Dążąc do doskonałości nie można zapomnieć, że jest się człowiekiem
Musimy zaakceptować, że jesteśmy ludźmi z ciała i krwi, podlegającym różnym uwarunkowaniom. Możemy postawić proste pytanie: Czy Chrystus był mniej Bogiem, kiedy odczuwał głód, zmęczenie, lęk, trwogę? Czy gdy uczestniczył w weselu w Kanie Galilejskiej i pił wino albo spożywał potrawy ze stołu Marty i Marii i doznawał radości z chwili prawdziwego człowieczeństwa?
Nie wolno nam zapomnieć, że tłumy poczuły się zrozumiane, kiedy słuchały Jezusa mówiącego ich językiem o przycinaniu i winobraniu, o liliach polnych i żniwach, o rybach i sieciach, o kozach i owcach. Stale nas kusi negowanie naszego człowieczeństwa i odrzucanie podatności na zranienie, jaka cechowała pełne czułości człowieczeństwo Chrystusa. Jesteśmy istotami ludzkimi cielesnymi, a nie aniołami. Nigdy o tym nie możemy zapomnieć gdy dążymy do doskonałości.
Święta Teresa z Awili wyraźnie mówi w swojej autobiografii: „My nie jesteśmy aniołami, lecz posiadamy ciało. Chcieć zrobić z nas aniołów, podczas gdy znajdujemy się na tej ziemi (…), to niedorzeczność – i dalej pisze – (…) Chrystus jest bardzo dobrym przyjacielem, ponieważ wpatrujemy się w Niego jako Człowieka i widzimy Go ze słabościami i trudami, i jest naszym towarzystwem”.
Oto dlaczego droga duchowa nieuchronnie wiedzie przez akceptację ciała i Wcielenia. Można zatem sformułować jakby zasadę prawdziwej mistyki chrześcijańskiej: im bardziej autentycznie duchowy jest dany człowiek, tym bardziej jest „wcielony” i tym bardziej staje się rzeczywiście ludzki. Bóg stał się ciałem, a Jego Ciało eucharystyczne może nas uzdrowić z nienawiści do ciała. Dlatego Teresa z Awili nieustannie głosi, że nawet na szczytach kontemplacji człowiek nie ma innej drogi niż Święte Człowieczeństwo Jezusa, nie ma innej bramy wprowadzającej w Trójcę niż Ciało Syna Człowieczego.
Pamiętajmy o tym, kiedy będziemy towarzyszyć Jezusowi Eucharystycznemu w Uroczystość Bożego Ciała, który jak śpiewamy: „Pan idzie z nieba, pod przymiotami ukryty chleba, zagrody nasze widzieć przychodzi i jak się jego dzieciom powodzi.”
o. Stanisław Fudala OCD