Działanie łaski w człowieku powołanym
Zaproszenie do uległości wydaje się być czymś zupełnie nie na czasie. Niemalże automatycznie rodzi opór i burzę pytań: W dobie demokracji? W epoce zwycięstwa wolności?! Bez względu na to, jak ją pojmujemy… Czy uległość może zapowiadać coś dobrego? Czy nie jest zamachem na nasze wywalczone samostanowienie? Osoby zbyt uległe budzą w nas często uczucie litości, czasami nawet złości… Posądzamy je o brak kręgosłupa, stąd uległość kojarzy nam się dość negatywnie…
A mimo to i wbrew temu chcemy w tej krótkiej refleksji rzucić wyzwanie najwyższej władzy nad sobą, wykonywanej przez siebie samego, którą Victor Hugo nazywa wolnością. W imię naszej wolności, warto ulec…Tak, jak ulegali jej powołani przez Pana do Jego służby. Pociągnięci tajemniczym blaskiem łaski ludzie, którzy zostawiali wszystko
i wbrew wszystkim oddawali się Bogu. W Księdze Fundacji św. Teresa zostawiła piękne opisy działania Boga w człowieku.
Pokonując uprzedzenia…
Być może pamiętamy katechizmowe definicje, które z taką pieczołowitością zapisywaliśmy w naszej pamięci, w czasach, gdy mało kto jeszcze myślał o sztucznej inteligencji. Nawet, jeśli tak jest, przyznajmy, iż niezbyt chętnie do nich wracamy. Spróbujmy więc spojrzeć na nią jakby po raz pierwszy. Mowa o łasce.
Zarówno w języku hebrajskim, jak w greckim słowo łaska oznacza źródło daru, gdy chodzi o tego, który daje, oraz konsekwencje daru dla tego, który go otrzymuje. Hebrajskie słowo hen w pierwszym rzędzie oznacza dobrodziejstwo, niezasłużoną łaskawość, pewien wdzięk, sprawiający, że osoba, która go posiada pociąga ku sobie i wskutek tego doznaje ludzkiej łaskawości. Greckie charis oznacza przede wszystkim pewien powab, promieniujący z każdego piękna, oddziaływanie o charakterze bardziej wewnętrznym ze strony dobra i wreszcie dary, które stanowią dowód łaskawości i hojności.
W chrześcijaństwie, mimo iż stanowi jedną z fundamentalnych rzeczywistości, pozostaje ciągle nierozpoznana w swej istocie. I nawet jeśli zgodzimy się z tym, że, jak uczy teologia, wyraża komunikowanie się Boga z człowiekiem, Jego zupełną darmowość i bezinteresowność w udzielaniu sie człowiekowi, ciągle pozostaje poza orbitą naszego głębokiego przekonania, albo raczej doświadczenia… Ośmielimy się powiedzieć, że wszystko przez tę ignorancję, bo jak uczą mistycy…
Łaska to przede wszystkim Ktoś, kto się daje
W doświadczeniu Teresy od Jezusa jest objawieniem się żywego i prawdziwego Boga. Tego, który w procesie bardzo bliskiej relacji przyjaźni udziela się jej aż do pełni zjednoczenia, aż do komunii. Jest zatem dynamicznym wydarzeniem relacji między nią a Bogiem i dzieje się w środowisku modlitwy. Teresa jednak nie używa zbyt często terminu łaski. Dla opisu tej rzeczywistości posługuje się wieloma innymi słowami, które raczej nie były używane przez współczesnych jej teologów. Łączy je jednak pewna wspólna im cecha. Wszystkie, jednoznacznie definiują łaskę jako coś nierozerwalnie związanego z osobą. Zarówno z Osobą Boga (i w tym wypadku mowa o łasce nadprzyrodzonej) jak z osobą ludzką (łaska naturalna).
