Jezus w prostocie swego życia został potraktowany przez swoich jako przeciętny. Pomimo cudów, uzdrowień i nauczania z mocą, wielu próbowało Jego nadzwyczajność wytłumaczyć sobie na sposób ludzki. I tak, będąc znakiem miłości Ojca do całej ludzkości, nie został przez nich odczytany i przyjęty jako Syn Boga.
Każdy człowiek i wydarzenia z twojego życia są podobnym Bożym znakiem dla ciebie. Spójrz dzisiaj jak najtrudniejsze przejawy Bożego działania wykorzystywała św. Teresa od Dzieciątka Jezus. To właśnie dzięki właściwie przeżytej szarości dnia codziennego sama dojrzewała i sprawiała wzrost w innych. Tekst pochodzi z manuskryptu C, gdzie czytamy:
Jest w zgromadzeniu siostra, która ma talent drażnienia mnie na każdym kroku; jej zachowanie, jej słowa, jej usposobienie wydają mi się bardzo nieprzyjemne. Tymczasem jest to święta zakonnica, która musi być bardzo miła Panu Bogu. Nie chcąc ulec naturalnej antypatii, jaką odczuwałam, powiedziałam sobie, że miłość bliźniego nie powinna opierać się na uczuciach, ale wyrażać się w czynach; postanowiłam więc postępować wobec tej siostry tak, jak postępowałabym względem najdroższej mi osoby. Za każdym razem, ilekroć ją spotkałam, wstawiałam się za nią do Pana Boga, ofiarując Mu jej cnoty i zasługi. Czułam doskonale, że jest to nader miłe Jezusowi, bo czyż jest artysta, który by nie był zadowolony, gdy chwalą jego dzieła? Toteż Jezus, Artysta dusz, jest również szczęśliwy, kiedy nie zatrzymując się na tym co zewnętrzne, przenikamy aż do wewnętrznego sanktuarium, które wybrał sobie na mieszkanie, podziwiając jego piękno. Nie poprzestawałam na tym, by modlić się wiele za tę siostrę, która była mi powodem tylu walk, starałam się również oddawać jej wszelkie możliwe przysługi, a gdy miałam pokusę odpowiedzieć jej szorstko, starałam się uśmiechnąć najmilej i zmienić temat rozmowy. Naśladowanie bowiem mówi: Raczej każdego pozostawić przy swoim zdaniu, niż wdawać się w kłótliwe sprzeczki.
Często też, jeśli nie było to na rekreacji (mówię o godzinach pracy), a miałam coś do załatwienia z tą siostrą, kiedy moje zmagania były zbyt gwałtowne, uciekałam jak dezerter. Ponieważ ona zupełnie nie domyślała się moich uczuć względem niej, dlatego też nie podejrzewała pobudek mego postępowania i trwała w przekonaniu, że jej charakter bardzo mi się podoba. Pewnego dnia podczas rekreacji powiedziała mi z miną bardzo zadowoloną te mniej więcej słowa: „Powiedz mi S. T. od Dz. Jezus, co cię tak do mnie pociąga, bo za każdym razem kiedy na mnie spojrzysz, widzę, że się uśmiechasz?” Co mnie pociągało, to Jezus ukryty w głębi jej duszy… Jezus, który czyni słodkimi rzeczy najbardziej gorzkie… Odpowiedziałam jej, że się uśmiecham, ponieważ cieszę się widząc ją (nie dodałam naturalnie, że to ze względu widzenia duchowego).
Bóg, aby twoją miłość do Niego uczynić konkretną, dał ci możliwość codziennego sprawdzianu tej miłość w postaci osoby twojego bliźniego. I tak, jak codziennie przeglądasz się w lustrze dla sprawdzenia swego wyglądu, tak bliźni jest dla ciebie lustrem twojej miłości wobec Boga. Ta miłość polega na całkowitym przyjęciu inności drugiego człowieka i podziękowaniu za nią. Mało tego, polega również na wykorzystaniu jego obecności do twojego wzrostu, do lepszego określenia kierunku twojej drogi. Ta inność bliźniego, która czasami potrafi cię bardzo zaskoczyć, mocno sprawdzić i sprowadzić na ziemię, to przejaw tajemnicy, jaką jest sam Bóg – równie często zaskakujący.
Dzięki twojemu bliźniemu najłatwiej jest ci zauważyć z czym masz największe problemy i jakie sfery twojego życia wymagają konkretnego uporządkowania. W ten prosty sposób twoi nieprzyjaciele (w znaczeniu osoby, które cię drażnią) są twoimi najlepszymi nauczycielami i sprawcami intensywnego wzrostu. Jak wobec tego wykorzystać ich obecność?
Po pierwsze, staraj się patrzeć na każdego człowieka w całej rozciągłości jego życia. Nie wystarczy zobaczyć tylko jego ostatniego błędu, jego ostatniego upadku. Pomyśl, że być może jego dzieciństwo było bardzo trudne – nie otrzymał on miłości, którą mógłby się dzielić, nie zdobył wymarzonego wykształcenia, po drodze został może okłamany, poza tym z natury ma trudny charakter, nad którym jednak pracuje. Chciałbyś z pewnością, aby inni patrzyli na ciebie przez pryzmat całej twej osobności. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, abyś ty pierwszy przyjął taką wyzwalająca postawę wobec innych.
Po drugie, nigdy nie wypowiadaj sądów na temat człowieka, ale na temat jego postępowania. Śmiało na miejsce stwierdzenia jesteś nieodpowiedzialny możesz użyć wyrażenia zachowujesz się nieodpowiedzialnie lub zamiast jesteś egoistą powiedzieć zachowujesz się jak egoista etc.
Po trzecie, kiedy przyjdzie ci toczyć konkretną walką o drugą osobę pomyśl, że niekoniecznie trzeba zmienić człowieka, lecz raczej własne spojrzenie na niego, które i ciebie, i jego przemieni. W takiej sytuacji stosuj wskazówki św. Teresy od Dzieciątka Jezus, którymi są: ucieczka (kiedy na tej drodze jesteś początkujący lub sytuacja cię przerasta), modlitwa (jako próba zauważenia obecności Boga w tym człowieku), zwrócenie uwagi na pozytywne strony człowieka (bo nie ma ludzi wyłącznie złych w swym postępowaniu), konkretne gesty (jako przejawy zaangażowanej miłości). Staraj się mówić AMEN na jego obecność, tzn. powtarzać słowa: dobrze, że jesteś; dziękuję, że jesteś!
Wychodzenie naprzeciw drugiego człowieka to codzienna ekstaza miłości (wychodzenia z siebie, przechodzenia ponad sobą, nieszufladkowanie) w celu stawania się coraz bardziej dojrzałym w wolności. Bo wolność to kochać tych, których się spotyka na swojej drodze, kochać to, co się ma, kochać to, co się wykonuje i to, co przynosi życie.
Walcz codziennie, aby twój bliźni był doskonałym lustrem twojego zaangażowania wobec Boga, a w trudnościach tej heroicznej walki pamiętaj o słowach, które wypowiedział Pan do św. Pawła:
Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali. Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny (2 Kor 9-10).
o. Mariusz Wójtowicz OCD