Różnymi drogami Bóg prowadzi człowieka. Nie ma jednej drogi. Niektórzy idą do Boga od zwycięstwa do zwycięstwa, wędrują szlakami cnoty i doskonałości. Postępują naprzód z lekkością i zapałem. Inni natomiast, a jest ich zdecydowanie więcej, idą do Boga od upadku do upadku, z wielkim trudem i zmaganiem.
Nie człowiek sobie wybiera drogę do Boga. Bóg to czyni. Bóg jednych wprowadza na drogę światła i cnoty, innych zaś prowadzi drogami mroków i słabości. Niektórzy współcześni autorzy, jak André Daigneault czy Catherin de Hueck Doherty są przekonani, że XXI wiek będzie stuleciem ludzi słabych, ludzi, którzy do Boga pójdą drogami niedoskonałości.
Drogi niedoskonałości to szlaki nacechowane boskimi paradoksami. Drogi te nie podążają w górę, nie są wspinaczką po stromych stopniach cnoty, na czubek bezbłędności. Są schodzeniem w dół, coraz niżej, w głąb własnego ubóstwa i pokory. Nie polegają na zdobywaniu, ale na traceniu. Nie prowadzą do duchowego ubogacenia, ale do bolesnego ogołocenia i duchowego ubóstwa. Nie wiodą przez przyjemne dla oka i skąpane w świetle krainy ducha, są przedzieraniem się przez ciemność nocy i gęstwinę słabości. To drogi na opak: od mocy do słabości, od niezależności do zależności, od bogactwa do ubóstwa, od światła do ciemności, od wiedzy do jej braku. Nic wiec dziwnego, że tak wielu, których Bóg chce prowadzić tymi drogami wycofuje się i zniechęca. Nic wiec dziwnego, że dla tak licznych są one równoznaczne z błądzeniem i utratą boskich darów. Tak liczni są Ci, którzy obwiniają się za to, że idąc do Boga utracili światło, zapał, chęci, że doznają słabości i popełniają te same błędy. I nie rozumieją, że to nie z ich winy znaleźli się w ciemnym labiryncie, ale sam Bóg wprowadził ich w tę otchłań nędzy, aby nauczyli się prawdziwie kochać i nie polegać na sobie.
Drogi niedoskonałości nie są usłane różami. To kamieniste drogi duchowego ogołocenia. Są to jednak drogi święte, na których odkrywa się darmowość Bożej miłości i radość bycia dzieckiem.
o. Jakub Przybylski OCD