
Burundi na kolanach
o. Maciej Jaworski OCD
Sformułowanie „na kolanach” ma wiele znaczeń. To prawda, że Burundyjczycy to ludzie pobożni, a katolicy klękają przed Najświętszym Sakramentem. W tytułowym sformułowaniu chodzi jednak raczej o ekonomiczny upadek Burundi, jednego z najuboższych krajów świata. Kraj o minimalnej produkcji eksportowej, odcięty od międzynarodowych funduszy pomocowych przez ekonomiczne embargo, zapada się w strefę pozadewizową. Korupcja o skali mafijnej nie pomaga w wyjściu z impasu. Długotrwały brak paliwa w kraju tłumaczy się brakiem dostępu do dolara. Z pewnością jednak nie jest to jedyna, a może nawet nie podstawowa przyczyna kryzysu paliwowego.
Brakuje nauczycieli w szkołach, ambulansów w szpitalach, autobusów na przystankach. To tylko niektóre wątki pojawiające się w historiach opowiadanych przez ludzi, którzy próbują nie upaść na kolana, ale stać dumnie wyprostowani. Wiele mówi niedawne ogłoszenie w stołecznej katedrze. Proboszcz prosi parafian, by „walcząc w kolejkach o kilka litrów paliwa do własnych samochodów, nie zapomnieli o agregacie prądotwórczym w katedrze”. Prosił, by „przynosili w plastikowych butelkach po wodzie ostatnie litry ropy. Wieczorne msze przy częstym braku prądu w stolicy są mocno zagrożone”.
Aby sprawić wrażenie, że wszystko jest pod kontrolą, miejska administracja zakazała kierowcom ustawiać się w kolejkach przed stacjami paliwa, gdy nie jest ono dystrybuowane, ponieważ w ten sposób pokazuje się panujący w mieście chaos. Sprytni mieszkańcy ustawiają więc samochody nie wzdłuż, jak w tradycyjnej kolejce, ale w poprzek, w pozycji parkowania, tworząc kilometrowe parkingi przy stacjach, co do których ktoś rozprzestrzenił plotkę, że kolejnego dnia będzie tam paliwo.
Kolejne kontrowersyjne zarządzenie to zakaz kupowania paliwa w sąsiednim Kongo. Choć kryzys trwa od lat, kolejne konsekwencje złodziejskiego systemu napawają rozpaczą. Umiera nam na rękach 38-letni mężczyzna, ojciec kilkorga dzieci, mąż ciężarnej żony, w trakcie budowy domu w naszej nowej pigmejskiej wiosce Jutrzenka. Umiera tylko dlatego, że pogotowiu brakowało dziesięciu litrów paliwa, by odwieźć go do szpitala w Bużumburze.
Trzeba, by upokorzeni korupcją i niesprawiedliwością ludzie mogli w końcu stanąć wyprostowani, by uczciwie pracować na swój chleb. By mieli możliwość w wolności i wdzięczności, w końcu z własnej woli uklęknąć i podziękować Bogu za cud. Może nas uratować już tylko cud. Święty Józefie, módl się za Burundi!