Piotr z innymi uczniami postanowili pójść łowić ryby. Podobnie jak wtedy, gdy Jezus miał go powołać. I podobnie jak wtedy, nic nie złowili. I znowu Jezus interweniuje i dzięki Niemu mają pełną sieć ryb. W tym momencie Jan odkrywa prawdę i krzyczy: „To jest Pan” (J 21:7). Piotr nie czeka długo. Ubiera się szybko i skacze do wody. Ten, który kiedyś chciał kroczyć po wodzie, teraz wskakuje do niej, byle jak najszybciej dostać się do Pana. Być może chciał zapewnić sobie chwilę samotności, by móc porozmawiać z Nim twarzą w twarz? Czy ja byłbym zdolny zaryzykować tak wiele i skoczyć do wody, żeby móc spotkać Jezusa?
Wiemy, co działo się pomiędzy tymi dwoma spotkaniami – powołaniem Piotra (Łk 5:1-11) a śniadaniem nad Jeziorem Tyberiadzkim (J 21:1-23). Kilka razy Piotr nie zgadzał się z Jezusem, nie chciał pozwolić Mu wypełnić woli Boga. Ostatecznie zaparł się Go, gdy Ten szedł na mękę. Wtedy mogli tylko wymienić spojrzenia.
Jesteśmy więc świadkami kolejnego spotkania – tym razem Piotra, który doświadczył swojej słabości, i Jezusa Zmartwychwstałego. Piotr, który trzy razy wyrzekł się Jezusa i powiedział, że Go nie zna (J 18:15-27), teraz trzy razy pytany jest przez Jezusa o to, czy Go kocha. Jezus jednak reaguje zaskakująco. Nie obwinia Piotra, nie czyni mu wyrzutów. W zamian za to po każdej odpowiedzi przekazuje mu władzę nad owczarnią, mówiąc: „Paś owce Moje!” (J 21:15.16.17).
Dziwne, prawda? To nie to, czego byśmy się spodziewali. Ten, który zdradził Jezusa, dostaje od Niego nowe zadanie – ma troszczyć się o Jego Kościół. Zapewne Jezus znalazłby wielu takich, którzy po ludzku nadawaliby się do tego zadania o wiele lepiej. Ale Piotr miał dwie cechy, które Jezusowi wystarczyły.
Po pierwsze, Piotr naprawdę szczerze kochał Jezusa. Nie miał co do tego wątpliwości. Właściwie od ich pierwszego spotkania podziwiał Jezusa. I wraz z przebywaniem z Nim odkrywał w sobie prawdziwą miłość do Niego. Po drugie, doświadczył swojej słabości. I to właśnie wtedy, gdy czuł się najbardziej silny. Przyrzekał wierność, a zdradził. Odkrył prawdę o sobie. Sam jest tylko słabością. Bez Jezusa nic nie może.
o. Marcin Fizia OCD
Czytaj w najnowszym Głosie Karmelu