W odrodzonym zakonie
W drugiej połowie XVIII wieku, po epoce rozkwitu, nastąpił okres stagnacji w życiu zakonnym. Potępienie kwietyzmu zrodziło lęk przed mistyką, potępienie rygoryzmu jansenistycznego sprzyjało przeciętności, przekonaniu, że świętość jest zjawiskiem codziennym, jest dostępna dla wszystkich bez specjalnego wysiłku. Postawom takim sprzyjał racjonalizm oświeceniowy. Życie zakonne przestało być atrakcyjne, nie ofiarowało niczego więcej, niż można było osiągnąć poza klasztorem. Przeciętność klasztorna łatwo przeradzała się w lekceważenie również ważnych obowiązków stanu. Zjawiska takie zawsze występowały w życiu zakonnym, teraz jednak – szczególnie w okresie zagrożenia, niepewności jutra – nastąpiło ich nasilenie. Nie zdominowały one jednak całego życia, nie objęły wszystkich wspólnot, tym bardziej wszystkich zakonników i zakonnic. Dowiodły tego kasaty i prześladowania, zwłaszcza w czasie rewolucji, gdy za wierność powołaniu trzeba było płacić więzieniem, emigracją, a nawet życiem.
Skoro owocem przeciętności był kryzys i upadek, odrodzenie mogło nastąpić tylko przez powrót do heroicznej wierności całemu dziedzictwu terezjańskiemu, opisanemu w konstytucjach i innych szczegółowych kodeksach, przekazanemu przez tradycję. Dla odrodzonych nowicjatów karmelitańskich drugiej połowy XIX wieku wzorem stał się nowicjat w Pastranie z drugiej połowy XVI wieku. Wracano do wszystkich jego zwyczajów. Czyniono tak w najlepszej wierze, z prawdziwej gorliwości religijnej. Ten typ odnowy niewątpliwie odpowiadał oczekiwaniom Kościoła i znacznej części społeczności katolickiej, o czym świadczy powszechne uznanie dla odnowionych na takich zasadach zgromadzeń zakonnych, ich rozwój liczebny oraz powstawanie licznych nowych zgromadzeń, również nawiązujących do dawnych struktur. Tak pojętą odnowę, zwłaszcza u karmelitanek bosych, wspierał ogromny autorytet św. Teresy od Jezusa. Każdy zwyczaj, który mógł się odwołać do tradycji terezjańskiej, był uznawany za obowiązujący. Równocześnie w ciągu dziejów każda wspólnota wytwarzała własne zwyczaje, przekazywane z pokolenia na pokolenie. Wierność tym zwyczajom, ewentualnie powrót do nich, uważano za sprawdzian wierności własnemu dziedzictwu duchowemu. Problem pojawiał się dopiero wówczas, gdy życie zakonne wspólnoty było odnawiane przez osoby ukształtowane w innej wspólnocie, w oparciu o nieco inne zwyczaje; nie zawsze potrafiły one uszanować to, co w zastanej tradycji było tylko inne, niekoniecznie złe.
Po rewolucji francuskiej, która wprost zagroziła istnieniu Kościoła i zakonów, taki kierunek odnowy życia kościelnego był zupełnie naturalny. Podobnie zresztą zamierzano porządkować sprawy państw i narodów. Tutaj również naczelną zasadą stała się “restauracja”, czyli powrót do stanu sprzed rewolucji, oczywiście z zachowaniem interesów wielkich mocarstw. Niespokojne dzieje XIX wieku dowodzą, że taki powrót nie był już możliwy.
W życiu zakonnym w zasadzie okazał się on jednak możliwy. Czy jednak był zgodny z istotą charyzmatu terezjańskiego? Jeżeli uznamy, że polegał on na genialnym odczuciu najważniejszych potrzeb Kościoła swoich czasów i odpowiedzią na nie, to możemy stwierdzić, że zrealizowany sposób odnowy życia karmelitańskiego w klasztorach terezjańskich, będąc zgodny z duchem odnowy całego Kościoła, był również wierny charyzmatowi Reformatorki Karmelu. Ten typ powrotu do źródeł nie zamykał się jednak przed Duchem, który pragnął zaradzić tęsknotom – nie zawsze w pełni uświadomionym – człowieka, wychowanego przez wiek XIX. Dowodem na to jest oparta na tradycji karmelitańskiej i równocześnie bardzo świeża i współczesna duchowość, ukazana światu przez św. Teresę od Dzieciątka Jezus. To ona dostrzegła niedocenianie humanistycznego wymiaru charyzmatu terezjańskiego w codziennym życiu klasztornym. Upłynie jednak jeszcze ponad pół wieku, zanim świadomość tego faktu wpłynie na prawo i życie klasztorów karmelitańskich.
