ks. Walerian Słomka
Fakt oddziaływania wychowawczego Józefa (Rafała) Kalinowskiego
Już na wstępie muszę zaznaczyć, że moje wystąpienie nie wyczerpuje w całości sygnalizowanego w tytule zagadnienia. Odwołuje się bowiem zasadniczo do tych danych źródłowych, które dotyczą św. Rafała Kalinowskiego ze świeckiego okresu jego życia, i nawet tych danych nie wyczerpuje w pełni. Bazą tych danych są bowiem: Wspomnienia oraz: Listy (1856-1877).
Inne wyjaśnienie, które winienem poczynić na wstępie dotyczy poszerzenia pojęcia wychowawcy; obejmujemy nim nie tylko stanowisko zawodowego wychowawcy, ale także wychowawcze oddziaływanie na środowisko życia rodzinnego, towarzyskiego i pracy zawodowej. Właśnie tę ostatnią rolę wychowawczą Józefa Kalinowskiego podejmiemy w pierwszym rzędzie.
Wiadomo, że punktem zwrotnym w życiu Józefa Kalinowskiego był dzień 15 sierpnia 1863. Po tym przełomie, który uświadomił mu także rolę modlitwy rodziny w jego intencji, sam buduje rodzinę stwierdzeniami o wartości modlitwy, o którą prosi nie tylko za siebie, ale i za swych towarzyszy niedoli: “Modlitwy wasze szczególniej działają na moje usposobienie: związek mój z Wami staje się coraz bardziej duchowym, jakby już żadne nici ziemskie nas ze sobą nie wiązały. […] Świat wszystkiego mię może pozbawić, ale zostanie zawsze jedna kryjówka dla niego niedostępna: modlitwa, w niej się da streścić przeszłość, teraźniejszość i przyszłość w postaci nadziei”. Uznanie dla wartości wychowawczych zdrowego życia rodzinnego przebija z wielu listów, kiedy już sam doświadczył trudności wychowawczych wobec innych.
W trosce o rodzinę wyraża też uznanie dla matki, która przeniosła się na własne gospodarstwo, co umożliwi jednoczenie rodziny. Na okoliczność śmierci w rodzinie śle słowa chrześcijańskiej pociechy mającej swą podstawę w nieśmiertelności i łączności modlitewnej. Gdy matka wyraża niepokój w sprawie obojętności religijnej w rodzinie, zaleca jej przykład św. Moniki i przestrzega przed wywieraniem nacisku, ale jednocześnie wyraża przeświadczenie o szkodliwości przedwczesnego usamodzielnienia się młodzieży i opuszczania przez rodzeństwo środowiska rodzinnego: “Trzymajcie go [brata Olesia] pod Waszym skrzydłem, aż póki duch i ciało się jego nie umocnią, aby świat nie zrobił z niego takiej ofiary, jak i z wielu z nas. Jeżeli kiedy szczególniej czuje się bezsilnym, to wtedy najbardziej, kiedy widzę, że nic nie mogę ani moralnie, ani materialnie dla młodszego rodzeństwa. Oby Bóg łaską swą zastąpił to, czego własna nasza praca wykonać nie jest w stanie”. W sprawie drugiego brata – Jurka wyraża jednak przeświadczenie, że opuszczenie środowiska rodzinnego może się okazać nieuchronne, że wtedy musi się dokonać konfrontacja ze złem tego świata, ale wartości wyniesione z domu i łaska Boża zaowocują zwycięstwem: “Nie śmiem brać na siebie roli duchownego doradcy, chcę tylko uwagę Mamy zwrócić na tę okoliczność, że chociaż otoczenie, czas i miejsce mają pewien wpływ na nas, ale ostatecznie nie one nami rządzą, ale my sami naszą własną wolą kierujemy pod okiem Opatrzności. Od Jurasia zależy łączyć wolę własną z wolą Bożą w Hrozowie i również od niego trzymać ją w zgodzie z Bogiem w Rydze lub jakim innym miejscu, gdzie mu być wypadnie. Że – bella premunt hostilia – i że bez walki się nie obejdzie ani on, ani żadne z nas, pókiśmy w ciele, to prawda; ale też Bóg nie dopuszcza, aby nas kuszono nad siły i na ratunek zawsze pospieszyć gotów; trzeba go tylko wzywać, a Juraś, dzięki Matki staraniom, modlić się umie, wie także o środkach pomocy Sakramentów Świętych. Dobrze wiec byłoby złożyć na stronę trwogę daremną, rujnującą zdrowie Matce i wzbudzającą też nieufność w samym Jurasiu. Modlitwą swoją wydobyła mnie Mateczka z daleko większej biedy, a póki co dzisiaj może być trwoga o doczesne powodzenie Jurasia w życiu, ale gdy przyszłość przed nami zakryta, po co mamy sobie ją przedstawiać inną, jaką ona może będzie w istocie”. Podobnych rad udziela też Matce w związku z wyborem drogi życia przez siostrę Marię.
