Zniechęcenie i rezygnacja, trudności i problemy, bezskuteczne próby i postanowienia bez pokrycia – wszędzie nas to dopada. Chcesz dobrze, a wychodzi jak zwykle …
Tak się dzieje w domu, w rodzinie, we wspólnocie, w pracy zawodowej, na uczelni, tak się dzieję w końcu w codziennej zażyłości z Jezusem na modlitwie.
Co z tym zrobić? Po pierwsze „oddramatyzowujesz” sprawę, czyli uciekasz od użalania się nad sobą i narzekania jak to jest Ci źle, a uczysz się wytrwałości!
W jaki sposób? Pomyśl, że każda przeszkoda to środek do czegoś więcej, a każdy problem to kształtujące Cię wyzwanie. I tak każda trudność wydobywa z Ciebie ukryte możliwości, a każda niewygodna osoba utwierdza Cię w miłości, która zwie się cierpliwością – a tej nigdy nie za wiele. Oczywiście, że jest to trudne, ale to jedyny sposób, aby uczynić Cię właścicielem najcenniejszego „prezentu” jaki otrzymałeś od Boga – WOLNEJ WOLI; a ta musi być silna doświadczeniem.
Niedawno kanonizowana św. Elżbieta od Trójcy daje dwie bardzo konkretne wskazówki.
Żeby wytrwać, trzeba:
A) Mieć mocne postanowienia; nie trzeba podejmować ich zbyt wiele.
B) Nie zniechęcać się. Trudniej jest powstać ze zniechęcenia aniżeli z grzechu. Nie wpadać w niepokój, gdy nie stwierdzamy postępu w stanie duszy. Bóg często pozwala na to, aby nas uchronić przed uczuciem pychy. Ach, On umie widzieć nasze postępy i liczyć wszystkie nasze wysiłki.
o. Mariusz Wójtowicz OCD