Mimo zahamowań, nowych kasat i różnego rodzaju ograniczeń, wiek XIX był okresem żywiołowego rozwoju życia zakonnego. Odnowione zakony, w sposób często dramatyczny oczyszczone z ciążącego na nich balastu ludzkiej słabości, aktywnie włączyły się w życie Kościoła. Karmelici i karmelitanki bose były jednymi z wielu. Obok dawnych zakonów, powstały liczne nowe, jak salezjanie, salwatorianie, werbiści, ojcowie biali, liczne zgromadzenia żeńskie, także te, które korzystały z inspiracji terezjańskiej. Zdumiewające jest to, że rozwój ten był największy właśnie we Francji, gdzie zakony najwięcej ucierpiały w czasie rewolucji. W latach 1800-1850 dwie trzecie wszystkich nowych fundacji powstało we Francji, ponadto zakony francuskie były bardzo aktywne w krajach misyjnych.
Reformę życia zakonnego bardzo mocno wspierał swoimi działaniami papież Pius IX (1846-1878). W roku 1846 powołał Kongregację Zakonników (super statu Regularium), której celem była odnowa dawnych zakonów. Jej poprzedniczką była Kongregacja Reformy Zakonów, powołana w roku 1814 przez Piusa VII.
Pius IX był zwolennikiem łączenia zakonów wyrosłych z jednego pnia, ale raczej bez używania nacisków administracyjnych. Papież poparł koncepcję stopniowej odnowy życia zakonnego poprzez surową selekcję, roztropne przyjmowanie kandydatów, zwracanie uwagi na ich przydatność do życia wspólnego, właściwą formację, która miała zapewnić klasztorom nową, gorliwą generację zakonników, bez wydalania z klasztorów tych, którzy z różnych powodów nie byli w stanie podjąć wszystkich rygorów odnowionej formy życia. Dlatego w roku 1851 nakazał, by we wszystkich nowicjatach w pełni były respektowane zasady życia wspólnotowego, a w roku 1857 wprowadził w zakonach męskich obowiązkowe śluby czasowe przed złożeniem ślubów wieczystych, co miało ułatwić selekcję kandydatów.
W Karmelu Terezjańskim najwcześniej odrodziły się niektóre prowincje włoskie. We Francji w połowie wieku istniała już samodzielna prowincja i prawie dwustu zakonników. Z prowincji austriackiej po kasatach józefińskich ocalały klasztory w Linzu i Györ, do których w roku 1844 dołączył się klasztor w Grazu. Na początku drugiej połowy wieku w klasztorach austriackich odnowiono życie zakonne. W tym samym czasie przełożeni austriaccy i przełożeni generalni zakonu zainteresowali się klasztorem w Czernej koło Krakowa, jedynym, który ocalał z dawnej Prowincji Polskiej. Ponadto w Krakowie na Wesołej istniał klasztor karmelitanek bosych. Oba domy wymagały odnowy.
Ważną rolę w odrodzeniu zakonu na ziemiach polskich odegrał drugi klasztor karmelitanek bosych w Krakowie przy Łobzowskiej, założony w 1875 roku przez karmelitanki wyrzucone przez władze pruskie z Poznania. Klasztor poznański fundowały siostry z Liège (Cornillon) w roku 1867. W roku 1875 skłoniły one ówczesnego generała zakonu do przyłączenia klasztoru czerneńskiego do semiprowincji austro-węgierskiej. Zgromadzenie w Czernej liczyło wówczas ośmiu ojców i dwóch kleryków. Ponieważ klasztor nie był w stanie zapewnić nowicjuszom właściwej formacji, zamknięto nowicjat, a nowicjuszów polskich odsyłano do nowicjatu w Grazu. Dlatego w lipcu 1877 roku Józef Kalinowski przekroczył progi tego klasztoru, kilka miesięcy później otrzymał tam habit, a po roku nowicjatu złożył śluby zakonne.
Rzeczywista odnowa życia zakonnego w klasztorze czerneńskim miała miejsce dopiero w roku 1880 w oparciu o zakonników z Austrii, Francji i Belgii. Zgodnie z ówczesną praktyką, zakonnikom polskim, którzy nie chcieli lub nie byli w stanie podjąć pełnej obserwy, ułatwiono przejście do diecezji. W listopadzie 1881 roku do Czernej przyjechał brat Rafał; w styczniu następnego roku otrzymał święcenia kapłańskiego, a kilka miesięcy później został przeorem byłego eremu. W 1892 roku udał się do Wadowic, aby założyć tam klasztor, przy którym powstało małe seminarium; zapewniło ono powołania odradzającej się prowincji polskiej. Wiele czasu i sił poświęcił o. Rafał galicyjskim klasztorom karmelitanek. Przy jego współudziale powstały klasztory sióstr w Przemyślu (1884) i we Lwowie (1888). Zmarł w klasztorze wadowickim, ale pochowany został na cmentarzu zakonnym w Czernej, gdzie dzisiaj jest również główny ośrodek jego kultu.
