Nabożeństwo św. Teresy z Lisieux do św. Józefa
Ogłoszony 8 grudnia ub.r. przez papieża Franciszka „Rok św. Józefa” z okazji 150. rocznicy ustanowienia Opiekuna Jezusa Patronem Kościoła powszechnego zachęca do przywołania nabożeństwa jakie do św. Józefa żywiła św. Teresa od Dzieciatka Jezus. W drugiej połowie XIX wieku, tj. w czasie jej ziemskiego życia, kult Przybranego Ojca Jezusa Chrystusa był bardzo żywoty. To właśnie na 2 lata przed jej urodzeniem, bo dokładnie 8 grudnia 1870 r. (a Teresa, jak wiemy, urodziła się 3 stycznia 1873) bł. Pius IX, dekretem “Quemadmodum Deus” ogłosił Oblubieńca Maryi patronem Kościoła. W konsekwencji, w dzieciństwie naszej Świętej kaznodzieje i teolodzy głosili wyższość św. Józefa w porównaniu z innymi świętymi, oraz objaśniali znaczenie jego patronatu nad całym Kościołem, wypływającego ze szczególnego udziału św. Józefa w tajemnicy wcielenia, narodzenia i dziecięctwa Chrystusa.
Także w rodzinie państwa Martin otaczano św. Józefa szczególną czcią. Święci rodzice Ludwik i Zelia pragnęli początkowo, aby ich małżeństwo było małżeństwem „świętojózefowym”, tj. zamierzali żyć w czystości, jak brat z siostrą. Zmienili zdanie i otwarli się na dar rodzicielstwa dopiero wtedy, gdy zachęcił ich do tego światły spowiednik. Przekazali więc Boży dar życia dziewięciorgu dzieciom, z których czworo zmarło w dzieciństwie, w tym obaj synowie, i zauważmy, że tak pierwszy z nich, jak i drugi, który urodził się po śmierci starszego, byli ochrzczeni imieniem Józef, a w domu, co podkreśla w „Dziejach duszy” św. Teresa, była czczona figurka św. Józefa (A 43r). To przed nią modliła się ona, prosząc Opiekuna Dzieciątka Jezus o wstawiennictwo, by mogła wstąpić do Karmelu. Powierzała mu wtedy swój ból, jaki porównywała z cierpieniem św. Józefa, doświadczonym podczas poszukiwania Jezusa, który zagubił się w Jerozolimie, lub – mówiąc inaczej – pozostał w świątyni bez wiedzy rodziców (A 51r).
W klasztorze nasza Święta znalazła atmosferę domu nazaretańskiego, bo mniszki, jako wierne córki św. Teresy od Jezusa, stosując się do jej zachęty, starały się naśladować zażyłość św. Józefa z Jezusem i Jego Matką, widzieć w nim patrona modlitwy wewnętrznej i ekonoma, który tak jak troszczył się o chleb i o dach nad głową dla Świętej Rodziny, tak samo czyni dla tych, którzy żyją w szkole Jezusowej Ewangelii. Gdy Teresa chciała pocieszyć Celinę – s. Genowefę, przeżywającą różne kłopoty, napisała jej list w imieniu Matki Bożej, wkładając w usta Najśw. Dziewicy słowa współczucia, pociechy i nadziei, poprzez postawienie jej przed oczy trosk św. Józefa, przywołując przede wszystkim fakt, że nie znajdował w Betlejem godnego miejsca na narodziny Pana Jezusa (por. List 211). Czymże więc są nasze problemy w porównaniu z tym zakłopotaniem Oblubieńca Maryi?
Nasza Święta często czyni w swoich pismach aluzje do faktu bezowocnego poszukiwania gospody przez św. Józefa, jak i do późniejszej ucieczki Świętej Rodziny do Egiptu oraz do ukrytego życia Pana Jezusa w Nazarecie, gdzie pomagając przybranemu Ojcu w warsztacie ciesielskim, Jezus „wzrastał w łasce u Boga i ludzi” (Łk 2,52). Teresa wskazuje w św. Józefie wspaniałego patrona i opiekuna. Otóż w wierszu „Dlaczego Cię kocham Maryjo”, Święta, przypominając milczenie i pokorę Maryi w odniesieniu do Jej dziewiczego macierzyństwa, podkreśla, że nie wyjawiła Ona nic św. Józefowi, milczała, bo zdana była we wszystkim na wolę Bożą i liczyła tylko na pomoc z wysoka. Dlatego św. Józef, który nie znał jeszcze pełni tajemnicy, płakał, widząc Maryję brzemienną:
„Opiekun Twój nie widział cudu Zwiastowania,
Więc pogrążony w smutku, płakał Józef święty,
W swej pokorze nie dałaś niczym do poznania,
Że w Twoim żywocie Zbawiciel poczęty!”
