Również dziecięce zabawy świadczyły o jej naturalnych upodobaniach. Z kuzynką Marią na przykład bawiły się w pustelników:
“Maria i Teresa stawały się dwoma pustelnikami, mającymi jedynie ubogi szałas, pólko zboża i odrobinę jarzyn, które uprawiali. Życie ich upływało na nieprzerwanej kontemplacji, to znaczy, że jeden z pustelników zajmował miejsce drugiego na modlitwie, gdy tamtemu przypadło z kolei zajmować się życiem czynnym. Wszystko to odbywało się w milczącym porozumieniu, w sposób najdoskonalej zakonny” (A 23 r).
Po wstąpieniu Pauliny do klasztoru Teresa wykazywała coraz większe zainteresowanie życiem zakonnym. Dzięki spotkaniom przy kracie Karmelu w Lisieux dowiedziała się o zwyczajach i praktykach zakonnych, które ją nie tylko zaciekawiły, ale pobudziły do myślenia i do pewnego stopnia stanowiły odpowiedź na jej osobiste problemy. Teresa była na etapie intensywnego poszukiwania własnej metody modlitwy. Sprowokowana stylem życia podjętym przez Paulinę, chciała ją naśladować. Zwróciła się więc do swojej najstarszej siostry Marii, która zastępowała jej matkę, aby udzieliła jej pozwolenia na praktykowanie medytacji: 1/2 godziny dziennie. Ponieważ Maria odmówiła udzielenia takiego pozwolenia, więc Teresa prosiła przynajmniej o kwadrans. Także tym razem Maria odmówiła. Maria zanotowała: “Widziałam ją tak pobożną, że aż się bałam. Lękałam się, że dobry Bóg będzie chciał ją zabrać zbyt wcześnie”. Teresa tak opisała swoje poszukiwania i reakcję siostry:
“Nikt jeszcze wówczas nie pouczył mnie o sposobie odprawiania modlitwy myślnej, mimo że bardzo tego pragnęłam; Maria jednak uważając, że jestem wystarczająco pobożna, pozwalała mi tylko na odmawianie pacierzy” (A 33 v).
Modlitwa ustna Teresie jednak nie wystarczała. Tymczasem, przebywając na wychowaniu w opactwie, gdzie razem z innymi uczestniczyła we mszy św. odprawianej po łacinie, Teresa w dalszym ciągu była skazana na modlitwę recytowaną z książeczki. Postano wiła jednak “dopiąć” swego i przynajmniej dowiedzieć się, jak się odprawia modlitwę myślną. Zwróciła się więc w tej sprawie najpierw do najstarszej koleżanki ze szkoły, a później do jednej z sióstr benedyktynek z prośbą, aby wytłumaczyła jej na czym polega kontemplacja (modlitwa wewnętrzna). Siostra była zaskoczona i nieco zakłopotana. Wydawało się jej, że to dość trudna sprawa. Ostatecznie odpowiedzi udzieliła dobra siostra Henryka, która po prostu dzieliła się z Teresą tym , czego sama doświadczała i tym jak ona rozmawiała z Bogiem.
W tym samym czasie, podczas wakacji, Teresa ukrywała się w kącie swojego pokoju, budując tutaj z zasłon coś na podobieństwo celi zakonnej, i zaczynając oddawać się medytacji:
“Pewnego dnia jedna z mych nauczycielek w Opactwie zadała mi pytanie, co robię w dniach wolnych, kiedy jestem sama. Odpowiedziałam jej, że wchodzę wtedy do pustego kąta za swoim łóżkiem, który łatwo daje się zasłonić firanką, i tam myślę. – Ale o czym tak myślisz? – zapytała mnie. – Myślę o Panu Bogu, o życiu, wieczności, jednym słowem – myślę!… Poczciwa zakonnica uśmiała się ze mnie serdecznie i później lubiła przypominać mi czasy, kiedy to myślałam, pytając mnie, czy w dalszym ciągu myślę… Teraz rozumiem, że nie zdając sobie z tego sprawy, odprawiałam rozmyślanie, i że Dobry Bóg już wówczas oświecał mnie w sposób tajemniczy” (A 33 v).
