Rozmowa z o. Dominikiem Widerem, karmelitą bosym, pisarzem i wykładowcą z zakresu życia duchowego i duchowości karmelitańskiej.
Ojcze, jako karmelita bosy, jest Ojciec człowiekiem modlitwy. Proszę na początek o podzielenie się z nami swoim doświadczeniem modlitwy. Czym ona jest dla Ojca?
Jako karmelita bosy powinienem być człowiekiem modlitwy. Czy jestem? Na pewno przez całe życie usiłowałem się modlić. Zarazem nadal stwierdzam, że jeszcze nie umiem się modlić. Walka modlitwy trwa. Może to paradoks, lecz zdarza się, że łatwiej mi być z Panem w ciągu dnia, niż na aktach modlitwy. Wciąż odkrywam nowe możliwości poszukiwania Boga obecnego i przyjaznego obcowania z Nim. Na pewno najważniejszą pomocą była i jest dla mnie modląca się wspólnota, zbierająca się na modlitwy w określonych wymiarach czasowych oraz krótkie osobiste nawiedzania Najświętszego Sakramentu. Wydaje mi się, że mocnym fundamentem dla mnie jest msza święta i odmawiana wspólnie Liturgia Godzin, które coraz to mocniej mnie angażują. Czym dla mnie jest modlitwa? Trudna odpowiedź, bo człowiek nie jest sędzią swojej sprawy. Odpowiem w trybie warunkowego życzenia: jeśli rzeczywiście, jak tego pragnę, Bóg jest wszystkim dla mnie, to modlitwa jest także wszystkim dla mnie: jest to życie z Bogiem i dla Boga.
Kto był Ojca nauczycielem życia modlitwą? Jacy Święci wprowadzali Ojca na drogę życia duchowego?
Nauczycielami modlitwy byli przede wszystkim rodzice; modlitwę wyniosłem z domu. W zakonie znalazłem ją w nieco szerszym wymiarze w zaleceniach Reguły i Konstytucji oraz w modlącej się wspólnocie; wszyscy i zawsze byli na wszystkich aktach wspólnotowych. Jeśli chodzi o Świętych, od których uczyłem się modlitwy, nie wykluczając wpływu świętej Matki Teresy od Jezusa i świętego Ojca Jana od Krzyża, w modlitwę wprowadzało mnie rozważane Naśladowanie Chrystusa i błogosławiona Elżbieta od Trójcy Świętej: jej Wspomnienia oraz rozmyślania Vandeur’a na kanwie jej modlitwy “Boże mój, Trójco, którą uwielbiam”.
Aby się dobrze modlić, trzeba spełnić pewne warunki. W tym numerze “Głosu Karmelu” naszą uwagę koncentrujemy na zewnętrznych warunkach modlitwy. Które spośród nich Ojciec uważa za najważniejsze i dlaczego?
Wszystkie zewnętrzne warunki są konieczne. Wśród nich podkreśliłbym milczenie i samotność. Jakkolwiek są to warunki zewnętrzne, mają one ścisłe powiązanie z wewnętrznymi, które wzajemnie się dopełniają. Milczenie zakłada wyciszenie wewnętrzne: rozumu, serca, uczuć, zmysłów. Wielomówstwo w ciągu dnia nie pozwala znaleźć czasu na modlitwę oraz wejść w skupienie na niej. Wielomówstwo na modlitwie nie pozwala Bogu przyjść do słowa. Stąd w zakonach przed modlitwą przewidywano przygotowanie do modlitwy, którego głównym momentem jest wejście w wyciszenie. Bez milczenia zewnętrznego nie wejdzie się w skupienie wewnętrzne. Samotność zewnętrzna jest względna; nie zawsze jest ona możliwa. Może inaczej trzeba to ująć: musi to być samotność wolna od świata, a pełna Boga i w Bogu dopiero odnajdująca bliźnich i świat, czyli zakłada ona samotność wewnętrzną. Wtedy nie przeszkadzają bliźni w kościele: jedni są już na końcu “Ojcze nasz”, drudzy dopiero w połowie, czy małe dzieci krzykiem chwalące Boga; ciasnota i gwar w autobusie czy zgiełkliwa ulica Floriańska w Krakowie. Samotność zewnętrzna polega na nieangażowaniu się w to, co się dzieje na zewnątrz lub też przeżywanie tego z Bogiem, na przykład modlitwa za tych, którzy rzucają przekleństwa.
