12 lipca 1897 r. osłabiona gruźlicą i bliska śmierci s. Teresa od Dzieciątka Jezus zwierzyła się przeoryszy, matce Agnieszce od Jezusa, swojej rodzonej siostrze: «Nie mam już nic w rękach. Wszystko, co miała, wszystko, co zdobyłam, jest dla Kościoła i dla dusz. Konieczne będzie, aby Zbawiciel wykonał całą moją wolę w Niebie, ponieważ ja nigdy nie wykonywałam mojej woli na ziemi”. Jej siostra zapytała: „Będziesz na nas patrzeć z góry, prawda?” Teresa, o dziwo, odpowiedziała: „Nie, ja zstąpię”.
Dziesięć lat później francuski tekst „Dziejów duszy”, autobiografii Teresy, leżał już na stole papieża Piusa X. Jakiś czas wcześniej ukazało się również nieoficjalne tłumaczenie na język włoski, które trafiło w ręce siostry Marii Ravizzy, zakonnicy która przybyła do Lecce w 1905 r., aby kierować kolegium żeńskim powierzonemu jej kongregacji, siostrom Marcelinkom. To ona w 1908 roku po raz pierwszy rozmawiała z przeoryszą Karmelu z Gallipoli o tej karmelitance z Lisieux, która zmarła kilka lat wcześniej w opinii świętości. Matka Maria Carmela od Serca Jezusowego była w tym samym wieku co Teresa i nosiła wiele problemów tej wspólnoty. Zaczęła ona już wtedy przewidywać kryzys gospodarczy, który rozprzestrzenił się na całe Włochy i który w następnym roku doprowadził klasztor do ruiny. Przeorysza poprosiła o pożyczenie jej „Dziejów duszy”, a będąc pod wielkim wrażeniem, przekazała książkę siostrom.
Trzysta lirów to była w 1910 r. duża suma. Zadłużenie klasztoru było tak duże, że zakonnice nie były w stanie spłacić długu pracami hafciarskimi i przygotowaniem hostii dla diecezji. Na początku roku Matka Maria Carmela, pewna, że mała Teresa jej posłucha, postanowiła odprawić triduum do Trójcy Świętej, aby za wstawiennictwem s. Teresy od Dzieciątka Jezus prosić o rozwiązanie poważnych problemów utrzymania klasztoru. „Ufność czyni cuda” – napisała kiedyś Teresa do swojej siostry Celiny, zachęcając ją, by zawsze się modliła bez zniechęcenia. Tak więc na odpowiedź na modlitwy Matki Marii Carmeli nie trzeba było długo czekać.
W nocy z 15 na 16 stycznia przeoryszy przyśniła się młoda karmelitanka, która uśmiechała się do niej i zapraszała, by poszła z nią do pokoju przy kole, gdzie znajdowała się skrzynia z listą długów: „Słuchaj”, powiedziała, « Pan posługuje się niebianami jak ziemianami, oto pięćset lirów, którymi spłacisz dług wspólnoty». Przeorysza zaprotestowała, że dług wynosi trzysta lirów, ale tamta odpowiedziała: „To znaczy, że pozostałe będą na dodatkowe sprawy, tymczasem nie możesz ich trzymać w celi, chodź ze mną”. Myśląc, że śniła o Najświętszej Dziewicy, matka Maria Carmela nazwała ją tym imieniem, ale usłyszała odpowiedź: „Nie, moja córko, nie jestem naszą Świętą Matką, jestem Służebnicą Bożą, s. Teresą z Lisieux” . W ten sposób Teresa antycypowała, nadając sobie ten tytuł, otwarcie przygotowywanego procesu beatyfikacyjnego, który został zainaugurowany 12 sierpnia tego samego roku. Następnego ranka w pudełku znaleziono pięćset lirów w dziesięciu banknotach po pięćdziesiąt lirów, ku zdumieniu całej wspólnoty. Jeden banknot nadal jest przechowywany w Karmelu w Gallipoli.
Po znalezieniu pieniędzy cała wspólnota została poddana poważnemu i starannemu procesowi przez trybunał kanoniczny specjalnie powołany przez biskupa diecezjalnego. Matka Maria Carmela pospieszyła jednak z napisaniem do Lisieux listu, w którym szczegółowo opisała cud, który napełnił Matkę Agnieszkę od Jezusa – Paulinę (rodzoną siostrę Teresy) wzruszeniem, przede wszystkim z powodu szczegółu, do którego przeorysza Gallipoli nie przywiązywał wagi: we śnie, po przekazaniu pieniędzy, Teresa zrobiła ruch do wyjścia; przełożona zatrzymała ją, mówiąc: „Czekaj, możesz skręcić w złą stronę!”, ale Teresa odpowiedziała: „Nie, nie, moja córko, moja droga jest bezpieczna i ja też nie zbłądziłam!”.
Oto tekst wzruszającego listu wysłanego przez matkę Marię Carmelę do matki Agnieszki od Jezusa w Lisieux.
Karmel w Gallipoli, 25 lutego 1910 r.
Przewielebna Matko Agnieszko od Jezusa,
niech łaska Ducha Świętego zawsze gości w duszy Waszej Wielebności. Amen.
Przepraszam za mimowolne opóźnienie w odpowiedzi na Matki dwa bardzo cenne listy. Wiele okoliczności sprawiło, że zawiodłam w tym świętym obowiązku, ale Matka, tak dobra, z pewnością się nade mną zlituje.
