Puste kłosy zbóż dumnie wzbijają się do nieba. Kłosy pełne ziarna, pokornie skłaniają się ku ziemi. Ludzie często przypominają zboże. Ci, którzy są wewnętrznie puści najbardziej zadzierają głowę, robiąc wokół siebie wiele hałasu. Ci zaś, których serce pełne jest piękna, dobra i szlachetności żyją niezauważeni, nie dbają o to, by ich podziwiano, adorowano czy otaczano szczególnymi względami. Jezus jest kłosem pełnym ziarna, najpiękniejszym kłosem, jaki wydała Ziemia. Kłosem, który zapuścił swe korzenie w brudnej glebie świata, w ziemi, która nie była godna przyjąć tak szlachetnego ziarna. Bóg jednak zapragnął wyrosnąć na tej ziemi. Zapragnął zapuścić w niej korzenie i czerpać z niej życie.
Kiedy Jezus mówi o tym, że człowiek nie jest Go godzien: ani ten, kto kocha swego ojca czy matkę bardziej od Niego, ani ten, kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Nim (por. Mt 10,37-42).
– nie chce przez te słowa akcentować swojej wyższości. Przeciwnie. Ukazuje swoje wielkie uniżenie, On – czysty kłos pełen ziarna. Ukazuje, że On nie odwraca się od tych, którzy nie są Go godni, a przeciwnie chce z nimi być. Chce mieszkać miedzy ludźmi, dzielić ich radości i smutki żebrząc o ich bliskość i miłość. Jest prawdą, że nie jest Go godzien ten, kto kocha kogoś bardziej niż Jego samego. Jest prawdą, że nie jest Go godzien człowiek, który wypiera się swego krzyża. I trzeba powiedzieć: nie ma na świecie ani jednego człowieka, który mógłby zapewnić, że jest godny Boga, że zasłużył sobie na Jego bliskość, miłość i Jego uwagę. Nie ma człowieka, który mógłby powiedzieć: jestem niepokalaną ziemią, godną niepokalanego ziarna. Nie ma. Jedyną taką osoba była Maryja. Dziś nie ma już takich ludzi i nie będzie. I na tym polega miłość Boga, że On nie gardzi brudną ziemią ludzkich serc. Na tym polega miłość Boga, że On radość znajduje przy synach ludzkich, tych synach, którzy są Go niegodni, którzy tak często poranieni i zagubieni w tym szalonym świecie, mają chłodne serca. Na tym polega miłość Boga, że On umiłował nas, grzeszników i choć nikt z nas na to nie zasłużył On chce być z nami, chce zasiąść z nami do jednego stołu, dzielić jedno życie, to ubogie ludzkie życie. I choć człowiek jest jak pobrudzone dziecko, zabłocone grzechem i błędami, to jednak Bóg chce brać je w swoje ramiona. Nie boi się, że pobrudzi sobie ręce, nie boi się zapachu potu i zapachu zmęczenia. Nie zakłada białych rękawiczek. Nikt z nas nie zasłużył sobie na Jego bliskość, a On każdego dnia daje siebie tak samo hojnie. I choć człowiek często nie docenia Jego miłości, On nie przestaje jej rozlewać na spragnioną glebę ludzki serc. Nie żałuje jej, choć tak wiele zostanie zmarnowane.
Jezus jest kłosem pokornym, który zgina swą skroń ku ziemi, oddając jej pokłon w wielkiej czci i szacunku. Zgina swą boską głowę przed brudną ziemią i przed każdym człowiekiem, który z niej wyrasta, On – Bóg Miłosierdzia. Jezus w Ewangelii podkreśla krzepiącą prawdę: pomimo, że nikt z nas nie jest godny Boga, On nie przestaje nas kochać, nie przestaje powoływać, nie przestaje zsyłać deszczu łaski na sprawiedliwych i niesprawiedliwych, bo Bogiem jest, a nie człowiekiem. Jak wielka to pokora Boga! Jak wielka pokora tego boskiego kłosa, który wyrósł na tym łez padole, w dolinie smutku!
Na wieki będę śpiewał o łasce Pana, moimi ustami będę głosił Twą wierność przez wszystkie pokolenia. Chwalcie Pana, wzywajcie Jego imienia, bo na wieki trwa Jego łaska, bo na wieki miłosierdzie Jego (por Ps 89).
o. Jakub Przybylski OCD