Docenić dar, który otrzymaliśmy
Pierwszym uczuciem, które chciałbym wyrazić jest zaskoczenie i radość z powodu obecności licznych osób i grup w tej auli. Wiedziałem od dawna, że Duch Święty jest patronem Prowincji Krakowskiej, ale teraz dostrzegam, że Duch Święty działa tutaj bardzo czynnie, wzbudzając wszystkie te powołania do Karmelu.
W przeszłości mieliśmy do czynienia z tendencją rozumienia Kościoła w kluczu klerykalnym, to znaczy jako społeczności złożonej głównie z księży, zakonników i sióstr zakonnic. Takie ujęcie prowadziło do tego, że duchową drogę osób świeckich ujmowano na wzór kapłanów czy zakonników, a to z kolei rodziło w nich pewien kompleks niższości. Osoby świeckie nie mogły przecież prowadzić takiego samego stylu życia i osiągnąć takich samych celów tak jak kapłani czy zakonnicy.
Myślę, że trzeba naprawdę dziękować Panu za dar Soboru Watykańskiego II, który przypomniał, że Kościół to lud, Boży lud. Słowo laik (świecki) pochodzi od greckiego laos i oznacza lud. W tym znaczeniu wszyscy należymy do Kościoła jako ludu Bożego, wszyscy jesteśmy świeckimi (laikami). Niezmiernie ważną rzeczą jest zdać sobie sprawę z jedności i z przynależności wszystkich do tego samego ludu, który zmierza do tego samego celu, do królestwa Bożego. Istnieje pomiędzy nami jedność, utworzona mocą konsekracji chrzcielnej, wszyscy jesteśmy członkami jednego Mistycznego Ciała Chrystusa na mocy chrztu.
To, co odnosi się do całego Kościoła, jest prawdą także w odniesienia się do tej cząstki Kościoła, którą jest Karmel terezjański. Mamy w Kościele pewną szczególną misję, która wynika z daru, którym Pan nas obdarzył. Ten dar nazywamy charyzmatem karmelitańskim. Wszystko to, co możemy dać, uczynić i czym możemy być w Kościele, wynika z tego właśnie daru, który otrzymaliśmy i za który jesteśmy odpowiedzialni.
Pierwszym przesłaniem jakie chciałbym wam – powinienem raczej powiedzieć nam, bo przecież jesteśmy jednym ludem i jedną rodziną złączoną tym samym powołaniem – pozostawić jest zachęta, aby nauczyli się uszanować i docenić dar, który otrzymaliśmy. Bardzo ważną rzeczą jest, abyśmy odkrywali ten dar – który jak odczuwam jest we mnie i jak myślę każdy odkrywa go w sobie – nie jako coś, co znajduje się na zewnętrz nas, ale jako coś co jest w nas, co przynależy do osoby i co ją określa. W tym sensie powołanie do Karmelu pozwala lepiej zrozumieć samego siebie: kim jestem i jaką wartość ma moje życie. Jest to coś głębokiego, a nie coś powierzchownego, w naddatku, coś, co nadaje kierunek mojemu życiu.
W związku z tym zachęcam was do odczytania na nowo razem z całym zakonem dzieła św. Teresy. Otrzymaliśmy przecież ten samo powołanie, ten sam charyzmat co św. Teresa, z tym tylko, że ona była pierwsza i tylko ona otrzymała szczególną łaskę wyrażenia tego charyzmatu. Nie czytam Teresy tylko po to, aby ją lepiej poznać, ale aby lepiej poznać siebie samego, poznać dar, który został mi dany. Czytając zaś dzieła św. Teresy nie postrzegajmy ich jedynie w kluczu literackim czy religijnym, lecz w kluczu własnego życia. Dla mnie jest to zasadnicza sprawa, bo nie można należeć do Karmelu terezjańskiego, nie zapoznając się bezpośrednio z Teresą i świętymi Karmelu. Istnieje bogactwo i głębia tego dziedzictwa Karmelu, który otrzymaliśmy i trzeba sobie koniecznie je przyswoić, w przeciwnym razie pozostaniemy jedynie w płaszczyźnie powierzchownej znajomości i przynależności do Karmelu.
Jeżdżąc po świecie i wizytując rożne miejsca widzę wiele osób grup świeckich, które należą do Karmelu. Zauważam jednak duże różnice pomiędzy nimi, które wynikają stąd, że niektóre osoby posiadają pogłębioną znajomość, która wynika z bezpośredniej lektury św. Teresy. Podam wam przykład. Podczas prezentacji grup, przyjąłem z radością do wiadomości, że niedawno powstała nowa wspólnota w Kigali w Ruandzie. Miesiąc temu byłem w Malawi i spotkałem tam wspólnotę Świeckiego Karmelu, uderzyło mnie, że osoby które tworzą tamtejszą wspólnotę podejmują lekturę św. Teresy. Ciekawe, że pomimo dystansu pomiędzy współczesnym Afrykańczykiem a Teresą, kobietą żyjącą w XVI wieku, ci ludzie znaleźli w niej źródło, z którego mogą czerpać dla siebie. Pierwsza zatem rzecz na którą chciałbym położyć nacisk jest potrzeba formacji i bezpośrednie poznanie św. Teresy.