Zbyt pobieżna lektura kroniki powstawania nowych klasztorów i wspólnot, jaką jest Księga Fundacji może zrodzić wrażenie, iż trudno tam dopatrzeć się tego, co my dziś rozumiemy pod pojęciem łaski. Niemniej jednak warto się jej przyglądnąć bardziej uważnie, aby wyłowić cenne okruchy w wydawałoby się mętnej strudze codziennych zmagań z prozą życia. W Fundacjach pisze wiele o trudnościach, kłopotach i problemach, ale też o sukcesach związanych z dziełem. Tak konstruuje kronikę fundacyjną, iż staje się ona jednocześnie przewodnikiem po drogach jej duchowego doświadczenia. Przekonuje w nim, że łaska to przede wszystkim Obecność. Oprócz wiernych towarzyszy: Juliana z Awilli, Any od św. Bartłomieja, i innych, którzy z nią podróżowali i pomagali, najwierniejszym i najbliższym towarzyszem pozostaje zawsze Bóg.
Do tej świadomości dochodziła w długim i stopniowym procesie. I chociaż w samej Księdze Fundacji praktycznie nie można tego odnotować, wiemy o tym z innych jej pism. Począwszy od przelotnych spotkań, poprzez stałą obecność, aż do pełni komunii z Bogiem.
Ta nadprzyrodzona Obecność realizuje się w jej osobie poprzez Ducha Świętego. Proces, jak zazwyczaj, rozpoczynał się odkryciem obecności Boga w stworzeniu. Właśnie o takim momencie mówi Teresa gdy przypomina sobie początki swej głębokiej relacji z Bogiem: „…widok pól, wody, kwiatów. W tych rzeczach odnajdywałam przypomnienie o ich Stwórcy, to znaczy przebudzały mnie, skupiały mnie i służyły za książkę” (Ż 9, 5). Co ciekawe, tę samą prawdę przypomina również u szczytu swej komunii z Bogiem: „Gdy pewnego razu pozostawałam w modlitwie, uobecniło mi się w bardzo krótkiej chwili…, jak są widziane w Bogu wszystkie rzeczy i jak On doświadcza ich wszystkich w Sobie” (Ż 40, 9). Proces świadomości daru Bożej łaski zatacza jeszcze szersze kręgi. Od tego co zewnętrzne Teresa dociera do własnego wnętrza, uprzywilejowanej przestrzeni zamieszkiwania i udzielania się Boga: „Nieoczekiwanie pojawiło się we mnie tak silne odczucie obecności Boga, że w żaden sposób nie mogłam wątpić, że On jest wewnątrz mnie, albo ja cała zatopiona w Nim” (Ż 10, 1).
Niewątpliwie, trudno to zrozumieć bez doświadczenia. Sama Teresa długo powątpiewała w swe odczucia: „W pierwszych początkach taka była nieświadomość moja, że nie wiedziałam o tym, iż Bóg jest obecny we wszystkich stworzeniach; gdy więc na tej modlitwie czułam Go tak obecnym w duszy swojej, zdawało mi się to rzeczą niemożliwą. A jednak niepodobna mi było nie wierzyć, że jest we mnie, tak żywo czułam i tak jasno zdawało mi się, widziałam obecność Jego” (Ż 18, 15). Niektórzy teologowie i znawcy Teresy twierdzą, że posiada ona pewność łaski Bożej, łaski uświęcającej (M. García Ordás). Głębokie życie wewnętrzne, doświadczenie bliskiej, zażyłej i przyjacielskiej relacji z Bogiem pozwoliło jej nabyć pewności, że Bóg jest obecny w jej wnętrzu. Tę Obecność Boga utożsamia więc z Jego łaską.