(strofa 8).
Refleksje Teresy są często oryginalne, jedyne w swej wymowie. Ona nie lamentuje, gdy nawiązuje do tułaczki w Egipcie. Nie użala się nad Maryją i Józefem, ale podkreśla ich posłuszeństwo woli Bożej:
W fałdach szaty ukryty śpi Jezus spokojny,
A Ty, Najświętsza, zawsze posłuszna, bez zwłoki,
Gdy Cię w podróż przynagla Józef bogobojny,
Idziesz w dal, choć noc skryła ziemię i obłoki
(strofa 12).
Św. Teresa podkreśla to także w poemacie „Ucieczka do Egiptu”. Już w pierwszej jego strofie pisze:
Józefie, jeszcze tej nocy
Bóg ci udzieli pomocy,
Matkę z Dzieciątkiem bierz
i do Egiptu spiesz!
I oczywiście, nasza Święta tłumaczy dlaczego trzeba się spieszyć. Bo oto:
Herod okrutny w swej złości,
Chce zgładzić Króla miłości,
Najświętsze Dzieciatko,
Maleńkie Jagniątko,
A wiec nie czekajcie,
spiesznie uciekajcie.
Swą miłość do św. Józefa Teresa z Lisieux wyraża niejako całościowo w wierszu, który w całości dedykuje tylko jemu. Przywołajmy go prawie w całości:
„Twe życie, Józefie święty,
Przeszło w ciszy i skromności,
Lecz zdobił je niepojęty
Czar Chrystusowej piękności!
Naraz Syn Boży z radością
Podlega rozkazom Twoim,
A Ty Go darzysz miłością
I tulisz na sercu swoim!
Jak Ty w samotności, w cieniu,
Służyć chcemy najgoręcej
Matce Bożej w uniżeniu
I Dzieciątku, ach, nic więcej! (…)
Gdy skończy się ziemska droga,
Ujrzymy Cię, Opiekunie,
Z Maryją u stóp Stwórcy Boga,
W niebiańskich płomieni łunie.
A życia Twego historię,
Nieznaną śmiertelnym zgoła
I czynów Twych jasnych glorię
Uczcimy wśród świętych koła”.
Rzeczywistość wyrażoną w tejże poezji św. Teresa potwierdziła na łożu śmierci. Przenosiła się wówczas swą myślą do Nazaretu, wyobrażała sobie codzienne życie Świętej Rodziny, odkrywała prostotę tegoż domu, pokorę Matki Bożej, ale nie tylko, bo i pokorę i pracowitość św. Józefa. Zacytujmy: „A dobry św. Józef? O jakże go kocham! On nie mógł pościć z powodu swoich prac… Widzę, jak hebluje… potem od czasu do czasu ociera pot z czoła… O! Jakże mi go żal! Jakże proste wydaje mi się ich życie. (…) Wszystko w ich życiu działo się jak w naszym. Ileż zmartwień, zawodów. Ileż razy robiono wymówki dobremu św. Józefowi? Ileż razy wzbraniano się od zapłacenia za wykonaną pracę. O, jakże by się zdziwiono, gdyby wiedziano wszystko, co wycierpiał” (20.08.1897).
Co więcej, Święta marzyła, aby Maryja i Jezus byli obecni przy jej śmierci, tak jak tam, w Nazarecie, byli przy śmierci św. Józefa. Pragnęła już umrzeć, lub lepiej – „wejść w życie” – jak sama to powiedziała, by – i nadal cytuję w małej parafrazie jej słowa – rozpoczęła się jej misja, tj. przekonywanie ludzi, aby kochali Boga, tak jak ona Go kochała, ucząc ich swej małej drogi.
Jednakże z pragnienia, by Jezus i Maryja byli przy jej śmierci szybko zrezygnowała, bo – jak uznała – byłoby to sprzeczne z jej „małą drogą” i „biedne duszyczki” nie mogłyby jej w tym naśladować.
W zakończeniu możemy więc stwierdzić, że Teresa z Lisieux, która tak często zaskakiwała sobie współczesnych, także w odniesieniu do kultu św. Józefa okazała swoją wielkość najmłodszego doktora Kościoła. I pamiętajmy, że każde przywołanie jej nauczania jest nie tylko wyrażeniem wobec niej naszego podziwu i bodźcem, byśmy dziękowali za nią Panu Bogu, ale także zaproszeniem skierowanym do nas, abyśmy zechcieli ją naśladować i jej nauczanie, także to, które odnosi się do św. Józefa, wcielać w nasze codzienne życie. Zachęca nas do tego także przeżywany obecnie Rok św. Józefa w Kościele.