Wyobraźcie sobie, jak bardzo przypadły mi do gustu Wasze pisma i jakie mam szczęście, że mogę polecić się modlitwie siostry najdroższej s. Teresy od Dzieciątka Jezus, mojej osobistej powiernicy! Ta piękna dusza, chociaż w Niebie, lubi przebywać i czynić dobro na tej ziemi, zwłaszcza duszom grzesznym, więc nie dziw się, moja wielebna Matko, jeśli droga Siostra Teresa, jako anioł wstawienniczy Serca Jezusowego, raczyła sprawić cud w naszym klasztorze, wykorzystując najniegodniejszą istotę tej świętej wspólnoty […]. Dlatego przesyłam Ci raport w języku włoskim, którego sobie życzysz, ale zachowaj go dla siebie, ponieważ w Rzymie znajduje się duży dokument z podpisami nie tylko wszystkich mniszek, ale także najdostojniejszego prałata biskupa i komisji wielebnych wśród takich jak święty ojciec Towarzystwa Jezusowego!
Noc przed 16 stycznia tego roku spędziłem trochę źle z fizycznymi cierpieniami; wybiła godzina trzecia i prawie wyczerpana, podniosłam się nieco na łóżku, jakbym chciał się odświeżyć, i zasnęłam. W samym śnie wydawało mi się, że dotyka mnie ręka, która podciągając koc, czule mnie okrywała. Wierzyłem, że jedna z moich mniszek przyszła oddać mi przysługę i nie otwierając oczu, powiedziałem: „Puść mnie, abym nie uległa przegrzaniu, jestem cała spocona, to nie jest dobra rzecz, naprawdę czuję, że tracę życie”. Wtedy nieznany głos powiedział do mnie: „Nie, moja córko, to jest dobre i nie odbierze ci życia”. Nie przestając mnie osłaniać i uśmiechając się, kontynuowała: „Słuchaj, Pan używa niebian tak jako ziemian, to jest pięćset lirów, którymi spłacisz dług wspólnotowy”. A kiedy odpowiedziałem, że dług wspólnoty wynosi trzysta lirów, ciągnęła dalej: „To znaczy, że pozostałe przeznaczysz na dodatkowe sprawy, tymczasem nie możesz ich trzymać w swojej celi, chodź ze mną”. Nie odpowiadając, pomyślałam: „Jak mogę wstać cała spocona?”. I od razu wnikając w moje myśli, dodał z uśmiechem: “nastąpi bilokacja”. I już znalazłam się przed celą w towarzystwie młodej karmelitanki, z której ubrania i welonu biło rajskie światło, które służyło nam jako eskorta. Zaprowadziła mnie do pokoju z kołem, kazał otworzyć małe pudełeczko z notatką o długu wspólnoty i wręczyła mi pięćset lirów. Patrzyłam na nią z radosnym zdumieniem i padłam na twarz w akcie dziękczynienia, mówiąc: Moja Święta Matko! Ale podnosząc mnie i pieszcząc z miłością, kontynuowała: „Nie, moja córko, nie jestem Matką Świętą, jestem natomiast Służebnicą Bożą, s. Teresą z Lisieux…! Dziś uczta w Niebie, uczta na ziemi!… wspomnienie Imienia Jezus!”. Wzruszona, zdumiona, nie wiedząc, co powiedzieć, bardziej sercem niż ustami, powiedziałam: Mamma mia! ta ciągła przemoc… nie mogłam już dłużej! Potem Niebieska Siostra położyła rękę na moim welonie, jakby chciała go naprawić i z braterską pieszczotą powoli się odsunęła. Czekaj, powiedziałam jej, możesz skręcić w złą stronę. I z anielskim uśmiechem odpowiedziała: „Nie, nie, moja córko, moja droga jest bezpieczna – ja nie zbłądziłam!”.
Obudziłam się bardzo zmęczona, ale przymuszająca się wstałam, poszłam do chóru, na Komunię św., itd. Siostry spojrzały na mnie i widząc mnie w tak złym stanie, koniecznie chciały wezwać lekarza. Poszłam do zakrystii i zastałem dwie zakrystianki, które absolutnie naciskały, żebym poszła do łóżka i wezwała lekarza. Żeby tego wszystkiego uniknąć, stwierdziłam, że wstrząsnął mną sen, po czym opowiedziałam im go z całą prostotą. Te dwie mniszki zmusiły mnie, żebym poszła i otworzyła skrzyneczkę, ale odpowiedziałam im, że nie należy wierzyć snom, bo one też są grzechem. Ale ich naleganie było takie, że z czystego współczucia podeszłam do koła, otworzyłam pudełko i… rzeczywiście znalazłam cudowną sumę pięciuset lirów!
Resztę pozostawiam do rozważenia!
Moja wielebna Matko, wszystkie czujemy się zdezorientowane taką opieką i tęsknimy za chwilą poznania małej siostry Teresy i naszej wielkiej patronki przy ołtarzach! Czy wyślesz mi „Dzieje życia” tego anioła po włosku? Doceniam to niezmiernie i będę ci wiecznie wdzięczna. Dziękuję również z całego serca za przesłaną mi drogą figurkę. Niech dobry Bóg obficie wynagrodzi za tak wielkie miłosierdzie.
Proszę przyjąć najserdeczniejsze wyrazy szacunku od całej wspólnoty, która poleca się Waszej świętej modlitwie.
A teraz pozwólcie, że w szczególny sposób polecę wam moją biedną duszę! Będziecie się dużo za mnie modlić, jestem tego pewna. Uważaj mnie za swoją siostrę (choć bardzo niegodną!), ponieważ jestem w tym samym wieku, co twoja niebiańska siostra!
Siostrzane pozdrowienia dla waszej drogiej wspólnoty, moja dobra Matko, i wierzcie mi w Panu.
Wielebnej Matki siostry i sługa,
Siostra Maria Carmela od Serca Jezusowego
****
za: https://www.facebook.com/CuriaGeneraliziaCS
Foto. Fr. Michele Piperis, ocd