Łaska to życie w pełni, w zaufaniu
Nie chodzi nam tutaj o dynamikę życia zabieganego od rana do wieczora, w którym nieustannie przemieszczamy się najszybszymi i najbardziej dogodnymi do tego środkami lokomocji. Nie chodzi nam o życie, w którym przeżywana aktywność widziana jest jako jedyny i konieczny czynnik rozwoju osobowego. Chodzi nam tu raczej o styl życia, w którym aktywność, bo o niej jest najczęściej mowa w Księdze Fundacji, jest jednocześnie przestrzenią ludzkiej realizacji oraz przeżywania komunii z Bogiem. To sposób na życie, w którym każda, absolutnie każda czynność i chwila ma sens i cel.
Jedną z charakterystycznych cech tego nowego stylu życia jest to, że „…my sami już nic nie działamy. Wszystko, co w nas się dzieje, można powiedzieć, jest własnym i wyłącznym działaniem Pana” (Ż 27, 7).
Owa nowość Teresy dotyczyła przede wszystkim jej wewnętrznej uległości, czyli bezgranicznego zaufania. Doświadczała go szczególnie u początku każdej fundacji. Często bowiem nie posiadała praktycznie żadnych środków materialnych. „Pozwolenie wreszcie otrzymałam, ale nie było ani domu, ani szeląga na jego kupienie” (F 3, 2) stwierdza przy powstawaniu klasztoru w Medina del Campo, czy w Sewilli, o której pisze: „Wreszcie i dom ten chwilowo tylko był najęty i nie miałyśmy własnego” (F 24, 17).
Wiedząc, że Teresa lubiła sama przygotować dokładnie każdy szczegół, że była doskonałą administratorką dóbr, zarówno materialnych jak i duchowych, możemy śmiało przypuszczać, iż ufność i tym samym uległość, do której została zmuszona wcale nie była dla niej czymś łatwym. Tam właśnie naczęściej objawiała się łaska. Tam właśnie najczęściej objawiał się Bóg.
To mocą tej łaski Bóg wybiera i obdarza swymi dobrami. Co więcej, to ona staje się gestem rozpoznania, wiąże tego, kogo wybiera i domaga się wymiany, wspólnoty. W swej hojności przekracza wszelkie granice, staje się niewyczerpanym źródłem energii. A ponieważ jest podstawą przemiany i działania człowieka, domaga się ustawicznej współpracy…
Usłyszeć wezwanie…
Wrażliwa na działanie łaski Teresa, potrafi też dostrzec jej dotknięcia w drugim człowieku. Zachwyca się potęgą i wszechmocą Boga, który w uległych duszach potrafi okazać tak wielkie bogactwo, którego nic nie może zaćmić. Na kartach Księgi Fundacji z wielką radością opisuje niektóre powołania do klasztorów, które zakładała. Cieszy się nimi i wysławia łaskawość Pana, tylko do Niego odnosząc wszelkie dobro, którym obdarzony jest człowiek.
Przy opisie fundacji w Valladolid, św. Teresa wiele miejsca poświęca pewnej rodzinie, gdzie zauważa szczególną moc działania Boga. Wdowa po gubernatorze Kastylii i jej czworo dzieci, które Pan wszystkie powołał do swojej służby, które “Pan raczył przyjąć za swoje” ( F 10,8 ). Najmłodsza z córek, Kasylda jest tym powołaniem do Karmelu, które Teresa postanowiła szeroko opisać i skomentować, aby dać świadectwo potężnego działania łaski powołania.
Młodziutka, 11-letnia dzewczyna zostaje zaręczona ze swoim stryjem, aby zapewnić ciągłość nazwisku rodowemu. “Zrazu panienka kochała się w zbytkach światowych, w strojach wspaniałych, odpowiednich do wysokiego jej stanu, zdolnych zatem olśnić umysł tak młody. Ale nim jeszcze skończył się drugi miesiąc zaręczyn. Pan zaczął oświecać ją wewnętrznie, choć jeszcze nie rozumiała tych boskich Jego natchnień” (F 10,14). Boskie pociągnięcia zawsze są delikatne, nie niszczą, nie zmuszają, nie nakazują. Ciche pukanie łaski, która czeka na decyzje człowieka.