Drugim elementem, rzeczą który jest dla mnie bardzo ważny i który wynika ze znajomości św. Teresy i jej doświadczenia jest centralne miejsce życia wspólnotowego. Doświadczenie Teresy jest z jednej strony bardzo osobiste. Ale dlatego to doświadczenie – twarzą w twarz z Bogiem – potrzebuje dopełnienia poprzez włączenie się we wspólnotę. Teresa była wyjątkowo świadoma zagrożeń życia duchowego, kiedy osobiste doświadczenie nie jest włączone w kontekst i w życie Kościoła. Teresa odczuwała zawsze potrzebę innych ludzi, potrzebę konfrontowania się z innymi i to nie tylko z kapłanami i spowiednikami, ale z siostrami, ze świeckimi, była w stałym kontakcie z innymi, codziennie pisała listy. Wydaje mi się, że na to musimy dziś kłaść nacisk, ponieważ są różnorakie zagrożenia w Kościele i świecie. Istnieje ryzyko indywidualizmu, zamknięcia i odcięcie się od drugiego. Relacja z drugim człowiekiem jest zawsze trudna, ponieważ oznacza w jakiś sposób odkrycie przed nim swojego grzechu i jego grzechu. To się nam wcale nie podoba, gdyż wolelibyśmy wznosić się raczej na wyżyny mistyczne niż konfrontować się z grzechem. Taka postawa byłaby jednak w złudna. W Karmelu jednak zwykle się nie wzlatuje, ale chodzi się po ziemi. Dzień po dniu stawia się kolejne kroki i nabywa się doświadczenia co to znaczy być człowiekiem i co to znaczy, że Bóg stał się człowiekiem. Gdybym miał w jakiś sposób zarysować pole, na którym pracujemy poprzez modlitwę, wskazałbym właśnie pracę na płaszczyznę naszego człowieczeństwa. Odkrycie bowiem człowieczeństwa Chrystusa, powoduje odkrycie bogactwa i piękna naszej ludzkiej natury. To jest kolejny sprawa, którą chciałbym przypomnieć braciom, mniszkom, a także świeckim, że nie możemy doświadczyć w pełni daru i charyzmatu, który otrzymaliśmy, bez przeżywania go we wspólnocie. Rozumiecie, że wymaga to wierności, wierności spotkaniom i drodze wspólnotowej, wymaga także pokory, czyli akceptacji ubóstwa wspólnoty.
Trzecim aspektem, który chciałbym nakreślić – a który wypływa zarówno z doświadczenia modlitwy jak i z życia wspólnotowego – jest nasza misja. I tu zwracam się szczególnie do was świeckich. Możecie bowiem ulegać pokusie, jakoby człowiek świecki nie mógł włączać się aktywnie w działalność apostolską (misję) Kościoła, lecz był jedynie skazany na biernie otrzymywanie od zakonników i księży, ale nie angażuje się aktywnie w budowanie Kościoła. Myślę, że skoro Pan obdarzył was powołaniem do Karmelu, chce, abyście zaangażowali się aktywnie w posłannictwo Kościoła. I to budowanie, ten udział w misji Kościoła wynika właśnie z szczególnego daru, jakim jest modlitwa. Nabywam coraz większej znajomości laikatu karmelitańskiego i zauważam, że czasami istnieje pewien problem z zaangażowaniem się laikatu. Chciałbym przypomnieć szczególnie wam, członkom świeckiego Karmelu, że złożyliście przyrzeczenia lub śluby, w tym także przyrzeczenie posłuszeństwa. Jakie zatem jest znaczenie posłuszeństwa w przypadku osoby świeckiej, która nie żyje w klasztorze, ale w świecie. Myślę, że chodzi o dyspozycyjność względem wspólnoty, o danie pierwszeństwa wspólnocie i charyzmatowi. Spotykałem niekiedy osoby, które należąc do Świeckiego Zakonu były tak zaangażowane w inne działania o charakterze kościelnym, chociażby w katechizację, że zaniedbywały przynależność do Karmelu, miały inne rzeczy do zrobienia. Uważam, że rozeznanie czasu i miejsca, w którym mam zużyć swoje siły – podczas gdy należę do wspólnoty, w której złożyłem przyrzeczenia lub śluby –winna dokonywać się właśnie w tej wspólnocie.
To są te trzy elementy, które trzeba podkreślić, aby można było mówić o laikacie karmelitańskim, aby stanął na wysokości daru, który otrzymał. Zapewniam was, że my jako cała rodzina karmelitańska potrzebujemy takiego laikatu, czynnego, przekonanego i zaangażowanego.
Żyć Karmelem w świecie, nr 70, czerwiec 2012 r.