Już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus, (Ga 2,20) – to słowa, które wypisała św. Elżbieta na swym krzyżu procesyjnym – cel zamierzony i osiągnięty. Uciszenie, milczenie, wsłuchiwanie się w głos Boga pozornie odległą prawdę uczyniły życiem. Niewątpliwie w Karmelu uprzywilejowanym sposobem owego wsłuchiwania się, milczenia, uciszenia jest medytacja. Moją aktywność umysłu i serca ukierunkowaną na spotkanie z Bogiem, na doświadczenie Jego miłości (wielkości) i własnej godności. Medytację charakteryzuje mądrość i pokora. Ta prosta praktyka pozwala mi odkryć prawdę o Bogu i o sobie. Odkryć, że świętość Boga i moja grzeszność nie przeszkadzają nazywać Go Ojcem. Dlatego pielęgnacja modlitwy w formie medytacji wydaje się być bardzo pomocnym orężem dla obrony świata niewidzialnego we mnie i prowadzenia swego rodzaju walki. Walki o wiarę w Boga i inny świat, w którym nie “mieć”, ale “być” jest zrozumiałe; walki o nadzieję, która nie cofa się przed wysiłkiem, jakiego domaga się budowanie Królestwa Bożego; i ostatecznie walki o miłość, która będąc między innymi kluczem do zrozumienia całego “stwórczego wysiłku Boga”.
Znaną praktyką modlitwy – medytacji jest posługiwanie się obrazem. Za jego pośrednictwem można łatwo wyjść Chrystusowi na spotkanie i wejść z Nim w dialog. Nie jest to sprzeczne z wyznawaną przez nas wiarą: Bóg daje się nam za pośrednictwem piękna natury, swego Słowa, sakramentów a zatem również i obrazu. Niewątpliwie wielką rolę w tym zadaniu należy przypisać wierze, gdyż to dzięki niej szara i niema rzeczywistość rzeczy staje się sakramentalną obecnością Boga. Ma to miejsce szczególnie wtedy, gdy obrazem, na który spoglądamy jest ikona. Jej celem nie jest wywołanie uczuć estetycznych u tego, kto staje w jej obecności, lecz to, by człowiek mógł doświadczyć Boga i wezwania do pełni, która oznacza wezwanie do świętości, do przebóstwienia. Stajemy w obecności Boga.
Starotestamentalne pragnienie widzenia Boga w Chrystusie znalazło swe urzeczywistnienie. Za sprawą tajemnicy Wcielenia możemy kontemplować chwałę Chrystusa w Jego ludzkim Obliczu. Chrystus jest ikoną Ojca. Jego wizerunki to nie próby ogarnięcia Jego bóstwa, ale bóstwa, które stało się ciałem. Poza ikonami będącymi wizerunkami Jezusa i związanych z nim wydarzeń, Kościół również próbuje za pomocą obrazu przybliżyć nam Świętych, którzy osiągnęli już niebo.
Stojąca przed nami ikona, została namalowana we wspólnocie karmelitanek bosych z Harrisa w Libanie. Przedstawia nam ona postać św. Elżbiety od Trójcy Przenajświętszej. Za pomocą linii i kolorów wyraża bogactwo duchowego doświadczenia, które było udziałem tej młodej karmelitanki. Pierwsze zestawienie kolorów: złoto i zieleń. I tak złote tło, symbolizuje niestworzoną tajemnicę Światła Bożego, tworzy swoistą przestrzeń – Świat Boga, w której zjawia się postać św. Elżbiety, dotykającej swymi stopami zielonej powierzchni. W stopniu nasilającej się zieleni – znaku życia i żywotności człowieczeństwa – zawiera się prawda, że świętość nie niszczy człowieczeństwa, nie niszczy tego, co ludzkie, lecz wprost przeciwnie, wynosi je na najwyższy stopień rozwoju. Tak też było w przypadku św. Elżbiety. Jej ludzka natura, bez której nie można mówić o rozwoju łaski, dojrzewa karmiąc się łaską. Tę wielką harmonię wyraża twarz świętej. Wolna od zmysłowego piękna, zaświadcza o dokonanym procesie przebóstwienia (pełna Boga – wypełniona Bogiem). Duże, pełne pokoju oczy, jednym spojrzeniem ogarniają całą rzeczywistość na podobieństwo samego Boga – patrzy po Bożemu. Stosunkowo małe usta, świadczą o tym, że trwając przed Obliczem Boga wyśpiewuje Mu ona nową pieśń, pieśń chwały – Laudem Gloriae – Uwielbienie Bożego Majestatu. Nie przestając śpiewać, trwa w głębokiej kontemplacji niewysłowionego piękna Boga. To z kolei ikonograficznie symbolizuje wysokie i szerokie czoło. Karmelitański habit, w który jest ubrana przynosi informację o jej przynależności do Karmelu i jego duchowości nacechowanej dążeniem do zjednoczenia z Bogiem. Skromnie pofałdowany sprawia, że patrzący nie zatrzymuje się na walorach anatomicznych osoby, ale kieruje wzrok ku całej prawdzie, która ją określa ku wnętrzu.
