„Przyszedłem, aby służyć i dać swoje życie” (Mk 10,45)
Służba – to słowo, które nie pasuje do dzisiejszej kultury użycia i komfortu. A Jezus mówi: „Przyszedłem, aby służyć i dać swoje życie” (Mk 10,45). Jest sługą. Służba jest stylem Jego życia. Stylem, jaki proponuje swoim uczniom: „Dałem Wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili” (J 13, 15). Stylem, który będzie demaskował egoistyczne postawy Jego słuchaczy, będzie wyrzutem dla ich sumień i czymś uwierającym ich wygodne życie.
Faryzeusze. Jeden z nich zaprasza Jezusa na posiłek (por. Łk 7,36-50). Siadają do stołu. Niespodziewanie pewna kobieta własnymi łzami obmywa Jezusowi stopy, całuje je i namaszcza olejkiem. Jezus pochwala jej postawę i hojność jej miłości, a faryzeusza demaskuje. Suto zastawiony stół był demonstracją faryzejskiej wielkoduszności, a nie gestem miłości; był nasyceniem egoizmu i wyrafinowanym podstępem, a nie przejawem służby. To postawa zakłamania.
Kolejna grupa: ludzie z tłumu. Pewien trędowaty leży przy drodze i woła o pomoc. Uciszają go (por. Łk 18, 35-43). A gdy choruje 12- letnia córka przełożonego synagogi (por. Mk 5,21-43) biegną do Jezusa z prośbą o pomoc. Są wybiórczy. Trędowatego lekceważą – jest przecież nieczysty, mogliby się skalać, to mogłoby im zaszkodzić. Odwracają się plecami do tego, który nic nie znaczy w społeczeństwie. A dziewczynka jest bezbronna, mała i słodka, i jest córką ważnej osobistości, więc wołają o pomoc – to postawa wybiórczości.
Dalej: uczniowie Jezusa. Ludzie przynoszą Jezusowi małe dzieci, aby brał je w objęcia, i błogosławił. „A uczniowie szorstko im tego zabraniali”(Łk 18, 15). Cóż to za pomysł? Mają wąskie serca i umysły. Nie pozwalają okazać dobroci, sami nie służą i innym zabraniają w imię jakiejś idei – to postawa minimalizmu.
W końcu: apostołowie, wybrane grono Dwunastu. Jest wieczór. Przed nimi tysiące głodnych ludzi, którzy cały dzień słuchają słowa Jezusa. Apostołowie nalegają na Mistrza, by ich odprawił, bo pora już późna: „niech idą do okolicznych osiedli i wsi i kupią sobie coś do jedzeni” (Mk 6, 36) – taki jest ich pomysł. Nie chcą służyć, bo są zmęczeni po całym dni pracy, chcą odpocząć, może nawet się tego domagają. To postawa wygodnictwa – nie do pogodzenia ze służebnym stylem życia.
Bracia i Siostry widzimy, że Jezus był świadkiem wielu niesłużebnych postaw wśród faryzeuszów, tłumu, uczniów, Apostołów. On zaś nazywał siebie sługą i chciał, aby uczniowie czynili tak, jak On czynił (por. J 13, 15). On troszczył się o każdego, kto do Niego przychodził; rozpoznawał potrzeby ludzi zanim je wypowiedzieli; dawał hojnie, niczego się za to nie spodziewając, służył w szczerości, bez zakłamania. Taka była Jezusowa służba. A co widział wśród ludzi: interesowność, obojętność, wąskie myślenie, letnie serca, delikatne ręce niezdolne do pracy i ociężałe nogi leniwe, by nieść pokój i pomoc – ludzie niewidzący nic poza czubkiem własnego nosa. To cierpienie Jezusa nie jest ewidentne, ale jest nie mniej konkretne i realne, jak to z ostatnich godzin Jego ziemskiego życia – godzin krwawej męki.
I chcę razem z Wami dziś przytulic się do serca Jezusa, by wsłuchać się w to Jego cierpienie i w to pragnienie, jakie w sercu nosi, by Jego dzieci, każdy z nas, był wrażliwy na drugiego, by był dyspozycyjny zawsze, by dostrzegał potrzeby i służył całym sercem: bez ociągania, bez letniości, bez dawania tego, co zbywa, ale całym sobą. I Jezus chce, wierzę w to, by uczniowie Jego tym się wyróżniali: postawą służby każdemu człowiekowi bez wybiórczości: czy jest to przyjaciel, czy wróg, człowiek z marginesu, czy zarobkowicz z sukcesem. Służba jest konkretnym naśladowaniem Jezusa.