Punktem kulminacyjnym jej medytacji w świecie stało się przyjęcie Pierwszej Komunii św., kiedy to całe jej ziemskie życie zatapiało się w Bogu:
“Był to pocałunek miłości; czułam, że jestem kochana i sama również mówiłam: ‘Kocham Cię, oddaję się Tobie na zawsze’. Nie było próśb, zmagań, ofiar; już dawno Jezus i biedna mała Teresa spojrzeli na siebie i zrozumieli się… Tego dnia nie było to już spojrzenie ale zjednoczenie; nie było już dwojga; Teresa znikła jak kropla wody w głębiach oceanu. Pozostał sam Jezus; On był mistrzem, Królem. Czyż Teresa nie prosiła, by zabrał jej wolność, gdyż wolność napawała ją lękiem; czuła się tak słaba, tak nędzna, że pragnęła na zawsze połączyć się z Bożą Mocą!…” (A 35 r).
Po przyjęciu Pierwszej Komunii św. modlitwa Teresy stała się jeszcze żywsza. Teresa pragnęła przynależeć do bractwa Najświętszej Panny i w tym celu musiała uczęszczać do szkoły (Opactwa) dwa razy w tygodniu. Po zakończonych pracach ręcznych oczekując na przyjęcie ojca, udawała się na chór zakonny w kaplicy. Tam adorowała Najświętszy Sakrament
“Tylko tu znajdowałam pociechę, bo czyż Jezus nie był moim jedynym przyjacielem?… Z Nim samym jedynie umiałam mówić; rozmowy ze stworzeniami, nawet pobożne, męczyły moją duszę… Czułam, że lepiej jest mówić do Boga, niż rozmawiać o Bogu” (A 40 v).
Horyzonty Teresy coraz bardziej się poszerzały. Jej kontemplacyjne spojrzenie ogarniało już nie tylko Boga i jej osobistą relację z Nim, ale również wspólnotę świętych, bardzo konkretną wspólnotę tworzoną najbliższe jej osoby:
“Rozmyślając o tych rzeczach, duchem zagłębiam się w nieskończoność i mam wrażenie, że przybijam już do wiecznej przystani… Zdaje mi się, że znajduję się już w objęciach Jezusa… że widzę moją Matkę Niebieską, jak wychodzi mi na spotkanie wraz z Tatusiem… Mamusią… czterema aniołkami… Zdaje mi się, że cieszę się już na zawsze prawdziwymi wiecznym życiem rodzinnym…” (A 41 r).
Z upływem czasu, widziana przez Teresę wspólnota świętych, zaczęła obejmować także innych. Dzięki wnikliwości życzliwego spojrzenia Teresa odnalazła w niej także tych, których zwykle się wyklucza – grzeszników. Nie można nie wspomnieć w tym miejscu o kontemplacji obrazka Chrystusa Ukrzyżowanego, który wypadł jej z książeczki do nabożeństwa i spowodował, że Teresa oddała się żarliwej modlitwie za kryminalistę Pranziniego. Od tej chwili kontemplacyjna modlitwa Teresy stała się coraz bardziej uniwersalna. Modliła się za wszystkich grzeszników, więcej – jak prawdziwa oblubienica i matka – rodziła ich dla Jezusa. Teresa była już dojrzałą kobietą. Dojrzałą także do tego, aby w 15 roku życia wstąpić do Karmelu.
2. Doświadczenie kontemplacji w winnicy Karmelu
Z powyższych analiz jasno wynika, że kontemplacja w sposób szczególny pociągała Teresę. A jednak nie można powiedzieć, że była ona przeznaczona do kontemplacji przez samą naturę. W zeznaniach świadków jej życia czytamy i takie stwierdzenia: “Siostra Teresa od Dzieciątka Jezus posiadała duszę wyjątkowo aktywną i energiczną w zewnętrznym aspekcie łagodną i uprzejmą. W każdej okoliczności jej czyny były świadectwem charakteru rzucającego się w oczy i ducha mężnego” (7). Odczuwała więc pociąg nie tylko do kontemplacji, ale czuła się pobudzona również do działania; chętnie zostałaby siostrą św. Wincentego, aby zająć się opieką i wychowaniem sierot. Jak twierdziła siostra Leonia, żaden brud ani bieda nie powstrzymywały Teresy od zajmowania się dziećmi. W czternastym roku życia, gdy już jasno odczuwała swoje powołanie do Karmelu, wpadło jej w ręce jakieś czasopismo misyjne, ale natychmiast je zamknęła mówiąc do samej siebie:
“Nie mogę go czytać. I tak mam tak wielkie pragnienie udania się na misje, że nie mogę już sobie pozwolić na rozbudzanie go dodatkowymi treściami i obrazami. Ja chcę wstąpić do Karmelu” (8).
