W ramach przygotowania do 80 rocznicy męczeństwa św. Teresy Benedykty od Krzyża – Edyty Stein, proponujemy kolejne rozważanie autorstwa o. Mariana Zawady OCD.
Podążanie za prawdą, chociażby za najwyższą cenę – oto droga Edyty Stein. Prawda, najpierw była dla niej kwestią czysto intelektualną, następnie, przyjęło formę: jak być prawdziwym (jak związać ideę prawdy z życiem), wreszcie, jak zjednoczyć się z Prawdą. Wierna tej drodze nie boi się opuścić swego mistrza Edmunda Husserla, porzucić synagogalnej przynależności wyznaniowej, pożegnać środowiska świeckich Kościoła niemieckiego, opactwa w Beureon, by poświęcić swe życie osobowej Prawdzie – wstępując do Karmelu w Kolonii.
Wyrosła w środowisku, w którym ceniono prawdę. O swej matce Auguście Stein napisała w autobiografii: “Matka, chociaż jest dobra i gotowa do pomocy – to jednak niektórych wad charakteru nie znosi, przede wszystkim zaś kłamliwości…”
Droga ku prawdzie rozpoczęła się najpierw fascynacją sobą, swoim światem, co znakomicie podbudowuje fenomenologia: poprzez to, co się spostrzega (noesis), i to, co się przeżywa (noema), dociera się do istoty rzeczy w serii wglądów, odsuwając to, co jest nieznaczące, czy też przesłaniające istotę. Pasją pierwszego okresu była „istota rzeczy” i możliwość uczestniczenia w życiu drugiego podmiotu (wczucie).
Lecz poza własną świadomością istnieje realny, niezależny od poznającego świat, który się „przedstawia”, prezentuje, ale też sobą fałszuje. Edyta miała potrzebę skonfrontowania stanów oczyszczonej, bezzałożeniowej świadomości z realnością i oddaje się lekturze św. Tomasza z Akwinu, porównując ją z założeniami filozofii Mistrza Husserla (pisze „Fenomenologię Husserla a filozofię św. Tomasza z Akwinu”, następnie „Akt i potencja”, co koronuje swoistą summą filozoficzną „Byt skończony a byt wieczny”). Wypracowuje własną drogę w sporze o prawdę.
Lecz pyta dalej, bo realność nie kończy się na tym co widzialne. Już na ostatniej stronie rozprawy „O zagadnieniu wczucia” pyta o „istotnościową możliwość rzetelnego doświadczenia” z „czysto duchowymi istotami”, czyli o fenomen religijny. Jej „warsztat fenomenologiczny” i doświadczenie prawdy się poszerza. Szlachetny umysł zostaje wzmocniony i upewniony przez wiarę.
Prawdę ostatecznie odkrywa w tradycji Kościoła katolickiego, mimo tylu pięknych doświadczeń i świadectw ze strony protestantów (np. Jadwigi Conrad-Martius czy Reinachów).
W dojrzewaniu Edyty, poprzez kolejne prace z antropologii i teologii widzimy, że odkrywa związek pomiędzy prawdą i miłością. A więc, można by powiedzieć, że stała się miłośniczką prawdy, prawdziwym filozofem – (filo-sofia=umiłowanie prawdy).
Odkrywa prawdę o miłosnym udzielaniu życia pochodzącym od Stwórcy, o prawdziwości mocniejszej i jaśniejszej niż ludzkie możliwości, o zgodności Boskiego i ludzkiego logosu. Jaśniała prawdą mówić o promieniowaniu ducha.
Ostatnim etapem „filozofowania” Edyty jest przekonanie, że prawdę nie tylko należy poznać, ale prawdzie należy się poświęcić. Oddaje Jej życie w dramatycznym scenariuszu, gdzie to, co rozumne i szlachetne zostaje zgniecione w kłamstwie nienawiści. Poświęca życie prawdzie jak Chrystus – Miłośnik Prawdy.