„Albowiem postanowił Bóg zniżyć
każdą górę wysoką, pagórki odwieczne,
doły zasypać do zrównania z ziemią”. (Ba 5, 7)
Nierówne są proporcje pracy Boga i człowieka. Człowiek ma przygotować skromną ścieżynę do swojego serca, aby po niej Bóg mógł przedreptać, Bóg zaś wyrównuje góry i doliny, aby spotkać się z człowiekiem. Większość pracy Bóg bierze na siebie, człowiekowi pozostawiając tylko tę niewielką cząstkę.
Bóg pokonuje góry i doliny, a kiedy dochodzi do ogrodzenia mego życia i staje przed furtką na podwórko mego wnętrza, tak często widzi na niej zawieszony napis: NIEUPOWAŻNIONYM WSTĘP WZBRONIONY. Aby dotrzeć do mnie przedziera się przez góry i doliny, wyrównuje je. Tymi pagórkami są: brak mojego czasu na spotkanie z Nim, mój wewnętrzny hałas, tysiące bodźców, którym ulegam. A kiedy już dociera do bram mojego serca, odnajduje tak często drzwi zamknięte, a mnie nieprzegotowanego. Czasami nawet nie słyszę jak puka, bo zajęty jestem sobą, a tę skromną ścieżkę, którą miałem przygotować nie przygotowałem.
I zamiast czekać na Niego odziany w szaty cnót, dobra, sprawiedliwości, czystości, łagodności, mam na sobie szaty rozdrażnienia, smutku, obojętności, brudne łachmany grzechu. Bóg mówi: odłóż szatę smutku i utrapienia Twego, zdejmij szaty grzechu, a przywdziej szaty dobra, by wyjść na spotkanie Pana przygotowanym, a nie w wałkach i szlafroku. Czy takich często nas Pan nie zastaje: w wałkach i szlafroku? Życie tak często przelatuje nam przez palce, a my – niegotowi na spotkanie z Panem, choć mieliśmy na to tyle dni, miesięcy, lat.
Bóg przychodzi i jeśli ty się starasz przygotować na to spotkanie, On o wiele bardziej. Jeśli ty Go szukasz, On o wiele mocniej, jeśli ty za Nim tęsknisz, to nawet nie wiesz jak bardzo On tęskni za tobą. Większość pracy On sam wykonuje, człowiekowi zostawiając przygotowanie zaledwie małego poletka swego serca. Zobacz, co zalega na trawniku twego serca, na tej ścieżce, po której Pan ma przyjść? Ile różnych niepotrzebnych spraw w tym sercu dźwięczy hałaśliwie? Czy to wszystko jest potrzebne: może nadmierna telewizja, Internet, może wielorakie troski, sprawy, na które i tak nie mamy wpływu? Może grzech, z którym nie próbujesz walczyć, może smutek, którego nawet dotykać nie chcesz?
Krótki jest ten czas, jaki został nam dany. A nieraz tracimy go na to, co nie nasyci, marnujemy go na karmienie się tak licznymi bodźcami, które tylko zagłuszają nasz słuch na głos Pana i zaśmiecają nasze wnętrze uniemożliwiając Mu przejście.
Bóg sam rozpoczął w nas dobre dzieło i dokończy go, jak pisał św. Paweł w swoim liście. Rozpoczął i dokończy, nam pozostawiając ten środek pomiędzy początkiem i końcem. To jak z podróżą samolotem. Najgorszy jest start i lądowanie, sam lot nie wymaga wielkiego wysiłku pilota. Bóg rozpoczął ten lot i Bóg go zakończy. Człowiek ma za zadanie utrzymać właściwy kierunek, ten kierunek nadany mu przez Boskiego pilota, Boga. Tylko tyle, zachować dobry kierunek, a w razie odchyleń, wracać na właściwy tor lotu. Tym kierunkiem jest wierność wartościom, wierność powołaniu: wierności miłości do żony, męża, do Bogu, wierność przyjaźni, ślubom, kapłaństwu. Wierność podjętym zobowiązaniom.
Tak bardzo nam potrzeba uznać swoje wewnętrzne odchylenia, wyłączyć zagłuszające dobry odbiór bodźce i patrzeć przed siebie, nie zaś w tył, w przeszłość, bo na nią nie mamy wpływu. A człowiek nigdy sam nie lecie, zawsze Bóg jest z nim i zawsze o Nim pamięta. Czas jest krótki, zbyt krótki. Bóg dokłada wszelkich starań, by Cię spotkać, by dać Ci swoją miłości, by zapukać do twoich drzwi z naręczem prezentów, a nade wszytko z darem Jego miłości i pokoju. Przygotuj mu drogę, odgarnij śmieci grzechu, wyłącz niepotrzebne bodźce, zmień stare szaty złych przyzwyczajeń, na czyste szaty dobra, miłości, życzliwości, częstej modlitwy i słuchania Bożego słowa. A wierze w to, że kiedy przyjdzie ten ostatni dzień i staniemy twarzą w twarz z Miłością, oblicza nasze nie zapłoną niepokonalnym wstydem, lecz wdzięcznością i uśmiechem.
o. Jakub Przybylski OCD