Dziś wstałam nieco później, niż zwykle. Nie musiałam się spieszyć. Wtulona w ciepłą kołdrę, z czułością rozmyślałam o Jezusie. Potem krótki pacierz na kolanach i oddanie Jemu dnia przez Maryję. Także w czasie porannej toalety moje myśli były przy Bogu. To dla Niego umalowałam rzęsy. Moje zielone oczy były od zawsze obrazem stęsknionej miłości duszy. Gdy sięgnęłam po brewiarz, modlitwa Jutrzni napełniła mnie pokojem. Z uśmiechem przyjęłam słowa Psalmu 92: „Nawet i w starości wydadzą owoc, zawsze pełni życiodajnych soków”. Z pośpiechem poszłam na Eucharystię. Dla mnie jest to najważniejszy moment dnia. Często wieczorem tęsknię za tą chwilą. Każda część Mszy Świętej to inna słodycz ze spotkania z Jezusem, ale najpełniej i najpiękniej jest podczas Komunii Świętej.
Tego dnia wspólnie odmówiliśmy Litanię Loretańską przed Najświętszym Sakramentem i przyjęliśmy błogosławieństwo Chrystusa. Ono zawsze pozostawia we mnie trwały ślad. Po chwili adoracji udałam się na pobliski cmentarz, by pochylić się przed krzyżem katyńskim i zapalić znicz na grobie kapłanów. Wcześniej tam posprzątałam. Na tym cmentarzu nie mam nikogo bliskiego, więc chętnie to robię. Jeszcze raz wróciłam na plac kościelny, by pod krzyżem zapalić znicz dla uczczenia ofiar katastrofy lotniczej.
Potem był czas na zakupy, porządki i obiad. Czynności te starałam się wykonać ze skupieniem. Często myślałam o Jezusie, prosząc Go o serce nowe, pełne miłości i miłosierdzia. Takie jest mi teraz bardzo potrzebne.
Sobota, Gosia
Twoje słowo – pochodnią dla stóp moich
Przeżywałem rozgoryczenie. Czułem się smutny jak uczniowie Jezusa po Jego ukrzyżowaniu. Zadawałem sobie pytanie: Co dalej? W poczuciu bezradności starałem się wsłuchać w głos Kościoła, który ukierunkowywał moją wiarę słowami: „Ta ofiara przyniesie owoce”.
Trwał okres wielkanocny. Jak rozumieć mękę, a jak zmartwychwstanie? Odpowiedzi poszukiwałem w lectio divina. Tego dnia rozważyłem słowa: „To jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne” (J 6,40) oraz: „Tłumy słuchały w sku-pieniu słów Filipa” (Dz 8,6). Myślę, że ludzie będą i nas słuchać z uwagą, gdy będziemy umieli rozpoznawać wolę Bożą i posłusznie ją wypełniać. Gdy będziemy zachowywać przykazania Jezusa, On nie dozwoli, aby ktokolwiek z nas zginął lub zagubił się.
Środa, Piotr
Jak trafiłam do wspólnoty Świeckiego Karmelu
Wszystko rozpoczęło się w lipcu 2007 roku na Spotkaniu Młodych. Piękny lipcowy wieczór… siedzimy w namiocie z koleżankami i piszemy listy do samych siebie. Listy, które zgodnie z intencją organizatorów, miałyśmy dostać kilka miesięcy później. Koleżanki pisały, a ja siedziałam nad pustą kartką i nic nie mogłam wymyślić. Pomyślałam – bez sensu takie siedzenie i wyszłam na zewnątrz namiotu.
Moje puste spojrzenie zatrzymało się na namiocie, który stał obok – było zimno i padał deszcz. Weszłam, na podłodze siedziało kilka osób przed Najświętszym Sakramentem. Usiadłam zaraz przy wejściu – tak tylko na chwilkę… Po kilku minutach podeszłam bliżej. Siedziałam i nic nie mówiłam. Nic nie myślałam, a tylko patrzyłam na Tego, który był. W czasie modlitwy ofiarowałam Jezusowi wszystko, co mnie już od dawna męczyło: problemy rodzinne, poczucie bezsilności i winy, zmęczenie nadmiarem pracy, moje słabości i wady. Czułam, że już więcej nie udźwignę. Co na to Jezus? Zabrał wszystkie moje ciężary, a ja poczułam niesamowitą ulgę. Z tego doświadczenia zrodziła się myśl, co ja mogę Panu ofiarować w zamian? Odpowiedź przyszła równie szybko: siebie samą, taką, jaka jestem.
Po powrocie do domu życie nadal biegło swoim rytmem. Minęły 2 miesiące i nagle zapragnęłam wrócić do tego miejsca, w którym miałam możliwość przyjąć szkaplerz. Przypomniały mi się słowa ojca o spotkaniach w trzecie niedziele miesiąca. Pojechałam i wbrew sobie zostałam na całej Mszy Świętej, bo nie do końca chciałam w niej uczestniczyć. Minął kolejny miesiąc i znowu nadeszła trzecia niedziela, a ja biłam się z myślą: jechać, czy nie? Byłam zmęczona po całym tygodniu pracy, jednak kolejny raz, wbrew sobie pojechałam. Na miejscu zadawałam sobie pytanie: Po co tu przyjechałam? Odpowiedź nadeszła w słowach pieśni: „Być bliżej Ciebie chcę…”. Okazało się, że trafiłam na Eucharystię Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych. Zaczęłam przyjeżdżać na Msze Święte w kolejne trzecie niedziele. Zdobywałam informacje na temat Świeckiego Karmelu z internetu i powoli „oswajałam się” z myślą, że i ja mogę należeć do takiej wspólnoty.
W lutym 2008 r., po raz pierwszy uczestniczyłam w spotkaniu Świeckiego Karmelu. Zostałam przywitana bardzo życzliwie, a pierwsze zdanie, które usłyszałam to: „Droga na Górę Karmel jest piękna”. Kolejnych trzecich niedziel i wyjazdów oczekiwałam już z radością. Powoli poznawałam życie wspólnoty i poczułam, że jest to miejsce dla mnie. Zrozumiałam, że chcę tutaj być.
Gospel
Żyć Karmelem w świecie nr 2 (62) czerwiec 2010
DOŁĄCZ DO ŚWIECKIEGO ZAKONU: