zawdzięczam w mojej formacji duchowej. Poznałem go już w młodości i wszedłem w duchowy kontakt z tym Mistrzem wiary, z jego dziełami i myślą, aż do momentu kulminacyjnego, którym było napisanie pracy doktorskiej na temat wiary u św. Jana od Krzyża. Od tego czasu widziałem w nim przyjaciela i nauczyciela, wskazującego mi zawsze światło świecące w ciemności i prowadzące do Boga” (tamże, s. 69). Z kolei w odniesieniu do św. Teresy z Lisieux i do Edyty Stein nie zapominajmy, że pierwszą z nich Jan Paweł II zaliczył w poczet doktorów Kościoła, a drugą beatyfikował, kanonizował i ogłosił współpatronką Europy. Niechaj wystarczy w tym kontekście świadectwo kard. Josepha Ratzingera, papieskiego następcy, dziś Papieża seniora Benedykta XVI: „Dwie kobiety należące do Zakonu Karmelitańskiego, mogą nam pomóc zrozumieć cały wymiar modlitewno-mądrościowy, stojący u podłoża teologicznej refleksji Jana Pawła II. Pierwsza z nich, to Teresa z Lisieux – Święta, którą on ogłosił Doktorem, a druga to Edyta Stein – pani Doktor, którą ogłosił on Świętą” (zob. Życie Karmelu (Kraków), nr 35/1999), s. 96).
Wracając do spostrzeżeń osobistych, nie zapomnę tego nigdy, jak na jednej z pierwszych audiencji, w której zaraz po przyjeździe do Rzymu w 1980 r. mogłem uczestniczyć, Ojciec Święty mówił o modlitwie, i powiedział, że jest ona człowiekowi tak potrzebna jak oddychanie. Bez oddechu, jak wiemy, człowiek umiera. Umiera też, w sensie duchowym, bez modlitwy!
W nowicjacie, pamiętam to dobrze, poczciwy o. Rudolf Warzecha, nasz nieoceniony wychowawca, zmierzający dziś na ołtarze, uczył nas, że „karmelita bez modlitwy, to jak wódz przegranej bitwy”. Trzeba by tę sentencję rozszerzyć: chrześcijanin, więcej, człowiek bez modlitwy, to wódz przegranej bitwy! Tego uczył i to potwierdzał własnym życiem Papież z rodu Polaków, i trzeba o tym głośno mówić, zwłaszcza teraz, gdy w roku stulecia jego urodzin uświadamiamy sobie wszechstronne bogactwo jego orędzia i stwierdzamy, jak bardzo było ono prorocze.
o. Szczepan T. Praśkiewicz OCD
na podstawie: Jan Paweł II - Mąż ustawicznej modlitwy. wyd. Karmelitów Bosych, Kraków 2004