W holenderskim Karmelu w Echt (1939 – 1942)
Karmel w Echt. W jego bramie Edyta Stein i jej siostra Róża zostały aresztowane.
Schody, po których Edyta zeszła do czekających na nią gestapowców.
Przeniesienie Edyty Stein do Holandii – upozorowane względami zdrowotnymi – nastąpiło w noc sylwestrową 1938 r. Prosta, taktowna, o ujmującej pokorze i serdecznej dobroci s. Teresa Benedykta scaliła się szybko z nową rodziną karmelitańską. Znana już przedtem siostrom ze swych publikacji i listów, teraz potwierdzała w pełni dewizę, jaką opatrzyła pamiątkowe obrazki ze swej profesji: “Moim jedynym powołaniem jest kochać coraz więcej”.
Takie też usposobienie odzwierciedlają jej listy. Do m. Petry pisze: “Doznałam tu wiele dobra i jestem ogromnie wdzięczna. Bez wątpienia przyprowadziła mnie tutaj wola Boża; jest ona najpewniejszym portem pokoju”. Kilka miesięcy później potwierdza to przekonanie:
“Odkąd tutaj przybyłam, duszę moją wypełnia wdzięczność za to, że mogę tu być i że dom jest taki, jaki jest. Zarazem pewna jestem, że nie mamy tu miasta trwałego. Nie pragnę niczego innego nad to, by wola Boża wypełniła się na mnie. Od Boga zależy, jak długo mnie tu pozostawi i co będzie potem. In manibus tuis sortes meae. Wówczas wszystko jest dobrze i nie potrzeba się niczym martwić. Niezbędna jest zawsze modlitwa, ażebym w każdym położeniu umiała być wierną. Najpierw oczywiście należy się modlić za tych, którzy więcej cierpią niż ja i nie są tak zakotwiczeni w wieczności. Dlatego wszystkim, którzy mi w ten sposób pomagają, jestem serdecznie wdzięczna”.
Z listów dowiadujemy się również, że wydawnictwo zaczęło druk jej dzieła filozoficznego Endliches und ewiges Sein, ale go nie skończyło.
“To wielkie opus spoczywa. W pierwszych miesiącach mego tu pobytu otrzymałam odbitki szpaltowe II tomu i pierwsze złamane arkusze t. I. Jednak potem wszystko utknęło, bo wydawca stracił odwagę. Wszelkie starania spełzły na niczym. Nie mogę nic zrobić nad to, jak tylko pozostawić sprawę temu panu. Skoro nie mam już pracy związanej z korektą, poprosiłam o zajęcia domowe. Było to konieczne. Jest nas tylko 18 sióstr (jedna zmarła w lipcu na bardzo bolesnego raka); tylko parę sióstr jest jeszcze młodych i sprawnych, ale dlatego przeciążonych pracą. Od połowy czerwca pełnię obowiązki drugiej kołowej i dbam o refektarz. Do tego dochodzą jeszcze prace wspólne, złączone z wielkim, wiejskim gospodarstwem (wielkie pranie, zrywanie owoców – w tym roku obrodziły przeobficie – przetwory owocowe, sprzątanie domu itd.). Poza tym siedem godzin przeznaczamy na modlitwę; rzadko, więc pozostaje trochę czasu na korespondencję.
Napisałam w ostatnich miesiącach mały żywocik karmelitanki, s. Marie-Aimée de Jésus (z Karmelu paryskiego) do pracy zbiorowej, którą ojciec Eugen Lense wydał u Benzigera. Pierwszy tom wyszedł w ubiegłym roku (Die in Deinem Hause wohnen). Przygotowałam dla niego życiorys założycielki drugiego Karmelu kolońskiego (matki Franciszki – Katarzyny Esser).
Teraz Siostra rozumie, dlaczego tak długo muszę pozostawiać listy bez odpowiedzi. W modlitwie jestem ze wszystkimi serdecznie złączona”.