Przez wiele lat Ojciec posługiwał jako znany i ceniony kierownik duchowy. Co jest według Ojca najpoważniejszą przeszkodą dla człowieka współczesnego w prowadzeniu intensywnego życia modlitwy i jaki jest sposób na to, by to przezwyciężyć?
Wymówką najczęściej słyszaną jest brak czasu na modlitwę. Nie jest to jednak wymówka; raczej świeca dymna. Ostatecznie pobożne przeżegnanie się rano i wieczorem ze świadomością przyjmowania błogosławieństwa Boga dla siebie i swoich bliskich może zająć kilka sekund, odmówienie z uwagą “Ojcze nasz” 22 sekundy. Człowiek ma czas na pracę, odpoczynek, rozrywkę, rozmowy, zadbanie o siebie i nie znajduje kilku sekund dla Pana Boga. Człowiek rodzi się w świecie bez Boga. Stąd przeszkodą do modlenia się, do prowadzenia głębszego życia religijnego jest zapełnienie swej istoty światem do tego stopnia, że nie ma w nim już miejsca dla Boga. Trzeba by znaleźć czas na przemyślenie sensu swego życia, zdecydowane wybranie Boga; mogłyby w tym pomóc kilkudniowe rekolekcje.
Czytelnicy “Głosu Karmelu”, szczególnie ci starsi, cenią Cię Ojcze za Twoje publikacje, gdyż w trudnych czasach zniewolenia komunistycznego Twoje książki były światłem w ciemnym tunelu niewoli. Teraz żyjemy w innych już czasach, na rynku księgarskim ukazuje się szereg publikacji poświęconych życiu duchowemu. Które spośród nich Ojciec by wskazał jako godne lektury i dlaczego?
Są książki, które modlący się powinien przeczytać. Przede wszystkim należy utrzymać żywy i stały kontakt z Pismem Świętym, szczególnie z Ewangelią. Ostatecznie modlitwa jest wpatrywaniem się w Jezusa, uczeniem się od Niego uwielbiania Ojca i wypełniania Jego woli oraz przyjmowaniem światła od Ducha Świętego. Dobrze jest zaznajomić się (wyliczam jedynie przykładowo) z: Drogą doskonałości świętej Teresy z Awila i pozostałymi jej dziełami, Dziełami świętego Jan od Krzyża, Ćwiczeniami duchowymi św. Ignacego Loyoli… Często jednak nie one pomogą w modlitwie, lecz opracowania poszczególnych autorów. A to jest już sprawą bardzo indywidualną. Musi to być książka, która mnie pociąga i zmusza do przemyślenia mojej więzi z Bogiem. Dla jednego będzie to traktat o modlitwie, dla drugiego jakiś pobożny życiorys. Obecnie jest dużo książek o modlitwie, o której można pisać w nieskończoność, bo każdy inaczej się modli. Dobrze jest korzystać z tego ich doświadczenia; zawsze można znaleźć coś nowego.
Którą ze swoich licznych książek Ojciec ceni najbardziej i dlaczego?
Te, które nie zostały wydane w całości drukiem. Są to prace dyplomowe: licencjacka, rozprawa doktorska i habilitacyjna. A według sensu postawionego pytania to te, do których sam chętnie zaglądam: Pójdźcie do źródeł, Zapatrzeni w Chrystusa oraz Do pełni miłości. Dlaczego te? One są jakby najbardziej moim szukaniem i odnajdywaniem Boga – moją modlitwą.
Miał Ojciec okazję obserwować Kard. Karola Wojtyłę w czasie jego posługi arcybiskupiej w Krakowie. Proszę nam powiedzieć, co Ojciec z tych obserwacji zapamiętał, co jest w nich ważne, również w kontekście naszych rozważań o modlitwie?
Był to człowiek, który umiał słuchać, nie spieszył się z decyzjami, potrafił zmienić podjęte decyzje, cechował go olbrzymi spokój. Modlił się wiele. Przy wizytacji pasterskiej w naszym kościele w Krakowie uczestniczył w skupieniu w siedmiu mszach świętych: całą niedzielę.
Jaka jest Ojca ulubiona sentencja, złota myśl, czyli życiowa dewiza?
Kiedy mnie ktoś pyta, jak się czuję, jak leci, mówię: “Dobrze”. Można to uznać za życiową dewizę. Z Bogiem zawsze i w każdej okazji jest dobrze, a nawet bardzo dobrze.
Rozmawiał Bartłomiej Kucharski OCD
Głos Karmelu, 1/2006