Zawsze pełen szacunku dla Matki umie jednak mieć własne zdanie, gdy chodzi o decyzję podjęcia się roli wychowawcy księcia Augusta Czartoryskiego, i zauważa przy tym, że nie tylko on może oddziaływać wychowawczo na swe rodzeństwo, ale ono także może już świecić przykładem. Wzory świętych i wymodlona łaska Zbawiciela winny być źródłem tego wzajemnego obdarowywania się duchowym dobrem.
Odniesienia do rodzeństwa pozostawały zawsze pełne zatroskania o jego rozwój i równowagę ducha. Gdy rodzeństwo popada w pewne zniechęcenia zaleca mu pracę, szczególnie pracę dla dobra bliźnich. Rady udzielone Matce w sprawie Olesia i Jurasia nie kończyły jego zainteresowania tymi braćmi. Pisze do nich osobiście i poucza o rozwoju w duchu chrześcijańskim, a nawet kreśli drogę poświęcenia się służbie Bożej jako najbardziej godną wyboru. Podobne myśli podsuwa też siostrze Marii. Niezależnie od przyjęcia tych rad zaleca zawsze pracę nad rozwojem intelektualnym i postępem w życiu cnotliwym. Jak dalece interesuje go ten duchowy rozwój rodzeństwa, a nawet obowiązek apostołowania przez nie we własnych środowiskach wyraża to jego list do brata Gabriela: “Tobie zaś osobiście mam to do dodania, a raczej do powtórzenia, dzisiaj już może lepiej mnie zrozumiesz, aniżeliś przed rokiem albo nawet przed miesiącem rozumiał, że cała nasza siła w Bogu, że my wszyscy wykształceni i wypielęgnowani w Kościele Świętym mamy obowiązek służenia Mu i pociągania innych bardziej zaniedbanych do prawdy i źródła łask Bożych w Kościele szafowanych. Na Twoją dolę wypadło dotknąć się życiem do ludzi mniejszego niż Ty wykształcenia, masz więc bezpośredni obowiązek przyświecania im własnym przykładem, nie tylko w życiu towarzyskim i służbowych stosunków, co święcie wykonywasz, ale też w życiu religijnym. Powtarzaj często spowiedź świętą; znajdziesz w tej praktyce prawidło do uporządkowania wszystkich szczegółów twego życia. A ile jeszcze do uporządkowania! Kościół tak blisko, z niego jakby sam Bóg na Ciebie patrzał i Ciebie pociągał, nie marnuj tych łask, a mnie za natręctwa wybacz”. Gdy brat Olek ukończy studia zaleca mu żywą więź z Bogiem, Kościołem, szczególnie przez spowiedź i Komunię św., i odpowiedzialność apostolską za innych.
Podobna troska o duchowy rozwój cechowała Józefa Kalinowskiego w odniesieniu do przyjaciół i ludzi zagubionych. Do najbliższych przyjaciół należała niewątpliwie Ludwika Młocka, z którą dzieli się wszystkimi radościami i cierpieniami, ale gdy sama przeżywała cierpienie napisze: “Osobie, która innych cieszyła «myślami o Krzyżu», nie ma potrzeby wskazywać, gdzie trzeba szukać pociechy w ucisku”. Jakuba Gieysztora zachęca do wzajemnego wspierania się modlitwą i życia sakramentalnego, gdzie człowiek w cierpieniu umacnia się mocami Zbawiciela. Feliks Zienkiewicz należał do tych zagubionych. Rafał Kalinowski wyrzuca sobie, że nie potrafił wzniecić miłości do Boga w tym bliskim mu wychowawcy, a jednocześnie doceniając jego talenty wychowawcze zauważa, że brak wiary czyni go niezdolnym do dobrego wychowywania młodzieży, że dopóki nie odnajdzie się w Kościele, jego talenty wychowawcze nie osiągną pełnego owocowania.