Znalazłam moje niebo na ziemi

Werner Hilbrich OCD

Zdaje mi się, że znalazłam moje niebo na ziemi, albowiem niebo to Bóg, a Bóg jest w mojej duszy



Niejednokrotnie obecność kogoś, z kim można otwarcie porozmawiać lub do którego można napisać list, aby uporządkować swoje myśli, bywa uwalniająca. Ludziom, o których się sądzi, że nas rozumieją i że są nam życzliwi, można wyznać całkiem osobiste sprawy – również takie, które są nam bardzo drogie, i o których się zazwyczaj głośno nie “trąbi”. Głębokie myśli wymienia się przeważnie bardzo cicho.

W czerwcu 1902 roku Elżbieta napisała taki list do matki swojej przyjaciółki, do pani de Sourdon, w której domu spędziła wiele pięknych chwil w czasie swojego dzieciństwa i młodości. Miała do niej głębokie zaufanie. Elżbieta napisała ten list mając 21 lat, gdy była w nowicjacie. Był to dla niej czas bardzo trudny, w którym odnalazła najcenniejszy klejnot swojego życia: “Zdaje mi się, że znalazłam moje niebo na ziemi, albowiem niebo to B6g, a Bóg jest w mojej duszy” (List 122). Ponieważ wiedziała, że pani de Sourdon wczuje się w to, co tu ona wypowiada, pisze dalej: “Tego dnia, gdy to zrozumiałam, zapanowało w mojej duszy światło… i chciałabym tę tajemnicę całkiem cicho wszystkim przekazać, których kocham, aby i oni przechodząc ciężkie chwile mocno trzymali się Boga, i aby przez to mogła się spełnić modlitwa Chrystusa: Ojcze, spraw, aby byli jedno” (tamże).

Elżbieta pojmuje cytowane przez siebie słowa Jezusa z Jego pożegnalnej modlitwy, która znajduje się w Ewangelii św. Jana tak, jak były one rozumiane przed nastaniem dążeń ekumenicznych, a więc nie w pierwszym rzędzie jako prośbę Jezusa o jedność wszystkich chrześcijan, ale jako prośbę o trwanie w jedności każdego człowieka z Bogiem. “Jak Ty, Ojcze, jesteś we Mnie, a Ja w Tobie, tak oni niech będą w Nas…” i “Niech będą jedno, jak My jedno jesteśmy, Ja w nich i Ty we Mnie” (J 17, 21-24) – tak modlił się Jezus. Być z Bogiem jedno – to odkryła Elżbieta i to jest to, co pragnęła wszystkim, jakby szeptem przekazać. Jest przekonana, że Bóg mieszka w człowieku, w każdym człowieku i to od człowieka zależy, aby z tak bliskim Bogiem żył. To jest to” niebo na ziemi“, którego życzyła każdemu.

U końca swego krótkiego życia Elżbieta mówi o swoim “Bogu we mnie”, ku któremu stale, w ciągu dnia, jest milcząco zwrócona. Zainspirowana swoim predykatem “od Trójcy Przenajświętszej” uświadamia sobie, że Bóg jest Wspólnotą trzech Osób: miłującą jednością Ojca, Syna i Ducha Świętego. Ta Boska Wspólnota “moi Trzej” mieszka zatem w jej sercu.

W listopadzie 1904 roku powstaje jedna z najpiękniejszych modlitw Elżbiety skierowana ku jej “moi Trzej”. To są te słowa, które chce nam wyszeptać, ujęte językiem charakterystycznym dla jej czasów, dziś już nie tak łatwo przystępnym. Sens tych słów objawi się w pełni tylko temu, kto się w nie w ciszy wsłucha:

“Uwielbiam Cię, mój Boże, Trójco Przenajświętsza! Dopomóż mi zupełnie zapomnieć o sobie, abym nieporuszona i uspokojona, mogła zamieszkać w Tobie tak, jakby moja dusza znajdowała się już w wieczności. Oby już nic nie zdołało zamącić mego pokoju ani wyprowadzić mnie z Ciebie, o Mój Ty Niezmienny, lecz niech każda minuta coraz głębiej zanurza mnie w Twoją Tajemnicę. Napełnij pokojem moją duszę, uczyń w niej swoje niebo, swoje ulubione mieszkanie i miejsce swego odpoczynku. Obym nigdy nie zostawiała Ciebie samego, lecz była tam zawsze cała, cała czuwająca z wiarą, cała pogrążona w adoracji i cała zdana na Twoje stwórcze działanie.

O, mój umiłowany Chryste, z miłości ukrzyżowany, chciałabym być oblubienicą Twego Serca, chciałabym Cię otaczać chwałą i chciałabym Cię miłować tak, żebym umarła z miłości. Lecz czuję moją niemoc i dlatego proszę Cię, abyś mnie «przyoblókł w siebie samego», tak aby wszystkie poruszenia mojej duszy utożsamiały się ze wszystkimi poruszeniami Twojej duszy, abym się zanurzyła w Tobie, została przez Ciebie ogarnięta, tak abyś Ty zajął moje miejsce, aby moje życie było tylko promieniowaniem Twojego Życia. Przyjdź do mnie jako Wielbiciel, Wynagrodziciel i Zbawiciel. Słowo Przedwieczne, Słowo mego Boga, chcę spędzić mo­je życie na słuchaniu Ciebie; chcę być w pełni pojętną, tak aby się wszystkiego nauczyć od Ciebie. A potem poprzez wszystkie noce, wszystkie próżnie, wszystkie niemoce chcę zawsze być w Tobie i trwać w Twoim wielkim świetle. O, moja umiłowana Gwiazdo, zachwycaj mnie, abym nie mogła już uchylić się spod Twego promieniowania.

O, Ogniu trawiący, Duchu miłości, «zstąp na mnie», aby w mej duszy dokonało się jakby nowe wcielenie Słowa. Niech będę dla Niego dodatkowym człowieczeństwem, w którym On odnowi całe swoje Misterium. A Ty, Ojcze, pochyl się nad swo­im biednym stworzeniem, «okryj je swoim cieniem» i dostrzegaj w nim tylko «Umiłowanego, w którym złożyłeś całe swoje upodobanie».

O moi Trzej, moje Wszystko, moja Szczęśliwości, nieskończona Samotności, Niezmierzoności, w której się gubię, oddaję się Wam jako ofiara. Ukryjcie się we mnie, abym ja mogła się ukryć w Was, w oczekiwaniu na kontemplowanie w Waszym świetle przepaści Waszej wielkości.”

Ten Trójjedyny Bóg, Bóg we Wspólnocie trzech Osób, jest zawsze w nas obecny. Z Nim Elżbieta spotyka człowieka i do Niego przyprowadza człowieka wraz z jego troskami.