Skandaliczne wybory
Wyborom nowej przeoryszy w klasztorze La Encarnación przewodniczył prowincjał, ojciec Gutiérrez de la Magdalena. Spośród 98 mniszek, posiadających prawo głosu, duża część chciała znów wybrać na to stanowisko matkę Teresę od Jezusa. 7 października zebrała się wspólnota klasztoru. Prowincjał polecił, by spowiednicy-wikariusze: Jan od Krzyża i German od św. Macieja, “którzy zwykle uczestniczyli w tego rodzaju sprawach”, wyszli z sali kapitulnej. Obaj natychmiast zastosowali się do zarządzenia. Tymczasem prowincjał przeczytał obecnym list wikariusza generalnego Hieronima Tostado, pełen upomnień i dobrych rad. Przeczytał i drugie pismo, “w którym wikariusz zagroził ekskomuniką, jeśli ktoś będzie głosował na mniszkę nie należącą do tego klasztoru”.
Głosowanie przebiegało w niczym nie zmąconej ciszy. Po jego zakończeniu policzono głosy. Odczytano pierwsze nazwisko, a potem drugie: Matka Teresa od Jezusa. “Wtedy” – opowiadali naoczni świadkowie, którzy sami głosowali na Matkę Teresę – “prowincjał i jego towarzysz poczęli miotać straszne wyzwiska. Z wściekłością powiedzieli, że ta zakonnica (matka Teresa) nie jest godna tego zaszczytu. Mniszki były bardzo zdziwione słysząc te złorzeczenia”.
Świadkowie opowiadają dalej: “Wszystkie głosy oddane na matkę Teresę były policzkiem dla prowincjała i dlatego złorzeczył. Po zakończeniu obliczeń z gniewem spalił karteczki”. Na 98 możliwych głosów matka Teresa otrzymała 54, jej rywalka 39, a 5 pozostałych gdzieś zagubiono. “Matka Teresa otrzymałaby ich więcej, gdyby nie rzucona na początku groźba ekskomuniki. Wiele mniszek przyznało później, że z tego powodu zmieniły pierwotny zamiar”.
W liście z 22 października Teresa nazwała te wybory skandalicznymi – machucadas. Twierdziła, że prowincjał specjalnie spalił karteczki z głosami. Prawdopodobnie nie wiedziała, że przedtem “tłukł je wielkim kluczem”.
Rozgniewany prowincjał kazał powtórzyć głosowanie. Zastępczynie matki Teresy odmówiły, twierdząc, że elekcja zgodna z prawem kanonicznym już się odbyła. Wtedy prowincjał nałożył na zgromadzenie klątwę. Mniszki prosiły, by mogły powiadomić o tym przynajmniej wikariusza generalnego. Prośba została odrzucona, ale one i tak postawiły na swoim. Także prowincjał napisał do wikariusza. Następnego dnia ponownie zarządził wybory. Mniszki nalegały, by zaczekał chociaż na odpowiedź, ale wypędził je, “znowu złorzecząc i ponawiając ekskomunikę”. Uciekły do górnego chóru, aby pomyśleć o swoich udrękach przed Ukrzyżowanym, ale i stamtąd zostały wyrzucone. Drzwi od chóru zamknięto na klucz. Tymczasem z Madrytu nadszedł list od ojca Tostado, w którym ostro rozprawił się z grupą buntowniczek. Rzucił na nie klątwę, nałożył pokutę, usunął spowiedników i potwierdził wybór Juany del Aguila na przeoryszę.
Pokutujące zwolenniczki matki Teresy nadal działały zgodnie z własnym sumieniem. Porozumiały się z kompetentnymi w tej materii osobami, które potwierdziły prawidłowość głosowania. Wobec tego mniszki zażądały nowej oceny sprawy i wynikłych konsekwencji. Ojciec Bartolomé de Medina, dominikanin, doktor Rueda, kanonik katedralny i przeor Dominikanów z Avila próbowali je uspokoić.
Co o tym myślał Jan od Krzyża? Należy przypuszczać, że wyrażał te same poglądy, co wielcy profesorowie i prawnicy. Dziwna sytuacja panowała do końca listopada. Dziesiątego tego samego miesiąca ojciec Jan napisał do matki Teresy. Ubolewał nad wszystkim, co zaszło. Klasztor określił jako “dom, w którym panuje zamęt” nie do zniesienia.
W poniedziałek 2 grudnia 1577 bicie dzwonów oznajmiło ponowne zebranie wspólnoty La Encarnación. Przybył na nie ojciec Hernando Maldonado, przeor karmelitów trzewiczkowych z Toledo. Chciał uwolnić od kary mniszki, w którą popadły dokonując “skandalicznego” wyboru. Ale one zażądały prawa odwołania się do trybunału. Jedyny rodzaj uniewinnienia, jakie mogły zaakceptować, to decyzja trybunału królewskiego. Konflikt nie został więc rozwiązany. Przeciwnie, Maldonado, który przybył z misją uwolnienia zakonnic od kar kościelnych, “przysporzył im wiele przykrości. Był dla nich niesprawiedliwy i bardzo nieuprzejmy. Były więc przygnębione, bo w dalszym ciągu obciążone karami” – pisała Teresa 4 grudnia do króla Filipa II.