20 minut samochodem od stolicy kraju, ludzie mieszkają w plecionych z trawy szałasach. Nie dlatego, że to letniskowe dacze, ale konieczność i codzienność dla miejscowych pigmejów. Od ponad roku, dzięki gorliwości Hermesa, ojca trzech córek – Teresy, Edyty i Elżbiety – aktywnego członka bractwa szkaplerznego w Bujumbura, Karmel zauważył ich istnienie i warunki życia. To Hermes, posługując od lat pośród mniejszości pigmejskiej, otwierał powoli nasze oczy i uwagę na tych najbiedniejszych z biednych – pigmejów, zwanych w Burundi “batwa”.
Końcówka listopada będzie dla 14 pierwszych rodzin pigmejskich czasem pamiętnym, bo wprowadzili się do nowo wybudowanych domów. Przejście ze słomianej chatki cerowanej używanymi reklamówkami do otynkowanego domu przykrytego blachą, to wielki krok w rozwoju wioski pigmejskiej Musenyi.
Po otwarciu nowych domów widać na zasadzie kontrastu w jak upokarzających warunkach żyje ich większość. Wioska liczy bowiem 68 rodzin, a domy ma zaledwie 14 z nich. Ale to i tak już pozytywna rewolucja. Dzięki hojności zaprzyjaźnionych polskich kapłanów posługujących w Niemczech i jednej rodziny z Chicago, 14 rodzin ma dach nad głową, drewniane drzwi, ceglane ściany i okna… Za 550 euro można postawić taki dom przy wydatnej współpracy samej zainteresowanej rodziny, która wyrabia suszone na słońcu cegły. Przy takiej cenie nie ma tu cementowej wylewki, nie ma wody w kranie, nie ma toalety – ale po wyjściu z trawiastego szałasu, to naprawdę Manhatan. Po reakcjach mieszkańców przy okazji otwarcia domów widać było dumę, ale i zakłopotanie w oczach. Jakby niektórzy chcieli powiedzieć – Ja w takim pałacu 5 metrów na 7, a obok sąsiad z żoną i dziećmi śpi pod suszoną trawą. Niektórzy już zapraszają “poszkodowanych przez los: sąsiadów pod wspólny dach. Wybór “uprzywilejowanych” rodzin dokonywał się jak wybór papieża u koptów, przez losowanie.
Dziś, w dzień reformy Karmelu (28 listopada), zastanawiam się co oznaczało Janowe z Antonim bieganie po sąsiadujących do Duruelo wioskach, by nieść Dobrą Nowinę.
Wczoraj w każdym domu zostawiliśmy duży obraz św. Teresy od Dzieciątka Jezus z peregrynacji relikwii, a nad drzwiami zawiesiliśmy tabliczki z imionami dobrodziejów, by ubodzy pigmeje wiedzieli, kto natchnął serca darczyńców i jak mają na imię Ci, którzy podzielili się własnym dobrem. W porannej i wieczornej modlitwie ubogich pigmejów, hojni dobrodzieje zamieszkają na chwilę razem z nimi w afrykańskiej chacie, by tworzyć Kościół w miłości, wspólny dom.
Zapraszamy do budowy kolejnych domów.
o. Maciej Jaworski OCD