Chorał gregoriański. Muzyka, która niesie pokój
Tomasz Rydzewski OCD
Jest godzina 5:05. W niewielkim miasteczku Triors na południu Francji do dużego kościoła przez otwarte drzwi powoli wlewa się orzeźwiające powietrze letniego poranka. Słońce jeszcze nie wzeszło, a już wśród kolumn z jasnego kamienia, gdzieś pod wysokim sklepieniem odbijają się echem kroki kilkudziesięciu braci w czarnych habitach gromadzących się na codzienną modlitwę. W całkowitej ciszy parami kłaniają się nisko przed ołtarzem, by potem zająć swoje miejsca w majestatycznych dębowych stallach po bokach prezbiterium. Po kilku minutach hebdomadariusz danego tygodnia podaje dźwięk i rozpoczyna śpiew liturgii godzin, starożytnej modlitwy Kościoła, której podstawą są starotestamentalne Psalmy. Wraz ze spokojną melodią łacińskich słów kościół napełnia się świtem, dając jasny sygnał, że oto za łaską Stwórcy rozpoczyna się kolejny dzień na Bożą chwałę. Modlitwa przepełnia dzień... tydzień... miesiąc... rok... Mijają dziesięciolecia, a mnisi z opactwa benedyktyńskiego Notre-Dame de Triors, „wnuczki” erygowanego w XIX w. klasztoru w Solesmes, nie ustają w modlitwie, by oddać Bogu chwałę oraz by przechować dla przyszłych pokoleń bezcenny skarb Kościoła: śpiew gregoriański.
Czym jest ten skarb? Dlaczego jest tak wartościowy? Łatwiej to poczuć, niż opisać słowami. Uczestnicząc we wspomnianej wyżej benedyktyńskiej liturgii, można odnieść wrażenie, że z czasem i przestrzenią dzieje się tam coś dziwnego. Jedno i drugie staje się zupełnie oddzielone od świata na zewnątrz, jakby to miejsce posiadało własny punkt odniesienia, nieuginający się pod ciężarem mód, targających duszą emocji, płytkich dążeń czy niepewności jutra. Ten kościół, ten czas, ta wspólnota stają się święte, a my otrzymujemy łaskę uczestniczenia w tej świętości i sami dzięki temu doznajemy uświęcenia. Dusza na czas trwania modlitwy odrywa się od codziennej bieganiny, zapomina na chwilę o stresach i zmartwieniach. Dostrzega, że ponad tym wszystkim jest coś ważniejszego, większego niż indywidualne troski, coś, co niesie odpoczynek i pokój, jakaś nieuchwytna rzeczywistość, znajdująca się na wyciągnięcie ręki, a jednak niedotykalna zmysłami, odsunięta na grubość cienia, ale wypełniona światłem i poczuciem, że wszystko jest na swoim miejscu... Niebo.(...)