Młoda Kasylda zaczyna tracić upodobanie w życiu, które ją otacza. Nie umie nazwać zachodzących w niej zmian: „Nade wszystko zaś przywiązanie do narzeczonego wciąż ją powstrzymywało od ostatecznego postanowienia, a wszystko to razem w bolesnym ją trzymało zawieszeniu i rozterce wewnętrznej” (F 10,15). Czasem chcielibyśmy wiedzieć, co się w nas dzieje…Łaska pobudza, jej nowość niepokoi i każe zadawać sobie pytania. Rozterka towarzysząca temu działaniu ma skłaniać do poszukiwania woli Bożej, do wpatrywania się w ten tajemniczy głos, który czegoś się domaga.
Bóg jest łagodny w swoim działaniu i dopasowuje się do rytmu człowieka. On nie chce niewolników, chce nas wolnych w miłowaniu. Jednocześnie owocem łaski jest postawa nie tyle drżąca i zalękniona przed podjęciem decyzji, ale energicznie podążająca ku coraz wyraźniej objawiającemu się światłu: „Lecz Pan, chcąc ją mieć dla siebie, powoli zacierał w jej sercu to ziemskie przywiązanie i coraz żywsze w niej rozniecał pragnienie opuszczenia wszystkiego. (…)Czując już w sobie wolę i serce wolne od więzów, które je krępowały, postanowiła wreszcie bez podziału oddać je Bogu i z tym postanowieniem, z którym dotąd się kryła, naprzód zwierzyła się siostrze” (F 10,16).
Cała następująca później burzliwa historia, która towarzyszyła temu powołaniu jest opisem wydarzeń, gdzie łaska walczy przeciw całej dywizji ludzkiej logiki. Człowiek ogarnięty jej mocą, której uległ, posiada w sobie siłę, która może wprawiać w zdumienie innych, ale i jego samego. Siła ta to wewnętrzna pewność, że oto wybór dokonany, podążanie we właściwym kierunku, ku spełnieniu pragnienia Boga. Pragnienie to staje się również pragnieniem człowieka tak żywotnym, że znajduje swój wyraz w zdeterminowanym postanowieniu pokonania wszelkich przeszkód.
Powołanie Kasyldy jest jednym z tych, które w niezwykły sposób ukazują delikatność wezwania łaski, coraz głębsze poznanie i stopniowe odrywanie od tego, co przeciwne powołaniu. Teresa opisuje, jak wiele przeciwności można napotkać i jak wiele zależy od uległości człowieka. Ostatecznie, kiedy Kasylda przekroczyła furtę klasztorną „dano jej zaraz habit i tak wreszcie dokonała się święta sprawa, którą Pan był w niej łaską swoją rozpoczął. Niebawem też boska miłość Jego poczęła jej za wierność, jaką Mu okazała, odpłacać hojnością duchowych darów swoich, a ona z niewypowiedzianą radością służyła Mu w pokorze niezrównanej i zupełnym wyzuciu się z wszystkiego” (F 11,10).
Św. Teresa zawarła w Księdze Fundacji kilka opisów powołań i sposobów, jak Pan swoją łaską pobudza, pociąga, przeprowadza i zachowuje. Warto zapoznać się z nimi, chociażby przykład Anny od Matki Bożej (F, 1-2), Mariana od św. Benedykta (F 17, 7-12) czy Beatryczy od Matki Bożej (F 26, 3-16).
Nie wystarczy jednak powiedzieć lasce: tak, tylko raz. Musimy być ciągle zatroskani o to, by jej ulegać. Skoro więc czynna jest poprzez miłość, staje się płodną i daje początek nowemu istnieniu (J 3, 3 nn), istnieniu w Duchu Świętym, który ożywia synów Bożych (Rz 8, 14-17).
o. Jerzy Nawojowski OCD