I rzeczywiście Teresa wstąpiła do Karmelu w 15 roku życia. Chciała tutaj żyć w jak największej bliskości z Jezusem, modlić się za grzeszników i za nich ofiarować swoje życie. Ostatnie doświadczenie z pielgrzymki do Rzymu dostarczyło jej nowego motywu, który nie tylko ożywił jej pragnienie wstąpienia do Karmelu, ale także zaznaczył się na kształcie j ej kontemplacji: modlitwa za kapłanów, szczególnie za złych kapłanów. Coraz bardziej zaczynała rozumieć swoje życiowe powołanie:
“O Matko! jakże piękne jest powołanie mające za cel zachowanie soli przeznaczonej dla dusz! To jest właśnie powołanie Karmelu, ponieważ jedynym celem naszych modlitw i ofiar jest to, abyśmy jako apostołki apostołów błagały za nimi, podczas gdy oni głoszą duszom Ewangelię słowem, a nade wszystko przykładem” (A 56 r).
Wcześniej jeszcze, będąc w świecie, zdawała sobie sprawę, że klauzura i wymogi reguły nie są dla dusz słabych, skupionych na sobie. Teresa wcale taką nie była. Od pewnego czasu już kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa, pokazując, jak wygląda “bieg olbrzyma” (A 44 v). Teresa nosiła w sobie nie tylko pragnienie jakiegoś spokojnego, zwyczajnego działania; czując powołanie do czynów – chciała walczyć. Nie była wcale taką słodką dziewczynką, jak ją czasami przedstawiają na niektóre obrazki. Ona była gwałtownikiem Bożym; kochała wojnę; miała charakter wojowniczy:
“Bóg chciał bym fortecę Karmelu zdobyła ostrzem miecza” – napisała w liście do swego “brata” misjonarza (L 711). Kiedy indziej powiedziała: “Z łaski Bożej nie lękam się walki” (C 23 v).
W tym kontekście zrozumiałe jest również jej “zbratanie” z ludźmi mężnymi, zrozumiała jest jej miłość do Judyty ze Starego Testamentu, czy też szczególne upodobanie i wielka miłość, jaką darzyła Joannę d’Arc. Teresa jednak doskonale zdawała sobie sprawę na czym polegało jej bojowanie i przeciwko czemu walczyła:
“Pan Bóg nie chciał mnie widzieć prostym żołnierzem, zostałam od razu pasowana na rycerza i rozpoczęłam walkę przeciwko sobie samej w dziedzinie ducha przez zaparcie” (NV 3 VIII).
W liście do swego “brata” misjonarza jeszcze mocniej podkreśliła różnicę między walką o jakiej potocznie się myśli, a walką, by tak rzec, kontemplacyjną, którą ona toczyła w Karmelu:
“W dzieciństwie marzyłam o walce na polu bitwy. Gdy zaczęłam się uczyć historii Francji zachwyciła mnie postać Joanny d’Arc i jej bohaterskie czyny. Odczułam w sercu pragnienie i odwagę naśladowania jej; zdawało mi się, że Pan Bóg przeznacza mnie również do wielkich rzeczy. Nie omyliłam się, ale zamiast Głosu z Nieba, wzywającego mnie do walki, usłyszałam w głębi duszy głos daleko słodszy, silniejszy jeszcze, głos Oblubieńca dziewic, który powoływał mnie do innych zmagań, do chlubniejszych zdobyczy. W samotni Karmelu zrozumiałam, że misją moją nie jest starać się o ukoronowanie króla śmiertelnego, ale dążyć, by miłowano Króla Niebios, zdobywać dla Niego królestwo serc ludzkich” (L 747/8).