Cisza
Wiesław Kamyszek
„Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” – to słowa Pana Jezusa Chrystusa zapisane w Ewangelii wg św. Mateusza (27:46), słowa przejmujące. To krzyk człowieka. Także mój krzyk. Twój.
Nie raz i nie dwa przechodzimy w życiu przez ciemną dolinę (zob. Ps 23:4), jedna dolina wydaje się ciemniejsza od drugiej. Jest w niej jeszcze więcej beznadziei, frustracji, zawodu. I właśnie wtedy mamy ochotę wykrzyknąć tak, jak zrobił to Jezus.
Zostawmy na razie tę pierwszą, otwierającą myśl. Jeszcze do niej wrócimy. Zajrzyjmy do Ewangelii według św. Łukasza. W rozdziale 8, w wierszach od 22 do 25, znajdujemy opis wydarzenia. Otóż „pewnego dnia wsiadł [Jezus] ze swymi uczniami do łodzi” (w. 22). Miał zamiar przeprawić się razem z nimi na drugi brzeg Jeziora Galilejskiego, by – wolno nam tak założyć – uwolnić opętanego przez legion demonów (8:26-39). Odbijają od brzegu, płyną, aż nagle zrywa się wicher, fale zaczynają zalewać dość sporą rozmiarowo łódź, niebezpieczeństwo staje się coraz większe – rybacy, z których rekrutowali się przynajmniej niektórzy z Apostołów, dobrze to czują. Panika. Śmierć zagląda w oczy. A co robi Mistrz? Śpi. Budzą Go, mając w głosie pretensje, wydaje się, jakby mówili więcej, niż zapisał to Łukasz, coś w rodzaju: „Mistrzu, giniemy. Nic Cię to nie obchodzi? Co Ty wyprawiasz? Zrób coś”. Pan Jezus budzi się, ucisza burzę, wprawia uczniów w osłupienie. Pyta ich: „Gdzież jest wasza wiara?” (w. 25).
Jak to możliwe, że ci, którzy zdążyli już trochę poznać swojego Mistrza, reagują w taki sposób? A może nie ma się czemu dziwić, może to zwykła ludzka reakcja, odruch? Jest niebezpieczeństwo, jest odpowiednie do niego zachowanie. Tak działa człowiek – chce się ratować, więcej, chce ratować również innych. Może Jezus winien im podziękować zamiast pytać o wiarę, może tu wcale nie o wiarę chodziło?
A jednak. Chrystus Pan wiedział, że nic się nie stanie, miał jeszcze przed sobą kolejne dni swojej działalności publicznej, potem krzyż. Nic nie mogło stanąć temu na drodze. Nic nie mogło tego wybić z Bożego planu, zastąpić czymś innym. Krzyż miał być i kropka. Inna sprawa to głębokie przekonanie, że wiara może wszystko, że wystarczy wiarą się posłużyć, a wiatr ustanie. Oto spokój wiary. Oto pewność wiary.
Tak, uczniowie wiedzieli, że Jezus jest Panem, Mesjaszem, a jednak gdzieś tam, w swoim ludzkim wnętrzu, wciąż czegoś im brakowało. Brakowało im wiary i odwagi. Jeszcze nie weszli na wyżyny, na które wejdą po zstąpieniu Ducha Świętego (patrz Dz 2), gdy będą oddawać swoje życie (w swoim męczeństwie będą świadkami; ciekawe, że greckie słowo oznaczające męczeństwo [μαρτυρέω – martyreo] mówi jednocześnie o byciu świadkiem). Ale teraz nie był to jeszcze ten czas. Teraz był moment.(...)