„Nie mogąc znieść ognia miłości płonącego w mojej piersi kiedy żyłem między ludźmi, postanowiłem żyć w samotności na pustyni…
Wołałem Cię, o Eklezjo, a nie odpowiadałaś, szukałem Cię w sercu gór, lasów, na najbardziej samotnych szczytach i nie znajdowałem Cię… w pięknych porankach wiosny, w spokojnych wieczorach lata, w lodowatych nocach zimy i pogodnych nocach lata, w grotach i na wierzchołkach górskich, szukałem Cię i nie znajdowałem…
Gdzie więc wtedy byłaś?
Och, byłaś tak blisko, a ja o tym nie wiedziałem: byłaś we mnie samym, a ja szukałem Cię tak daleko!” (MRel, s. 496-497).
Mistycy poruszają się na granicy słów i milczenia… niewypowiedzianego zachwytu nad dotykaną Tajemnicą. I choć miłość przynagla, by rozgłaszać ją na dachach, zmusza równocześnie by dotknąć ubóstwa, niemożności werbalizacji doświadczenia, które rzuca na kolana… Pragnienie nazwania istoty rzeczy po imieniu jest tak wielkie, że spędza sen z powiek dopóty, dopóki nie stanie się jasną zapowiedzią pełni. I niesie odpocznienie…
Błogosławione poszukiwanie. Błogosławiona tęsknota. Ona rodzi nadzieję spełnienia. Ona też, będąc świadkiem spotkania z Tym, o którym wiemy, że nas kocha, demaskuje Świadków Boga. To ci, którzy w codzienności szepczą modlitwę św. Augustyna: „Niespokojne jest serce moje póki nie spocznie w Tobie…” Mistycy wraz z doświadczeniem Boga otrzymują również łaskę rozumienia tego, co dzieje się w ich wnętrzu. Mało tego, umieją je wyjaśnić i przekazać innym.
Bł. Franciszek Palau y Quer, Założyciel Karmelitanek Misjonarek, to jedna z tych postaci, których doświadczenie Boga przyjęło w Kościele konkretną formę. Tajemnica Kościoła tak wypełniła życie Ojca, że stała się wiodącą treścią jego duchowego procesu. Jak wyglądała ta droga? Pozwólmy by sam Franciszek nas nią poprowadził.
Długie poszukiwanie…
Bóg wypisał na tablicach jego serca prawo: „Będziesz kochał ze wszystkich twych sił…” Ze Słowa, które przenika wnętrze skuteczniej niż miecz obosieczny, zrodziła się pasja… Pasja miłości, która rosła i rozwijała się, jak powie Franciszek, już od dzieciństwa. Świadomość tego, że żyje, by kochać i być kochanym oraz jasno określony cel duchowej wędrówki zrodziły pytanie o imię Oblubienicy oraz Jej istotę. „Kogo kochałem? Kim była rzecz umiłowana?”
Miłość szuka dopełnienia w Kimś nie w czymś. Stąd więc to wytrwałe, długoletnie wołanie Franciszka: Quién eres tú? Kim jesteś?… Dónde estás? Gdzie jesteś? Tęsknota duszy rozmiłowanej, znanej nam także z Pieśni Duchowej św. Jana od Krzyża, mocno rani i powoli obejmuje całego człowieka. Bł. Franciszek Palau szukał swej Umiłowanej w Bogu. Żył nadzieją, że w końcu uda mu się z Nią spotkać twarzą w twarz. A Pan… ma swój czas. Właściwie On go nie liczy, żyje poza czasem… Słowa: „Oto przechodziłem obok ciebie i ujrzałem cię. Był to twój czas, czas miłości” nabierają wartości dopiero z perspektywy czasu.
Drogą, na której Franciszek pragnął odnaleźć coś, co by zaspokoiło w pełni jego aspiracje i potrzebę miłości była droga życia zakonnego. Konkretnie – Karmel. Znając Karmelitów Bosych, zafascynował się żarliwością proroka Eliasza, wielkimi czynami Teresy od Jezusa i kontemplacyjnym milczeniem Jana od Krzyża. Właśnie wtedy zrodziło się w nim przeczucie, że to tutaj Bóg pragnie odkryć przed nim ideał konkretnej miłości, która miała stanowić cel jego życia. Pewność co do swego karmelitańskiego powołania wyrazi później w słowach: „Aby żyć w Karmelu, potrzeba mi było tylko jednego: powołania. Co do tego byłem przekonany tak wtedy, jak i dziś…” Eliańsko–terezjańska żarliwość i kontemplacyjne milczenie tworzyły niepowtarzalny klimat sprzyjający poszukiwaniu Umiłowanej. Pragnienie poznania Jej imienia, Jej istoty naznaczyło kolejny etap jego duchowego procesu: „Uznając, że wszystkie piękna materialne nie są tym, czego szukałem, ponieważ jedynie podsycały żar mojego serca, zadając mu, bez wytchnienia i bez pocieszenia, coraz większe udręki, zdecydowałem się pozostawić je wszystkie i schronić się w klasztorze, aby zobaczyć, czy może tam Cię znajdę, o Eklezjo” (MRel, s. 495).