Z racji wyjątkowego powołania i charyzmatu błogosławionej ikona ukazuje jej wnętrze w sposób bardzo rzadko spotykany – uzewnętrzniając je, wydobywając na powierzchnię. Inna ikona – ikona Trójcy Przenajświętszej zostaje wpisana w postać Elżbiety. To pozwoliło ukazać na sposób ikonograficzny, jak bardzo tajemnica Trójcy Przenajświętszej była obecna w procesie rozwoju życia duchowego i doktrynie tej karmelitanki. Św. Elżbieta została wezwana przez Boga na świadka zamieszkania Trójcy Przenajświętszej w człowieku. Cała jej droga do świętości począwszy od początków, a na szczytowym rozwoju skończywszy, oparta jest na przeżywaniu tej tajemnicy.
Lewa jej dłoń ukazuje na miejsce zamieszkania Trójcy: moja osoba, moje wnętrze – prawa natomiast dopełnia tę prawdę wskazując, że ostateczne oglądanie Boga dopiero nastąpi w wieczności, kiedy zostaniemy zatopieni w Jego boskości, przebóstwienia. Zwróćmy uwagę na spadający z prawej dłoni biały płaszcz. Jest on w formie kurtyny, zasłony, która zostanie całkowicie zerwana w momencie śmierci.
Elżbieta jest człowiekiem nadziei. U podstaw jej działania znajduje się nadzieja: w pełni będę posiadała Boga w wieczności, ale również teraz dzięki cnocie nadziei mogę już go posiadać. Na ikonie ten zielony skrawek ma, zatem podwójną wymowę, nie tylko umiejętność umocnienie świata nadprzyrodzonego w przyrodzoności, ale również wzrost w nadziei: zobaczmy kolor zielony jest coraz bardziej intensywny – coraz głębsze posiadanie Boga. Zgromadzony jest w cztery odcienie prezentując również historię życia Elżbiety złożoną z czterech etapów. Wezwana przez Boga na świadka zamieszkania Trójcy Świętej w człowieku, czyniła to przez całe życie. Jej droga do świętości począwszy od początków, a na szczytowym rozwoju skończywszy, oparta jest na przeżywaniu tej właśnie tajemnicy. Sposób jej przeżywania podlegał ciągłemu rozwojowi, w historię, którego można wpisać pewne etapy, ściśle związane z konkretnymi wydarzeniami – odkryciami.
Pierwszy etap rozwoju zostaje rozpoczęty i wyznaczony przez osobiste doświadczenie trynitarnej obecności. Elżbieta czuje się zamieszkana przez Boga i doświadcza tego na sposób mistyczny nie tylko wie i wierzy, ale czuje – przeżywa. Świadoma tej nadprzyrodzonej rzeczywistości nie potrafi jej jednak jasno określić i zdefiniować. Dopiero w pismach św. Teresy od Jezusa odnajduje potrzebne światło. Co więcej, spostrzega, że niektóre opisy odzwierciedlają stan duchowy jej własnej duszy. Jest to również jej czas otwarcia się na dar modlitwy prostej i biernej. Będąc jeszcze w tym czasie poza Karmelem postępuje już drogą mistyki terezjańskiej.
