Sopran dramatyczny
Otworzyłam oczy. Jeszcze brzmiały we mnie słowa z wczorajszego koncertu u sióstr boromeuszek: „Chwała Tobie, Słowo Mądrości, Boże żyjący wśród nas…”. Koleżanki jeszcze spały i zatęskniłam za chwilą samotności, żeby porozmawiać z Jezusem. Szybko ubrałam się i już miałam wyjść na molo, gdy przypomniałam sobie, że koleżanka też chciała iść na poranny spacer. Zrobiło mi się smutno, bo chciałam pobyć sama, ale obudziłam Grażynkę, jak jej wczoraj obiecałam i poszłyśmy razem. Duch Święty przygotował mi niespodziankę, pomimo rozmowy z koleżanką moje serce wydawało się, że śpiewa tak głośno jak huczące fale: „Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary…”. Fotografując Grażynkę na tle szalejących fal uśmiechnęłam się, śpiewając niesłyszalnie „Nie lękajcie się”. Następnie poszłyśmy do sióstr boromeuszek, koleżanka na kawę, a ja do kaplicy. Zmówiłam krótki pacierz i otworzyłam brewiarz. Po kilku wersach hymnu oczy mi się zamknęły i głowa opadła. Wiedziałam, że jest to efekt wczorajszego niezaplanowanego koncertu, szaleństwa do późnej godziny w dyskotece, a potem długich rozmów z koleżankami. „Domęczyłam” jednak Jutrznię, a przecież tak wiele miałam do powiedzenia Jezusowi. Pomyślałam o Matce Najświętszej – Królowej Zorzy, której poświęcona była kaplica i wyszłam do koleżanek na kawę z wielkim niedosytem, ale i nadzieją, że jeszcze tu dziś wrócę.
Próba śpiewu od 9.20 do 14.00 poprzedzona krótką modlitwą do Ducha Świętego, aby otworzył nasze oczy, uszy i serca. Przy końcu próby indywidualne zajęcia z emisji głosu. Usłyszałam „diagnozę” Brygidy – sopran dramatyczny. Pomyślałam: „Dlaczego? Ja nie chcę, to jest niemożliwe!” Było jednak możliwe, bo Brygida zna się na tym. Znowu mój bunt, dlaczego akurat ja? Ja nie chcę! Tak dobrze i lekko śpiewało mi się dotychczas. Odpowiedź przyszła przez usta Brygidy: „To twój głos, część ciebie, wyraża twoje wnętrze i musisz go pokochać, jak swojego podopiecznego”.
Kolacja poprzedzona krótką modlitwą. Po kolacji dziewczyny poszły popracować w wirtualnych ogródkach, a ja do kaplicy, gdzie zastałam Brygidę z brewiarzem w ręce. Dosiadłam się do niej czując radość, że nie sama odmawiam Nieszpory. Za chwilę nastąpiła najpiękniejsza część dnia – adoracja Przenajświętszego. Do kaplicy przyszło dużo wczasowiczów. Ja prosiłam o wytrwałość, gdy zaczną się trudności wynikające ze śpiewania sopranem dramatycznym. Następnie Msza Święta taka spokojna, modlitewna, w której wszyscy chętnie aktywnie uczestniczą. Atmosfera spokoju udzieliła się i mnie.
Wieczorne, wspólne wyjście na molo. Och, jak dobrze jest być razem
i razem podziwiać zachodzące słońce. Szczególnie tu nad morzem widać, że Pan jest Bogiem niebios.
Środa, Gospel
Mój dzień – Niedziela
Od poniedziałku do soboty, każdy mój dzień podobny jest jeden do drugiego. Rano modlitwa taka dłuższa, pełniejsza, z rozważaniem. Potem praca, Msza Święta, rodzina, modlitwa, spoczynek. W każdym takim dniu przebija się pośpiech, stres, zmęczenie.
Przychodzi niedziela… Rano modlitwa, taka jak zawsze. Potem czas na bibliotekę… Otwieram drzwi, wchodzę, czuję ciepło, zapach starych książek, drewna. Wiem, że tutaj spotkam Boga, ale inaczej niż codziennie.
Czas zatrzymuje się. Nigdzie się nie śpieszę. Oglądam książki, które potem opiszę w gazetce parafialnej. Przeglądam je, czytam, rozmyślam. Zastanawiam się, co Pan Bóg mówi do mnie przez te słowa. Czytam o Nim i o innych, którzy starali się żyć Jego życiem. Napełniam się tą ciszą i spotkaniem z Nim.
Każdy czytelnik jest łaską od Boga, gdy przychodzi do biblioteki, jest częścią mojego spotkania z Nim. Kończy się mój dyżur. Opuszczam bibliotekę z uczuciem sytości, a zarazem pragnienia następnego takiego spotkania. Mąż już czeka na mnie, razem idziemy do kościoła. Będąc na Mszy Świętej, czuję się tak, jakbym jeszcze nie zamknęła drzwi od biblioteki. Jestem bardziej niż zwykle skupiona, zamyślona… Dalej trwa moje spotkanie z Nim. Wychodząc z kościoła, powoli wracam do rzeczywistości. On jest we mnie. Widzę Go w mężu, dzieciach, mijanych ludziach. Każda sytuacja to On, każda chwila to On.
Radość we wspólnym spacerze, obiedzie, rozmowie. Tak umocniona Bogiem, razem z mężem, wkraczam w poniedziałek, początek tygodnia pracy, pośpiechu, stresu… z nadzieją, że przyjdzie znów ten dzień – Niedziela.
Niedziela, Krystyna
Żyć Karmelem w świecie, czerwiec 2011