Wkrótce potem przełożeni zlecają s. Teresie Benedykcie opracowanie studium o św. Janie od Krzyża z okazji czterechsetlecia jego urodzin. Książka Wiedza krzyża powstawała w wielkim trudzie twórczym, przy nieustannej detonacji dział i drżeniu szyb od przelatujących angielskich i niemieckich bombowców.
Zachowało się kilka listów mówiących o genezie tej książki i przeżyciach Autorki w czasie pisania.
“Zabieram się właśnie do gromadzenia materiału do nowej pracy, ponieważ nasza Matka życzy sobie, bym znów pracowała naukowo, o ile to możliwe w naszych warunkach i w obecnej sytuacji. Jestem w ogóle wdzięczna, że wolno mi jeszcze coś zrobić, zanim mi mózg całkiem nie zardzewieje.
Od kilku tygodni muszę się też starać o materiał do rozmyślania i biorę teraz – jako przygotowanie do uroczystości św. Jana od Krzyża – krótkie fragmenty Drogi na Górę Karmel. Było to też tematem mych rozmyślań w czasie rekolekcji przed obłóczynami. Każdego roku posuwałam się o krok wyżej w tomach dzieł naszego św. Ojca Jana; nie w tym sensie, jakobym dotrzymywała mu kroku; znajduję się stale bardzo nisko, u podnóża Góry” (17 listopada 1940).
“W nowej dziedzinie pracy poruszam się jak małe dziecko, stawiając pierwsze kroki. Pomoc Ducha Świętego jest nie tylko potrzebna w pracy, lecz również w przezwyciężaniu nowych trudności, które mogą tu łatwo powstać. Żadne dzieło duchowe nie rodzi się bez cierpienia. Praca wciąga i pochłania całego człowieka, a temu przecież nie można się poddać. Dobrze jest, że plan dnia i codzienne obowiązki stawiają tamę takiemu oddaniu się na pożarcie. Nie osiągnie się jednak równowagi, jeśli nie będzie się nad tym czuwać. Cieszyłabym się bardzo, gdybyśmy mogły jeszcze kiedyś porozmawiać. Na pewno nie przypadkiem jesteśmy pozbawione tej przyjemności. Dziękujemy Bogu za ścisłą łączność w tym królestwie, które nie zna granic ani barier, rozstania i oddalenia. Od czasu gdy mamy w domu postulantkę, myślę często o naszej młodości zakonnej i o cudownym działaniu łaski, która kieruje każdym powołaniem do Karmelu. Zapewne dzieje dusz w Karmelu są jeszcze cudowniejsze” (16 maja 1941).
“Jeśli chodzi o studium o św. Janie od Krzyża, muszę wszystko bardzo mozolnie wypracować. Plan budowy został mi oczywiście dany, tzn. stopniowo się odsłania. Ale muszę sama tłuc kamienie, obciosywać i znosić. Poza tym w chwili wielkiego wyczerpania miałam często uczucie, że w ogóle nie umiałam przedrzeć się do tego, co chciałam powiedzieć i wyrazić. Myślałam już, że tak będzie zawsze, lecz teraz znów czuję w sobie przypływ twórczych sił. Św. Jan od Krzyża dał mi też impuls do kilku wywodów na temat symbolu. Kiedy ukończę rękopis, chciałabym jeden egzemplarz posłać ojcu Heribertowi dla powielenia go na użytek klasztorów. Piszę tak mało, bo potrzebuję czasu dla św. Jana od Krzyża. Siostra to rozumie. Proszę przyjąć moje rozprawy za listy, jak ja biorę listy Siostry za rozprawy” (9 kwietnia 1942).
Wiedza Krzyża (Kreuzeswissenschaft) otwiera trzeci i ostatni okres twórczości filozoficznej s. Teresy Benedykty. Rozpatruje centrum osoby ludzkiej – stały cel jej poszukiwań i badań naukowych – z nowego punktu widzenia: jako miejsce zjednoczenia z Bogiem. Idąc śladami św. Jana od Krzyża, przeżywała wspaniałość Bożego daru w kontemplacji. Ta praca opisuje poniekąd jej własną drogę duchową i jest zarazem świetną analizą Drogi na Górę Karmel, Ciemnej nocy, Pieśni duchowej i Żywego płomienia miłości.
