Przyjrzyjmy się tekstowi bł. Elżbiety od Trójcy. Jest to fragment drugiego rozważania z piątego dnia rekolekcji Niebo w wierze:
«Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim». „Pierwszym znakiem miłości jest ten, który nam dał Jezus, żeby spożywać Jego Ciało i pić Jego Krew”. „Właściwością miłości jest ustawiczne dawanie i ustawiczne otrzymywanie. A więc miłość” Chrystusa jest „hojna. To wszystko, co On ma, wszystko, Kim jest, oddaje; to wszystko, co mamy, wszystko, kim jesteśmy, On zabiera. On żąda więcej, niż my sami z siebie jesteśmy zdolni dać. On ma olbrzymi głód, który absolutnie chce nas spożyć. On wchodzi aż do szpiku naszych kości, a im Mu na więcej pozwalamy z miłością, tym więcej Go kosztujemy z obfitością”. „On wie, że jesteśmy biedni, ale z tym się zupełnie nie liczy ani w niczym nam nie ustępuje. On sam staje się w nas swoim chlebem, spalając najpierw w swojej miłości wady, błędy i grzechy. Następnie, kiedy widzi, że jesteśmy czyści, przybywa szeroko otwarty niczym jakiś żarłok, który będzie wszystko pożerał. On chce spożyć nasze życie, aby zamienić je na swoje, nasze życie pełne wad, na swoje pełne łaski i chwały, całe przygotowane dla nas, pod warunkiem, że my wyrzekniemy się siebie. Jeżeli nasze oczy były dostatecznie dobre, by widzieć to pożądanie Chrystusa, który czuje głód naszego zbawienia, wszystkie nasze wysiłki nie przeszkodzą nam, żebyśmy nie wpadli do Jego otwartych ust”. To ma „pozór absurdu; ale ci, którzy miłują, zrozumieją!”
Fragment ten z pewnością zaskoczył cię używanym słownictwem związanym bardziej z potrzebą fizjologiczną, jaką jest jedzenie, niż z życiem duchowym. Nieogarnięta miłość Boga przechodzi wszystkie schematy ludzkiego myślenia. Aby ją wyrazić bł. Elżbieta sięga do tego, co najbardziej codzienne, a przy tym bardzo konieczne w życiu – do jedzenia. Prosty przykład wymaga prostego komentarza: tak jak ty (twoje ciało) codziennie potrzebujesz pokarmu i napoju, tak również ty (twoje duchowe ciało) codziennie potrzebujesz Jezusowej obecności. Nic i nikt tego nie zastąpi. Tylko On jest w stanie nasycić twój głód. Karmiąc się Jego obecnością, czyli uznając swój własny głód – potrzebę Jego obecności, sprawisz, że Jego głód zostaje zaspokojony twoim głodem Jego. Głód syci się głodem …
Najlepszą momentem odczucia i nasycenia tego głodu jest Eucharystia. Elżbieta określa to spotkanie jako zjednoczenie dopełnione. Jest ono doświadczeniem nieba przez wiarę – nasycenia, w oczekiwaniu ostatecznego oglądania Boga twarzą w twarz:
Nic nam nie mówi bardziej o miłości, która jest w sercu Boga jak tylko Eucharystia. On w nas i my w Nim, niebo na ziemi. Niebo przez wiarę w oczekiwaniu spotkania twarzą w twarz.
Podczas ziemskiego życia, Eucharystia jest szczytem miłości Boga, gdzie On daje się cały człowiekowi. Otrzymując Chrystusa ukrytego w Eucharystii, dokonuje się wzajemne przebywanie Jego w tobie, a ciebie w Nim. To spotkanie przenosi cię w głąb siebie, gdzie żyjesz w Bogu i spotykasz Jego Ducha. Elżbieta napisze:
Kiedy my przyjmujemy Chrystusa „z wewnętrznym oddaniem się, Jego Krew, pełna żaru i chwały płynie w naszych żyłach i rozpala się ogień w głębi nas”, „i przychodzi do nas podobieństwo Jego cnót, i On żyje w nas, a my żyjemy w Nim, i On nam daje swoją duszę z pełnią łaski, dzięki której dusza trwa w miłości i w uwielbieniu Ojca!” „Miłość wchłania w siebie swój przedmiot; my wchłaniamy w siebie Jezusa, Jezus nas wchłania w siebie. Przeto uniesieni ponad nas do wnętrza miłości”, zmierzając ku Bogu, „wychodzimy naprzeciw Niego, naprzeciw Jego Ducha, który jest Jego miłością, i ta miłość nas spala, nas pochłania i wciąga nas do jedności, gdzie nas oczekuje szczęście”. „Jezus Chrystus patrzał na to, kiedy mówił: «Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami».
Podczas twoje ziemskiej drogi najlepszym pokarmem dającym siłę jest Eucharystia: Ciało i Krew Jezusa Chrystusa, twojego Mistrza i Przyjaciela. Dlaczego? Gdyż Eucharystia jednoczy. Zobacz, przyjmowanie Chrystusa określamy przystąpieniem do komunii i dobrze będzie, jeśli nadal zachowamy to określenie. Nie znaczy ono – jak może sądzisz – że jednoczysz się z Jezusem, ale, że wchodzisz we wspólnotę z całą Trójcą i jednocześnie z całym Kościołem (z każdym człowiekiem). Z łacińskiego communio to wspólnota: con i munire – budować razem, murować wspólnie. Na podobieństwo Trzech Osób Boskich dzięki Eucharystii wszyscy stanowimy wspólnotę i stajemy się żywą ikoną Trójcy Przenajświętszej. Św. Paweł mówi: ponieważ jeden jest chleb, przeto i my, liczni tworzymy jedno Ciało. Wszyscy, bowiem bierzemy z tego samego chleba. (1 Kor 10, 17). Spożywając jeden i ten sam chleb, stajemy się kompanami. Może to nie najszczęśliwsze słówko w języku polskim, ale kompan pochodzi od con i panis: jeść wspólnie chleb. Spożywając ten sam chleb, stajemy się kompanami, towarzyszami, przyjaciółmi, uczestniczymy w tym samym wydarzeniu, co więcej wszelkie różnice między nami zostają wykorzystane ku wzajemnemu wzrostowi.
Eucharystia wyzwala cię z najgłębszej samotności, z pływania po powierzchni, a właśnie życie na powierzchni sprawia, że człowiek czuje się samotny. Dzięki Eucharystii męka Chrystusa staje się twoim udziałem, będąc głębią wyrywa cię z samotności, wkraczasz w nowy świat, wszystko staje się wspólne, wszystko dzielimy ze sobą nawzajem, stajemy się naczyniami połączonymi, żywymi tabernakulami. Nie ma tu miejsca na poczucie niższości, gdyż niższość istnieje tam, gdzie jest moje i twoje, kiedy porównujemy się z innymi. Bóg sprawia w Eucharystii, że ta inność zostaje przełamana – możemy poczuć się jednością. Eucharystia jednak nie ujednolica, lecz jednoczy, sprawia to, czego po ludzku nie można by uczynić: ukazuje komplementarność pomiędzy różnymi.
Jezu, dziękuję Ci za codzienny głód Ciebie, ponieważ ten głód sprawia, że Twój głód mnie staje się dla mnie jeszcze bardziej odczuwalny. Syćmy się nawzajem wzajemnym głodem siebie!
o. Mariusz Wójtowicz OCD