Każdy z nas szczerze pragnie miłować Boga. Jednak jeśliby ktoś mówił „Miłuję Boga”, a odwracał się od swego potrzebującego brata, jest kłamcą (por. 1 J 4,20), gdyż Bóg utożsamia się z każdym człowiekiem: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych Mnieście uczynili” (Mt 25, 40), powie w Ewangelii wg św. Mateusza. Im więcej służby wobec braci, tym więcej służby wobec Jezusa. Im mniej służby wobec braci, tym mniej służby wobec Jezusa.
Studnia jest przeznaczona do tego, by z niej wydobywać wodę i podlewać nią kwiaty, zioła, grządki z warzywami. Nie do tego, by stała napełniona wodą i majestatycznie zdobiła usychający ogród. Każdy z nas ma wiele do dania innym. Każdy jest wypełniony dobrem, tak jak studnia wodą. Woda, która stoi długi czas w jakimś zbiorniku, psuje się, zachodzi glonami. I tak dzieje się z dobrem, które Pan w nas złożył, jeśli nie jest dawane – ono niszczeje, a z czasem je tracimy. Pomnaża się natomiast wtedy, kiedy jest dawane. Im więcej dajesz, tym więcej będziesz otrzymywał. Nie wytłumaczalna zasada. „Dawajcie, a będzie wam dane”(Łk 6,38) mówi Pan. Dawajcie, „służcie sobie wzajemnie takim darem, jaki każdy otrzymał” (1 P 4,10), wszystkim tym, co każdy otrzymał.
A ponad to:
- Dawaj chociażbyś czuł, że nie masz nic do dania: daj innym swój czas dzisiaj, choćby ci się wydawało, że nie masz czasu – a wtedy zauważysz, że masz więcej czasu niż potrzebujesz.
- Daj swoją pomoc, choćbyś czuł, że nie potrafisz pomóc – nie odwracaj się od drugiego, spróbuj pomóc, a zauważysz, że nawet Twoja nieudolność będzie pomocna;
- Daj innym uśmiech, zatrzymaj się, gdy ktoś cię pyta o drogę, choćbyś jej nie znał i o pieniądze, choćbyś ich nie miał. Porozmawiaj. Może tym dasz więcej niż myślisz.
Nie trzeba być bogaczem, by dawać, by służyć. Przeciwnie: trzeba stawać się prawdziwie ubogim. Jezus stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić, powie św. Paweł. (2 Kor 8,9). Paradoks. Nie miał nic: ciągle w podróży, nie miał gdzie głowy położyć (por. Łk 9,58), bez pieniędzy – a dawał tak wiele każdemu człowiekowi. Błogosławieni są ubodzy, „którzy nic nie mają, a wzbogacają wielu”( por. 2 Kor 6, 10). Jezus służył własnym ubóstwem: dłońmi i słowem. Tylko tyle: własnymi dłońmi i słowem. Matka Teresa z Kalkuty napisała: „Biedni potrzebują naszych rąk, by im służyły. Naszych nóg, by ich odwiedzały. Naszych ust, by życzliwie do nich mówiły. Naszych serc, by kochały. Kwiat rozwija się, gdy świeci słońce, a człowiek rozwija się, gdy kocha. To, co robimy, jest tylko kroplą w oceanie. Jednak gdyby tej kropli zabrakło, ocean byłby o nią uboższy”.
Jezus może nas uczynić prawdziwymi sługami, my sami nie damy rady. On sam mówi „beze mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5) – „On jest w nas sprawcą chcenia i działania zgodnie z Jego wolą”(Flp 2,13), ale nie dokona w nas swego dzieła, jeśli Mu nie zaufamy, jeśli nie pozostawimy naszych pomysłów na życie, jeśli nie podejmiemy się trudu wcielania tego, co mówi w naszą codzienność. Jezus chce, aby służba stała się stylem życia każdego z nas:
- W każdym czasie – nie tylko od 7 do 14
- Wobec każdego – nie tylko wobec ludzi w garniturach, czystych i inteligentnych
- I dając to wszystko, co każdy otrzymał od Boga – a nie tylko to, co nam zbywa
I „wszystko cokolwiek czynicie, wszystko w imię Pana czyńcie” (Kol 3,17) „niczego się za to nie spodziewając” (Łk 6,35).
Jezus doskonale zna naszą słabość i nie wyrzuca nam jej, ale „serca nadętego, nie zniosę” (Ps 101, 5), mówi w Psalmie 101. „Serca nadętego nie zniosę”. Kto czyni serce swoje zatwardziałym i nie chce zmienić swego życia, mówiąc sobie, że to wszystko, co proponuje Jezus nie jest dla niego – ten nie tylko bardzo rani Mu serce, ale siebie samego pozbawia szczęścia, – bo stajemy się naprawdę sobą, naprawdę szczęśliwi, gdy pozwalamy by to On wyznaczał kierunek naszemu życiu.
„Ja jestem między wami, jako ten, kto służy”(Łk 22,27); „dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili”(J 13,15).
o. Jakub Przybylski OCD