Klasztory i nowicjusze
Jakkolwiek ważnym wydawało się przeniesienie klasztoru karmelitanek bosych, nie tylko w tym celu Jan od Krzyża przybył do Sewilli. Podróż, według jego własnych słów, miała również drugi cel, już w fazie realizacji: “Chcę zostawić tu jeszcze inny klasztor, tym razem braci, zanim stąd wyjadę, tak że w Sewilli będą dwa męskie klasztory”. W czerwcu 1586 ojciec Jan był szczególnie zajęty sprawą drugiej fundacji. Przykłada ogromną wagę do otwierania nowych domów zakonnych oraz pasterskich wizyt w już istniejących, co zaleciło mu definitorium na które powoływał się w tym samym liście, a które poprzedziło kapitułę w Madrycie. Definitorzy z prowincjałem pozwolili mu zakończyć fundację w Kordowie, rozpoczętą w maju, w Ecija i drugą w Sewilli. W Ecija klasztor powstał dopiero w 1591.
Z jakiego jednak powodu nie zrealizował w tym czasie tak upragnionego i zapowiadanego drugiego klasztoru w Sewilli? Nie znamy powodów opóźnienia. Przedsięwzięcie to dojdzie do skutku dopiero w rok później. Jakkolwiek Jan od Krzyża w 1587 nie brał bezpośredniego udziału w zakładaniu klasztoru Santo Angel w Sewilli, czy możemy uznać go również za jego fundatora? Sądzę, że tak, mając na uwadze fakt, że jego mandat wikariusza prowincjalnego Andaluzji kończy się w kwietniu 1587, a tylko cztery miesiące później powstał nowy klasztor. Kto, jak nie ojciec Jan, byłby zainteresowany otrzymaniem odpowiednich zezwoleń, dopilnowaniem formalności i doprowadzeniem dzieła do końca?
Ciekawe, skąd tyle optymizmu i zapału, wyrażonych w liście z czerwca 1586, w którym przedstawia możliwości i pragnienia związane z fundacją w Caravaca: “Chciałbym ponosić ciężar tej fundacji, jak w tamtych przypadkach (w Kordowie, Sewilli, Ecija). Nie spodziewałbym się tylu przeciwności”.
Będąc pochłonięty tymi przenosinami, wizytacjami, fundacjami, zwalnia nieco rytm swego życia, przyjmując śluby nowicjuszów w Los Remedios. Miało to miejsce tuż po powrocie z Kordowy, 29 maja 1586, kiedy przyjął profesję brata Elizeusza od św. Akacjusza. Wykorzystując okazją do dłuższego pobytu w Sewilli, ojciec Jan prowadzi życie wspólnotowe jak zwykły zakonnik, prawie nie rozpoznany. Przed wyjazdem poprosił do siebie magistra nowicjuszy i przedstawił mu swe spostrzeżenia dotyczące stosowanego przez niego sposobu formacji duchowej. Powiedział mu: “Ojcze, wasze wychowanie zaczyna się tam, gdzie powinno się kończyć. Ci nowicjusze są na wpół chorzy, zgnębieni bólami głowy i innymi dolegliwościami, niezwykłymi w ich wieku. Jakie na to lekarstwo? Ojciec uczy ich teorii, każe uprawiać medytację na wzór początkujących, jakimi są w rzeczy samej.
Nie będą mogli dojść do kontemplacji wcześniej, niż wejdą na drogę modlitwy prostej i cichej. Niech ojciec nie trzyma ich cały dzień w celi, proszę polecić im pracować fizycznie, co im ułatwi nabycie cnót moralnych, które pozwolą im opanować namiętności, bez tego trudno byłoby im stać się kontemplatywnymi; poza tym tak można lepiej poznać ich charaktery i próbować je ulepszyć”.
Wydaje się, że omawiany przypadek dotyczył, przynajmniej w części, grupy nowicjuszy, którym towarzyszył brat Marcin od Wniebowzięcia z Kordowy do Sewilli, aby odciążyć Jana od Krzyża. Dlatego było mu tym bardziej przykro.