o. Szczepan T. Praśkiewicz OCD
Nabożeństwo św. Teresy z Lisieux do św. Józefa
Ogłoszony 8 grudnia ub.r. przez papieża Franciszka „Rok św. Józefa” z okazji 150. rocznicy ustanowienia Opiekuna Jezusa Patronem Kościoła powszechnego zachęca do przywołania nabożeństwa jakie do św. Józefa żywiła św. Teresa od Dzieciatka Jezus. W drugiej połowie XIX wieku, tj. w czasie jej ziemskiego życia, kult Przybranego Ojca Jezusa Chrystusa był bardzo żywoty. To właśnie na 2 lata przed jej urodzeniem, bo dokładnie 8 grudnia 1870 r. (a Teresa, jak wiemy, urodziła się 3 stycznia 1873) bł. Pius IX, dekretem “Quemadmodum Deus” ogłosił Oblubieńca Maryi patronem Kościoła. W konsekwencji, w dzieciństwie naszej Świętej kaznodzieje i teolodzy głosili wyższość św. Józefa w porównaniu z innymi świętymi, oraz objaśniali znaczenie jego patronatu nad całym Kościołem, wypływającego ze szczególnego udziału św. Józefa w tajemnicy wcielenia, narodzenia i dziecięctwa Chrystusa.
Także w rodzinie państwa Martin otaczano św. Józefa szczególną czcią. Święci rodzice Ludwik i Zelia pragnęli początkowo, aby ich małżeństwo było małżeństwem „świętojózefowym”, tj. zamierzali żyć w czystości, jak brat z siostrą. Zmienili zdanie i otwarli się na dar rodzicielstwa dopiero wtedy, gdy zachęcił ich do tego światły spowiednik. Przekazali więc Boży dar życia dziewięciorgu dzieciom, z których czworo zmarło w dzieciństwie, w tym obaj synowie, i zauważmy, że tak pierwszy z nich, jak i drugi, który urodził się po śmierci starszego, byli ochrzczeni imieniem Józef, a w domu, co podkreśla w „Dziejach duszy” św. Teresa, była czczona figurka św. Józefa (A 43r). To przed nią modliła się ona, prosząc Opiekuna Dzieciątka Jezus o wstawiennictwo, by mogła wstąpić do Karmelu. Powierzała mu wtedy swój ból, jaki porównywała z cierpieniem św. Józefa, doświadczonym podczas poszukiwania Jezusa, który zagubił się w Jerozolimie, lub – mówiąc inaczej – pozostał w świątyni bez wiedzy rodziców (A 51r).
W klasztorze nasza Święta znalazła atmosferę domu nazaretańskiego, bo mniszki, jako wierne córki św. Teresy od Jezusa, stosując się do jej zachęty, starały się naśladować zażyłość św. Józefa z Jezusem i Jego Matką, widzieć w nim patrona modlitwy wewnętrznej i ekonoma, który tak jak troszczył się o chleb i o dach nad głową dla Świętej Rodziny, tak samo czyni dla tych, którzy żyją w szkole Jezusowej Ewangelii. Gdy Teresa chciała pocieszyć Celinę – s. Genowefę, przeżywającą różne kłopoty, napisała jej list w imieniu Matki Bożej, wkładając w usta Najśw. Dziewicy słowa współczucia, pociechy i nadziei, poprzez postawienie jej przed oczy trosk św. Józefa, przywołując przede wszystkim fakt, że nie znajdował w Betlejem godnego miejsca na narodziny Pana Jezusa (por. List 211). Czymże więc są nasze problemy w porównaniu z tym zakłopotaniem Oblubieńca Maryi?
Nasza Święta często czyni w swoich pismach aluzje do faktu bezowocnego poszukiwania gospody przez św. Józefa, jak i do późniejszej ucieczki Świętej Rodziny do Egiptu oraz do ukrytego życia Pana Jezusa w Nazarecie, gdzie pomagając przybranemu Ojcu w warsztacie ciesielskim, Jezus „wzrastał w łasce u Boga i ludzi” (Łk 2,52). Teresa wskazuje w św. Józefie wspaniałego patrona i opiekuna. Otóż w wierszu „Dlaczego Cię kocham Maryjo”, Święta, przypominając milczenie i pokorę Maryi w odniesieniu do Jej dziewiczego macierzyństwa, podkreśla, że nie wyjawiła Ona nic św. Józefowi, milczała, bo zdana była we wszystkim na wolę Bożą i liczyła tylko na pomoc z wysoka. Dlatego św. Józef, który nie znał jeszcze pełni tajemnicy, płakał, widząc Maryję brzemienną:
„Opiekun Twój nie widział cudu Zwiastowania,
Więc pogrążony w smutku, płakał Józef święty,
W swej pokorze nie dałaś niczym do poznania,
Że w Twoim żywocie Zbawiciel poczęty!”