Stopniowe odsłanianie się Tajemnicy…
Boga odkrywamy tylko w takim stopniu, w jakim On Sam chce się nam ujawnić… Ważne jest, jak uczą Mistrzowie Karmelu, by Bóg zastał duszę otwartą. Wówczas może rozgościć się w niej Tajemnicą, którą chce przez nią objawić. Często, przybierając niepowtarzalną formę, jest dla duszy zaskoczeniem, nowością.
Franciszek Palau wyzna: „Spędziłem moje życie na poszukiwaniu przedmiotu mojej miłości – Eklezji – dobrze wiedząc, że istnieje, ale jakże byłem daleki od myślenia, że jest ona taka, jaki jest” (MRel, s. 204). Bóg odkrywa Siebie powoli, stopniowo, tak, by nowa treść Jego miłości miała czas na wyburzenie istniejących wyobrażeń. Wszystko zaczyna się od zranienia, bolesnego dotknięcia: „Gdzie się ukryłeś, Umiłowany i mnieś wśród jęków zostawił? Uciekłeś jak jeleń, gdyś mnie wpierw zranił…”. Ten rozmiłowany głos duszy, z Pieśni Duchowej, odbija się echem u Franciszka: „O Eklezjo umiłowana, zraniłaś śmiertelnie moje serce” (MRel, s. 86). Bóg zaczyna rozbudzać w duszy tęsknotę spotkania… Św. Jan od Krzyża powie: „wzrasta dręczące pożądanie, by Go ujrzeć.”
Tak właśnie rodzą się nowi mistycy. Tak kształtowało się doświadczenie Boga we Franciszku Palau. Drogę poznania wyznaczała miłość – miłość Boga i bliźniego będąca najwyższym ideałem jego życia. Potrzebował wcielenia tej konkretnej idei, dlatego Kościół – Eklezja – staje się dla niego żywą osobą, Umiłowaną, ku której kierują się jego pragnienia. (Dla poprawnego odczytania doświadczenia Franciszka Palau warto wspomnieć, że Kościół w języku hiszpańskim – Iglesia – występuje w rodzaju żeńskim. Stąd będzie się do Niego zwracał w sposób właściwy osobom zakochanym)
Pierwsze spotkanie z Umiłowaną to spotkanie z Kościołem prześladowanym, ranionym. Są to trudne czasy dla życia zakonnego tak w Hiszpanii, jak i w całej Europie. Lata 1835-1840 naznaczyły kraj dramatem bratobójczych walk, niesprawiedliwością i grzechem. Kościół stawał się powoli dominującą troską w życiu Franciszka. Miłość popychała go do służby rozpalając w nim pragnienie poznania najgłębszej istoty Umiłowanej – Kościoła.
Wobec niemożności jasnego wyrażenia przeżywanego doświadczenia, Franciszek, podobnie jak wielu innych mistyków, posługuje się językiem symboli. Biblijne figury kobiet, takich jak Rebeka, Sara, odsłaniają przed nim piękno Umiłowanej. W Rachel rozpoznaje małżonkę Baranka, piękną pasterkę, która strzeże stada swego Ojca. W Judycie widzi Kościół walczący, piękny, mocny, ten, który pokłada ufność w Bogu. Każda z napotkanych postaci biblijnych jest jednak tylko zapowiedzią, zwiastunką Tej, która skradła serce hiszpańskiego karmelity bosego.
W latach swej pracy duszpasterskiej, realizowanej w Barcelonie, Kościół przedstawia mu się jako Ukrzyżowane Ciało Chrystusa, zranione herezjami, błędami i grzechami. Coraz mocniej odzywa się pragnienie zjednoczenia z Chrystusem – Głową Mistycznego Ciała Kościoła.
Żmudne poszukiwanie, wierność pragnieniom, oczekiwanie przepełnione tęsknotą owocują wreszcie spotkaniem… szczególną łaską poznania. Kościół jawi się Franciszkowi jako konkretny i ostateczny przedmiot jego umiłowania. Przeżywa Go jako jedyną osobową rzeczywistość, z którą może bezpośrednio obcować sam na sam, tak jak z osobą umiłowaną. Jakże więc dziwić się słowom: „Szukam, o Eklezjo, w każdej służbie okazji do sprawiania Ci przyjemności. Ty wiesz, że Cię kocham, bo jakże to możliwe, aby poznawszy Ciebie, nie pokochać Cię?” (MRel, s. 229). Miłość nie jest bezczynna. Nie potrafi spocząć. Jest ogniem ogarniającym i trawiącym. Odczytuje pragnienia Umiłowanej i stara się je zaspokoić, bo, jak powie św. Jan od Krzyża: „Kochający wtedy jest zadowolony, gdy wszystko, czym jest i może znaczyć, odda Umiłowanemu…” Taki właśnie charakter posiada wyznanie miłości jakie składa swej Umiłowanej Bł. Franciszek: „Oddaję się Tobie we wszystkim czym jestem, co posiadam, czego pragnę i w tym, co mogę posiadać. Oddaję się Tobie, Kościele Święty, w miłości, posłuszeństwie, czystości i ubóstwie, w wierze i nadziei. Oddaję się Tobie, o Kościele, taki jaki jestem (…) uczyń mnie czystym, niewinnym, doskonałym, a takim będę”. (MRel, s. 254).
