W ramach przygotowania do 80 rocznicy męczeństwa św. Teresy Benedykty od Krzyża – Edyty Stein, proponujemy kolejne rozważanie autorstwa o. Mariana Zawady OCD.
Na obrazku z profesji wieczystej umieściła słowa św. Jana od Krzyża: „Moim jedynym powołaniem będzie odtąd bardziej miłować”. Wiele o miłowaniu przeczuwała, zwłaszcza, gdy odkryła Boga: “Miłość jest tym, co najbardziej wolne ze wszystkiego, co istnieje; ofiarowaniem siebie samego, czynem siebie posiadającego, tj. osoby. U Boga jest to czyn osoby, która (…) jest samą miłością, czyli której istnienie jest miłością. Dlatego sama miłość musi być osobą: osobą miłości. (…) Miłość jest życiem w najwyższej doskonałości; jest istnieniem, które się wiecznie oddaje, nie doznając umniejszenia, i wieczną płodnością. Stąd Duch Święty jest darem: nie tylko wzajemnym oddaniem się Osób Boskich, lecz udzieleniem się bóstwa «na zewnątrz»; w Nim zawarty jest Boży dar dla stworzenia”.
O miłości wiedziała, za św. Janem od Krzyża, że „miłość stwarza podobieństwo mię¬dzy miłującym i umiłowanym”. Chciała iść tą drogą upodobnienia ziemi do nieba, człowieka do Boga. Zdawała sobie sprawę, że miłość, która rodzi się w sercu człowieka może być nasycona egoizmem, który zamyka serce: „Miłość ludzka dąży do tego, by mieć dla siebie swój przedmiot ukochania. Kto kocha ludzi jak Chrystus, pragnie, by oni należeli do Boga a nie do niego. Oczywiście, w ten sposób zapewniamy sobie ich posiadanie na wieki. Jeśli zdobędziemy człowieka dla Boga, jesteśmy z nim zjednoczeni w Bogu, podczas gdy chęć zdobycia go dla siebie prowadzi często do tego, że prędzej czy później go tracimy”.
Jeżeli się przykładamy do drogi miłości, Bóg nas wspiera: “Dajesz mi boskie poznanie, odpowiednio do całej zdolności i pojemności mojego rozumu. I stosownie do pomnożonej siły mej woli, rozpalasz mnie miłością”. Miłość do Boga objawia się w naszym posłuszeństwie:
„Bądź wola Twoja” – musi w pełnym wymiarze stać się wytyczną życia chrześcijańskiego. Musi określać przebieg dnia od świtu do nocy, przebieg roku i całe życie. Wtedy stanie się też jedyną troska chrześcijanina. Wszystkie inne troski Pan weźmie na siebie”.
Gdy człowiek zdobędzie się na odwagę, by miłować bezkompromisowo, Bóg zaczyna działać coraz mocniej i udziela swej miłości: „W zapomnieniu samego siebie trzeba się całkowicie i bez reszty oddać Bogu, aby stworzyć w sobie miejsce dla Jego życia. A życiem Bożym jest miłość płynąca potężnym strumieniem, miłość bezkompromisowa i dobrowolnie siebie dająca. Miłość, która chorych uzdrawia a umarłych wskrzesza, która strzeże i prowadzi, karmi, uczy i wychowuje. Miłość, która smuci się ze smutnymi, raduje z radującymi, która każdemu daje potrzebne łaski do wypełnienia w sobie ojcowskich zamierzeń Boga. Słowem – miłość Serca Bożego”.
Ta miłość jest mocniejsza od śmierci. „Miłość będzie naszym życiem wiecznym i już tu musimy do niej zbliżyć się tak, jak to tylko możliwe. Jezus stał się człowiekiem, aby dla nas być drogą. Co więc należy uczynić? Ze wszystkich sił opróżniać siebie: umartwiać zmysły, pamięć uwalniać od obrazów tego świata i poprzez nadzieję kierować ją ku niebu; umysł ogołocony z naturalnego badania i roztrząsań skierować na Boga w prostym spojrzeniu; wolę w miłości poddać woli Bożej”.
„Życie Boga, które rozwija się w miłującej Go duszy, to nic innego, jak samo troiste życie Bóstwa. Boć przecież oddaje się ona Trójjedynemu. (…) I jej życie zespala z Duchem Świętym, przekształca się w boski wylew miłości”.