(strofa 8).
Refleksje Teresy są często oryginalne, jedyne w swej wymowie. Ona nie lamentuje, gdy nawiązuje do tułaczki w Egipcie. Nie użala się nad Maryją i Józefem, ale podkreśla ich posłuszeństwo woli Bożej:
W fałdach szaty ukryty śpi Jezus spokojny,
A Ty, Najświętsza, zawsze posłuszna, bez zwłoki,
Gdy Cię w podróż przynagla Józef bogobojny,
Idziesz w dal, choć noc skryła ziemię i obłoki
(strofa 12).
Św. Teresa podkreśla to także w poemacie „Ucieczka do Egiptu”. Już w pierwszej jego strofie pisze:
Józefie, jeszcze tej nocy
Bóg ci udzieli pomocy,
Matkę z Dzieciątkiem bierz
i do Egiptu spiesz!
I oczywiście, nasza Święta tłumaczy dlaczego trzeba się spieszyć. Bo oto:
Herod okrutny w swej złości,
Chce zgładzić Króla miłości,
Najświętsze Dzieciatko,
Maleńkie Jagniątko,
A wiec nie czekajcie,
spiesznie uciekajcie.
Swą miłość do św. Józefa Teresa z Lisieux wyraża niejako całościowo w wierszu, który w całości dedykuje tylko jemu. Przywołajmy go prawie w całości:
Twe życie, Józefie święty,
Przeszło w ciszy i skromności,
Lecz zdobił je niepojęty
Czar Chrystusowej piękności!
Naraz Syn Boży z radością
Podlega rozkazom Twoim,
A Ty Go darzysz miłością
I tulisz na sercu swoim!
Jak Ty w samotności, w cieniu,
Służyć chcemy najgoręcej
Matce Bożej w uniżeniu
I Dzieciątku, ach, nic więcej! (…)
Gdy skończy się ziemska droga,
Ujrzymy Cię, Opiekunie,
Z Maryją u stóp Stwórcy Boga,
W niebiańskich płomieni łunie.
A życia Twego historię,
Nieznaną śmiertelnym zgoła
I czynów Twych jasnych glorię
Uczcimy wśród świętych koła”.
Rzeczywistość wyrażoną w tejże poezji św. Teresa potwierdziła na łożu śmierci. Przenosiła się wówczas swą myślą do Nazaretu, wyobrażała sobie codzienne życie Świętej Rodziny, odkrywała prostotę tegoż domu, pokorę Matki Bożej, ale nie tylko, bo i pokorę i pracowitość św. Józefa. Zacytujmy: „A dobry św. Józef? O jakże go kocham! On nie mógł pościć z powodu swoich prac… Widzę, jak hebluje… potem od czasu do czasu ociera pot z czoła… O! Jakże mi go żal! Jakże proste wydaje mi się ich życie. (…) Wszystko w ich życiu działo się jak w naszym. Ileż zmartwień, zawodów. Ileż razy robiono wymówki dobremu św. Józefowi? Ileż razy wzbraniano się od zapłacenia za wykonaną pracę. O, jakże by się zdziwiono, gdyby wiedziano wszystko, co wycierpiał” (20.08.1897).
Co więcej, Święta marzyła, aby Maryja i Jezus byli obecni przy jej śmierci, tak jak tam, w Nazarecie, byli przy śmierci św. Józefa. Pragnęła już umrzeć, lub lepiej – „wejść w życie” – jak sama to powiedziała, by – i nadal cytuję w małej parafrazie jej słowa – rozpoczęła się jej misja, tj. przekonywanie ludzi, aby kochali Boga, tak jak ona Go kochała, ucząc ich swej małej drogi.
Jednakże z pragnienia, by Jezus i Maryja byli przy jej śmierci szybko zrezygnowała, bo – jak uznała – byłoby to sprzeczne z jej „małą drogą” i „biedne duszyczki” nie mogłyby jej w tym naśladować.
W zakończeniu możemy więc stwierdzić, że Teresa z Lisieux, która tak często zaskakiwała sobie współczesnych, także w odniesieniu do kultu św. Józefa okazała swoją wielkość najmłodszego doktora Kościoła. I pamiętajmy, że każde przywołanie jej nauczania jest nie tylko wyrażeniem wobec niej naszego podziwu i bodźcem, byśmy dziękowali za nią Panu Bogu, ale także zaproszeniem skierowanym do nas, abyśmy zechcieli ją naśladować i jej nauczanie, także to, które odnosi się do św. Józefa, wcielać w nasze codzienne życie. Zachęca nas do tego także przeżywany obecnie Rok św. Józefa w Kościele.
o. Szczepan T. Praśkiewicz OCD