Więcej się nabywa w ciągu jednej godziny we włościach Bożych niż w naszych własnych przez całe życie. s.133
W życie człowieka wpisana jest tęsknota za Bogiem, jest w nas przestrzeń, której nic co stworzone nie może zapełnić. Wielka jest tragedia człowieka, który próbuje zapełnić duchową wewnętrzną pustkę rzeczami zewnętrznymi. Gdy nasze własne włości stają się dla nas całym światem, stawiamy się na miejscu należnym tylko Bogu. Wtedy to „Ja” stanowi centrum kosmosu i wszystko jest mu podporządkowane, człowiek robi wszystko by zapewnić „Ja” bezpieczeństwo, ale nie ważne ile by się natrudził i tak nigdy nie uzyska pokoju. Beznadziejna obrona własnej pozycji centralnej pobiera ogromne zasoby energii, a w konsekwencji degraduje człowieka do zbioru skryptów i mechanizmów mających zapewnić bezpieczeństwo „Ja”. Ceną pozornej niezależności i „boskości” jest ból jednostki, która być może nawet o tym nie wiedząc, jak pustynia czeka na życiodajny deszcz.
Droga chrześcijańska jest drogą zawierzenia miłości, jest to droga poddania się Bogu. Życiową harmonię można uzyskać tylko wtedy, gdy jest się na swoim miejscu, gdy podda się działaniu miłości Boga, które utrzymuje nas na właściwej orbicie. Żyć we włościach Bożych to żyć na poziomie relacji z Bogiem, to wrócić do naszego domu rodzinnego – Trójcy Świętej, to przez oddanie i zależność uzyskać jedyne prawdziwe wyzwolenie i wypełnienie człowieczeństwa, bo włości Boże to jedyne włości, w których człowiek może być tak naprawdę sobą. Spotykając się ze swoją pustką konieczne jest dokonanie wyboru: albo wykorzystam wszystkie swoje siły by zagłuszyć tę tęsknotę, albo pokornie wejdę w tą przestrzeń, a Pan będzie powoli otwierał moje zaciśnięte dłonie i uzdalniał do przyjęcia daru.
br. Filip Eliasz od Miłującej Obecności