Życie św. Elżbiety od Trójcy Świętej

W Karmelu w Dijon



Osiemnastego lipca Elżbieta 1901 roku Elżbieta ukończyła 21 lat i matka dotrzymała obietnicy. Wstąpienie wyznaczono na dzień 2 sierpnia. Matka podprowadziła córkę do drzwi klauzury, gdzie ją przyjęła przeorysza Karmelu, m. Germana. Przeszły najpierw do zakonnego chóru, by przez chwilę adorować wystawiony w kaplicy Najświętszy Sakrament. Zza kraty postulantka zobaczyła swych najbliższych, z trudem powstrzymujących łzy. Sama miała oczy suche, szczęśliwe. Ogarniał ją pokój i niewytłumaczalne ukojenie. Napisała w jednym z listów:

“W Bogu posiadam wszystko; odnajduję w Nim tych, których opuściłam. Nie jesteśmy rozłączeni, kraty nigdy nas nie rozdzielą. Serce moje zawsze pozostanie niezmienne. W Karmelu pogłębiło się – umiem kochać lepiej i więcej”.

Trzy dni po wstąpieniu zgromadzenie zrobiło pamiątkowe fotografie przed wyjazdem sióstr na nową fundację. Siostra wysyłająca zdjęcie do Karmelu w Lisieux, wspomniała o Elżbiecie, że jest trzydniową postulantką, która na pewno będzie święta, ma bowiem szczególne do tego predyspozycje. W pierwszych miesiącach życia w Karmelu Elżbieta odczuwała niemal dotykalnie miłość Bożą. Pisała:

“Życie karmelitanki – to komunia z Bogiem od rana do wieczora. Gdyby On nie wypełniał naszych cel i korytarzy, jakże byłyby puste. Lecz my widzimy Boga poprzez wszystko, ponieważ nosimy Go w sobie i życie nasze jest początkiem nieba”.

Po czterech miesiącach postulatu otrzymała karmelitański habit oraz imię Elżbiety od Trójcy Przenajświętszej. Uroczystość obłóczyn odbyła się w jej ukochane święto Niepokalanego Poczęcia, 8 grudnia 1901 roku. Siostra Elżbieta rozpoczęła kanoniczny nowicjat, który w porównaniu ze słonecznym postulatem stał się dla niej ciemną nocą oczyszczającej udręki duchowej. Jej nadmierną uczuciowością zaczęły wstrząsać niepokoje zewnętrzne i burze wewnętrzne. Ukochana i upragniona przez nią “pustynia” Karmelu okazała się miejscem ustawicznych zmagań; jej samej i przełożonym wydawało się, że fizycznie i psychicznie nie podoła wymogom zakonu.

Doświadczenie wewnętrznej pustki i załamania się dotychczasowych ideałów złączyło się z nowym, dotychczas nieznanym jej doświadczeniem mistycznym. Bóg zdawał się ją opuścić, kontemplacja stała się ciemna i pełna udręki. Wezwany o. Vallee nie mógł jej zrozumieć, ją zaś irytowały jego nauki i wskazówki. Z powodu obaw co do jej zdatności do tak surowego życia, przedłużono jej nowicjat kanoniczny. W tym czasie Elżbietę olśniewa pokora Boga, szczególnie pokora Jezusa ukrzyżowanego z miłości do człowieka. Jeszcze goręcej Mu się oddaje. Pisze:

“Za bardzo patrzymy na siebie; chcielibyśmy wszystko wiedzieć i rozumieć, a nie mamy dość zaufania do Tego, Który nas otacza swoją miłością. Nie wolno tylko stać pod krzyżem, aby go kontemplować; trzeba się skupić w świetle wiary, wznieść się ponad siebie i uświadomić sobie, że krzyż jest narzędziem boskiej miłości”.

Jednak od rozumienia do wykonania daleka droga. W poczuciu własnej kruchości i grzeszności miała się uczyć oczekiwania na godzinę Bożych zmiłowań. Gdy wreszcie zgromadzenie – mimo obaw – zdecydowało się ją przyjąć do Profesji i wyznaczono ją na dzień 11 stycznia 1903 roku, Elżbieta przeżywała szczyt duchowej udręki. Błagała o modlitwę. “Byłam właśnie u Naszej Matki. Mówiła mi o swoim niepokoju, jakiego doznaje na myśl o składaniu przeze mnie ślubów w obecnym stanie duszy”.

Zaproszono o. Edmunda Vergne’a, jezuitę, znawcę życia wewnętrznego. W duchu wiary przyjęła jego wskazówki i słowa zapewnienia, że jest na właściwej drodze. Bóg sam uciszył jej wewnętrzną burzę dopiero w przede dniu ślubów. Miesiąc później pisała:

“Wreszcie On jest wszystek mój, a ja cała Jego; mam tylko Jego i On jest wszystkim dla mnie. Pozostaje mi jedynie pragnienie, aby Go kochać, kochać Go wiecznie, zabiegać żarliwie o Jego cześć, jak powinna czynić prawdziwa oblubienica; uszczęśliwiać Go i radować, dawać w mej duszy mieszkanie i odpocznienie. Niech moja miłość sprawi, by nie pamiętał o ludzkiej, obrzydliwej złości”.

Dnia 21 stycznia odbyła się uroczystość welacji neoprofeski, czyli ostateczne włączenie w społeczność Karmelu. Zmarła w dniu 9 listopada 1906 r. W 1984 r. została ogłoszona błogosławioną Kościoła katolickiego, a w roku 2016 świętą.