S. Teresa Benedykta łączy w sobie harmonijne predyspozycje intelektualisty i mistyka, docierając do najgłębszych pokładów świadomości. Wyniki badań – poznana prawda – wskazują jej najwyższą i najczystszą rzeczywistość – Boga. Twierdzi, że doświadczenie wewnętrzne Boga mieszkającego w ludzkiej duszy daje duchową siłę, którą można potężnie oddziaływać na innych. Tylko ten, kto żyje w swym wnętrzu i posiada tę moc, może sądzić i rozeznawać prawdziwie, czyli “czynić prawdę w miłości”. Modlitwę “człowieka wewnętrznego” uważa za życiodajną “krew Kościoła”, która przynosi ostateczne zbawienie świata. “Głębia duszy jest ośrodkiem jej życia osobistego, miejscem spotkania z innym Osobowym Życiem. (…) Gdy dusza (…) doświadcza w sobie przepływu Boskiego Bytu w swój własny byt, gdy doświadcza go jako podniesienia własnego bytu – wtedy wchodzi w Byt Boski”.
Ostatni rozdział Wiedzy krzyża urywa się na wizji św. Jana od Krzyża odchodzącego w wieczną światłość. Przy tej pracy, w dniu 2 sierpnia 1942 r., aresztowano ją wraz z jej rodzoną siostrą Różą i wywieziono do Roermond, a później do zbiorczego obozu w Amersfoort, wreszcie do Westerbork, skąd pochodzi jej ostatni list do przeoryszy w Echt, datowany 6 sierpnia 1942. “Jutro wcześnie idzie pierwszy transport (na Śląsk albo do Czechosłowacji?). Prosiłabym o następną część brewiarza (do tej pory mogłam się wspaniale modlić)…” Przesyłkę otrzymała. Do paczek dołączono obrazek znaleziony w jej celi, na którego odwrocie napisała akt ofiarowania życia za nawrócenie Żydów. Za eufemistyczną nazwą Śląsk lub Czechosłowacja krył się obóz zagłady Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu lub żydowskie getto w Terezinie. Deportacja odbywała się w najgorszych warunkach sanitarnych, o głodzie, w zamkniętych wagonach, których zasuwy otwarto dopiero w Brzezince, na rampie kolejowej pod krematorium. Skazani musieli rozebrać się w brzezińskim lasku – rzekomo dla kąpieli – i szli na zagazowanie do przerobionych na ten cel domków gospodarczych “białego” i “czerwonego”. Badania pozwalają ustalić, że było to 9 sierpnia 1942 r.
W życiu s. Teresy Benedykty liczyła się przede wszystkim wiara. Ona też nadaje jej śmierci nowe wymiary. Wiara Edyty Stein każe nam widzieć w tej śmierci znak: znak prawdy o człowieku i jego urzeczywistnieniu, znak wolności kochania. “Miłość jest najbardziej wolna ze wszystkiego, co istnieje”. Słowa Edyty zgadzały się zawsze z jej czynami. Powiedziała: “Każdy człowiek musi cierpieć i umierać, lecz jeśli jest żywym członkiem Mistycznego Ciała Chrystusa, jego cierpienie i śmierć nabierają mocy odkupieńczej dzięki boskości Tego, który jest jego Głową. Oto istotny powód, dla którego każdy święty tak pragnął cierpienia”.
Jej życie pozwala ufać, że w komorze gazowej osiągnęła szczyt czystej miłości i doskonałego zawierzenia Bogu. Poszukiwanie i realizowanie prawdy przez miłość znalazło swoje uwieńczenie w “oddaniu własnego istnienia Umiłowanemu i w zjednoczeniu z Nim”.