Drugi etap jest ściśle związany z odkryciem, jakiego dokonała święta w czasie rozmowy z pewnym teologiem z Zakonu św. Dominika, o.Valleé. Zakonnik ten rozmiłowany w tajemnicy zamieszkania Trójcy Świętej w duszy żyjącej w stanie łaski, wyjaśnia Elżbiecie zagadnienia teologiczne związane z tą Tajemnicą. Po trwającej półtorej godziny rozmowie, otworzyły się przed nią horyzonty nowego światła, do których bramą stał się tekst św. Pawła z listu do Koryntian: Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? (1 Kor 3,16). Po przekroczeniu wspomnianej bramy, pytanie zawarte w wypowiedzi św. Pawła zmienia się w wyznanie: Jestem świątynią Boga, Duch Święty mieszka we mnie.
Trzeci etap – można o nim mówić w związku z kolejnym odkryciem św. Elżbiety dokonanym już w Karmelu w czasie odbywania Nowicjatu. Wagę i rodzaj tego odkrycia pozwala doskonale zrozumieć to, co sama napisała w liście do pani Condesa de Sourdon, prawdopodobnie w 1902 r.: Znalazłam moje niebo na ziemi, gdyż niebem jest Bóg, a On jest w mojej duszy. W dniu, w którym zrozumiałam tę prawdę wszystko się we mnie rozświetliło. Chciałabym objawić ten sekret wszystkim, których kocham, aby zawsze jednoczyli się z Bogiem za pośrednictwem wszystkich spraw i aby tak mogła się spełnić modlitwa Jezusa Chrystusa: «Jak Ty Ojcze we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w nas jedno» (J 17,21). Na bazie tego odkrycia, wykorzystując idealne warunki, jakie ofiaruje Karmel dla rozwoju relacji z Bogiem, błogosławiona czyni wielkie postępy na drodze nadprzyrodzonego miłowania obecnego w jej duszy Trójjedynego. W sposób precyzyjny rozwój związany z tym etapem, a właściwie owoce współpracy z łaską darowaną w owym czasie, wyraża modlitwa siostry Elżbiety od Trójcy Przenajświętszej z dnia 21.11.1904 r.: “Boże mój. Trójco, którą uwielbiam”
Czwarty etap – to okres szczytowego rozwoju duchowego procesu przeobrażania się w Chrystusa. Elżbieta świadoma wybrania przez Boga, aby być w Karmelu uwielbieniem Jego chwały, odkrywa swoje nowe charyzmatyczne imię: Laudem Gloriae – Uwielbienie Bożego Majestatu. W swym życiu coraz bardziej upodobnia się do Chrystusa. Nabiera ono coraz wyraźniej cech, które wskazują, że Elżbieta dostąpiła łaski udziału w Kalwarii Chrystusa – odkupienia dusz. Z listu pisanego do swojej matki wiemy, że nie kocha jednak cierpienia dla niego samego, lecz tylko, dlatego, że dzięki niemu może się upodobnić jeszcze doskonalej do Tego, który jest jej Oblubieńcem.
Zjednoczona z Chrystusem, mając zaledwie dwadzieścia sześć lat staje na progu śmierci. Przekracza go ze słowami: «Idę do Światła, do Życia, do Miłości». Rzeczywistość, do której dorastała przez całe życie, do której miała dostęp w wierze, teraz staje przed nią otwarta. Ikona wyobraża tę prawdę przez układ rąk. Lewa, trzymająca ikonę Trójcy Świętej wyraża prawdę, że przez wiarę i w wierze mamy dostęp do Boga takiego, jakim jest, – choć w ciemności wiary. Prawa ręka natomiast, swym gestem jakby chciała powiedzieć, że życie pełnią wiary to jeszcze nie wszystko. Trzeba przejść do wieczności, gdzie już bez pośredników, bez obrazów i pojęć widzi się Boga. I ja tam idę, do Światła, do Życia, do Miłości. A ty pozwól się zaprosić do życia zgodnego z łaską chrztu. Do życia u źródła wytryskującego ku życiu wiecznemu; gdyż czerpiąc z niego za pomocą wiary, nadziei i miłości, możesz doświadczyć tego, co chrzest sprawia, a mianowicie:
– nadprzyrodzonej obecności Boga we własnej duszy
– zamieszkania Najświętszej Trójcy
– przybrania za synów
– wszczepienia w Chrystusa, który to wszystko wysłużył nam przez swe życie, śmierć i zmartwychwstanie; który posłał nam swego Ducha, aby o tym wszystkim nas przekonał i pomagał nam stawać się tym, kim jesteśmy naprawdę.
o. Mariusz Wójtowicz OCD
Pracownia karmelitanek bosych rytu bizantyjskiego
Harissa, Liban