Drodzy Przyjaciele Misji w Afryce!
Jestem już sporo lat na misjach w Burundi, w środku Afryki pod równikiem, a dawno nie pisałem do tych, którym tak dużo zawdzięczamy, że możemy tutaj być i pracować dla Chrystusa Pana i Jego Ewangelii. Łatwiej się pisze do konkretnej osoby, bo się zna trochę jej sytuację życiową. Jeśli w ogóle coś piszę, to przeważnie kazania na niedzielę w języku kirundi. Teraz mi się już bardziej udaje coś powiedzieć bez kartki, ale muszę przysiąść i trochę przygotować, aby naszym czarnym braciom podać ten pokarm duchowy, żeby mogli Go przyjąć. Mam nadzieję, że coś im tam wpadnie do serca. Reszta należy do naszego Pana, który działa przez swoje nieudolne narzędzia, jakimi jesteśmy. Nigdy nie myślałem o jakiś sukcesach ewangelizacyjnych, robię po prostu to, co mogę.
W tym roku, jeżeli Pan Bóg da, minie 30 lat jak opuściłem Polskę i wyjechałem na misje do Afryki. Nie wiem, kiedy te lata minęły i jakim cudem to wszystko przeżyłem. Widzę coraz lepiej, że to wszystko jest Łaska Boża i Pan Nasz Jezus Chrystus nosił mnie na Swoich ramionach, bo przecież nie dałbym rady zrobić ani jednego kroku bez Jego pomocy i pomocy Maryi.
Drodzy Przyjaciele, oprócz tego, że w każdą sobotę i niedzielę mamy roboty „po uszy”, bo spowiadamy „setkami”, to ja mam pod opieką szpital na parafii, którym kierują siostry Karmelitanki Dzieciątka Jezus. W szpitalu jestem prawie codziennie po dwa razy i na każde zawołanie, szczególnie z sakramentem chorych. Często nawet przywożę samochodem tych, którzy nie mogą dojść o własnych siłach. Często są to ludzie wycieńczeni malarią i wyglądają jak szkielety, sama skóra i kości. Gdy dojadę do szpitala po tych wertepach to mówię czarnym pielęgniarzom i pielęgniarkom, że przywiozłem następne „amafuga” tzn. w języku kirundi „kości”. Staram się tych chorych pocieszyć i rozweselić, bo przecież mają dosyć zmartwień i utrapień. Wiele tych amafuga już nie wychodzi ze szpitala, bo idą prosto do nieba. Zresztą to jest też mój interes, że im pomagam, bo liczę, że będą po tamtej stronie modlić się za mnie.
Drodzy Bracia i Siostry, proszę was, nie ustawajcie w pomocy misjom i misjonarzom, póki będziecie żyli i będziecie mogli. To wy macie olbrzymi wkład, aby Chrystus Pan był znany i uwielbiony, aby zmartwychwstał w sercu każdego człowieka i abyśmy wszyscy z Nim pewnego dnia zmartwychwstali do życia wiecznego.
Niech wam Bóg błogosławi, a Maryja, Matka Najświętsza opiekuje się Wami.
o. Zbigniew Nobis OCD