Dar i zadanie przebywania razem…
„Po czterdziestu latach spędzonych na poszukiwaniu Ciebie, o Eklezjo, znalazłem Cię tylko dlatego, że sama wyszłaś mi na spotkanie. Znalazłem Cię, bo pozwoliłaś się poznać.”
Kościół jawi się Franciszkowi jako Tajemnica Komunii: Bóg i człowiek tworzący jedno Ciało. „Moja umiłowana nie jest nikim innym, jak samym Jezusem Chrystusem, jako głową swojego ciała mistycznego, którym jest Kościół, tzn. Jezus i bliźni (…) Gdzie jest Chrystus, tam jest i Jego Kościół, ponieważ nie można wyobrazić sobie żywego ciała oddzielonego od swej głowy, ani głowy oddzielonej od swego ciała”.
Od tej chwili Franciszek nie potrafi już przeżywać swej miłości do Boga inaczej jak w miłości do bliźniego. Jego Umiłowaną jest Bóg i bliźni, zjednoczeni w jednym Ciele. Temu Ciału oddaje swe życie, nie zatrzymując niczego dla siebie. Czuje się własnością Kościoła: Boga i bliźniego. W Nim przeżywa swoją osobistą dynamikę miłości… Cieszy się, oczekuje i kocha.
Doświadczenie rzuca nowe światło na życie modlitwy i życie apostolskie. Maryja, której jako wierny syn Karmelu oddał swe powołanie, jawi mu się jako doskonały obraz Umiłowanej – Kościoła: „Maryja jest najdoskonalszym wzorem, który może wyobrażać nam Kościół Św. Wszystko, co istnieje i głosi się jako doskonałe, czyste, święte względem Maryi, odnosi się w sposób doskonały i wzniosły do Kościoła. Dziewictwo, macierzyństwo i czystość Maryi objawiają nam dziewictwo, macierzyństwo i czystość Kościoła”.
Franciszek dotyka pełni. Jasno poznaje sens swego posłania: „Moja misja sprowadza się do głoszenia ludziom, że Ty, o Kościele, jesteś nieskończenie piękny i godny miłości, i do mówienia im, że mają Cię kochać. Miłość ku Bogu, miłość ku bliźniemu: oto przedmiot mojej misji. Ty jesteś bliźnim, który w Bogu tworzy jedno”.
Miłujący się potrzebują bliskości. Uprzywilejowanym miejscem spotkania Franciszka z Kościołem była Eucharystia. Tajemnica, którą dane mu było kontemplować przekroczyła najśmielsze jego oczekiwania. „Chrystus ofiarowuje swoje Ciało i swoją Krew, oddaje się cały swojej Oblubienicy – Eklezji, tzn. zgromadzeniu tych, którzy przyjmują Komunię Świętą, oddaje się cały wszystkim i każdemu. Oblubienica przyjmuje Go i z chwilą, kiedy dotyka Jego Ciała, nie stanowią już dwojga, ale jedno mistyczne ciało, czyli Kościół i Jego Głowę, i poprzez ten sakrament osoba, która go przyjmuje, staje się członkiem jednego ciała razem z innymi, którzy Go przyjmują. W ten sposób wszyscy tworzą jedno ciało”.
Przyjmowanie Ciała Chrystusa nie jednoczy go już tylko z Bogiem, ale z każdym bliźnim, który spożywa je tak jak on. Odtąd, podczas każdej Eucharystii, Franciszek Palau ma świadomość, iż łączy się w jedno z każdym bratem i siostrą, z przyjacielem i wrogiem, z prześladowanym i prześladowcą. A jeśli tak, to miłość do Boga musi się konkretyzować w czynach spełnianych z miłości do bliźniego.
Doświadczenie duchowe Franciszka Palau stało się treścią charyzmatu Karmelu Misyjnego, który dziś – w wielu krajach świata – szerzy się również dzięki rodzinie Karmelu Misyjnego Świeckiego. Wdzięczni za dar bł. Franciszka Palau w Kościele i dla Kościoła wsłuchujemy się w słowa, które ten błogosławiony karmelita bosy powtarza także dzisiaj: „Patrz na to ciało, jakim jest Kościół, raniony i krzyżowany, biedny, prześladowany, pogardzany i wyszydzany i rozważając to ofiaruj się Mu, aby troszczyć się o Niego i aby ofiarować Mu swoją pomoc, jaka jest w Twojej mocy (…) Powtarzaj po wiele razy: strzeż mnie, Panie, a ja będę mieć staranie o Ciebie, ja zatroszczę się o Ciebie a Ty będziesz się troszczył o mnie, ja zajmę się całkowicie dobrem Twojego ciała mistycznego, którym jest Kościół, a Ty zaopiekujesz się mną”.
s. Lidia Wrona CM