Równolegle z odradzaniem się zakonu odradzała się karmelitańska szkoła duchowości. Chociaż szkoła upadła w połowie XVIII wieku, duchowość karmelitańska, zwłaszcza duchowość terezjańska oddziaływała na życie religijne Kościoła poprzez pisma św. Teresy od Jezusa, które stały się własnością Kościoła. Przykładem żywotności myśli św. Teresy była duszpasterska działalność św. Henryka de Ossó y Cervelló (1840-1896, kanonizowany w roku 1993), Hiszpana. Pisma św. Teresy były dla niego natchnieniem w pracy duszpasterskiej, zwłaszcza nad odnowieniem katechezy, którą uważał za najważniejszy środek rechrystianizacji społeczeństwa. Odrodzenie szkoły karmelitańskiej rozpoczęło się od nowych krytycznych wydań dzieł św. Teresy i św. Jana od Krzyża oraz innych autorów z poprzednich stuleci. Za początek tego procesu uważa się wznowienie słynnego dzieła o. Filipa od Trójcy Świętej Summa theologiae mysticae (Bruksela 1874). W Polsce nowego przekładu dzieł św. Teresy dokonał bp Henryk Piotr Kossowski (1 wyd. Warszawa 1898-1903). U schyłku XIX wieku dwie karmelitanki francuskie, Teresa od Dzieciątka Jezus (Martin, 1873-1897) i Elżbieta od Trójcy Świętej (Catez, 1880-1906) wzbogaciły duchowość karmelitańską o nowe, żywotne elementy. Pierwsza przypomniała światu, że Ewangelia i wezwanie do świętości są skierowane do wszystkich ludzi, druga odkryła na nowo tajemnicę obecności Trójcy Świętej w życiu sprawiedliwego. Warto tu przypomnieć, że pierwsze polskie wydanie Dziejów duszy ukazało się w 1902 roku, a św. Rafał czytał je w oryginale francuskim.
Józef Kalinowski znalazł w zakonie karmelitów bosych właściwe środowisko, w którym jego życie religijne mogło się harmonijnie rozwijać. Jego decyzja nie była dla nikogo zaskoczeniem. Rozmodlony i surowy asceta i równocześnie człowiek otwarty na potrzeby ludzi od samego początku czuł się na swoim miejscu. Niedługo przed wstąpieniem do zakonu pisał do s. Marii Ksawery Czartoryskiej: “Ta myśl pokuty jedynie prowadzi mnie do Karmelu…”. Zgodnie z prawem i tradycją zakonną nie spożywał mięsa, praktykował długie posty, przez całe życie często nakładał na siebie włosiennicę i przepasywał się żelaznym łańcuszkiem, który ranił jego ciało, publicznie oskarżał się z drobnych nawet win, cierpliwie znosił udręki wieku i choroby, kiepsko ubrany marzł w konfesjonale i chórze zakonnym, który nie sposób było dostatecznie ogrzać. Skarżył się na brak cierpliwości w chorobie, a współbracia uważali go za wzór tej cnoty. Już w nowicjacie doświadczył, że życie wspólnotowe, fundament życia zakonnego, często jest źródłem cierpienia. Jego magistrem był o. Terezjusz Jung, były żołnierz, który zbyt często był kapralem dla swoich wychowanków. A przecież brat Rafał był oficerem, byłym katorżnikiem, szczególnie uczulonym na poszanowanie godności człowieka. Jeden z zakonników, który dobrze znał o. Terezjusza, w procesie beatyfikacyjnym o. Rafała zeznał, że jeżeli br. Rafał wytrwał w nowicjacie i złożył śluby zakonne, jest to dowodem, “że miał nie tylko prawdziwe powołanie, ale również wiarę, nadzieję i miłość w stopniu heroicznym”.
W odnowionym zakonie przywrócono prymat apostolskiej modlitwy, której służyły wspomniane praktyki ascetyczne. “Nasze akty miłości Boga i bliźniego – to modlitwa, która – począwszy od wstania, aż do położenia się na spoczynek – towarzyszy wszystkim naszym czynnościom”. O. Rafał rozumiał potrzebę pięknych polskich nabożeństw paraliturgicznych, cenił głębię tekstów Gorzkich żali, ale dla swojej modlitwy szukał ciszy i samotności, aby mu nic nie przeszkadzało w przeżywaniu obecności Boga, nawet nadzwyczajne łaski. Był w tym wiernym uczniem św. Jana od Krzyża. Najgłębiej swoje zjednoczenie z Chrystusem przeżywał w czasie Mszy św. Pragnął być kapłanem na wzór Chrystusa, czyli tym który samego siebie składa Bogu w ofierze: jest nie tylko ofiarnikiem, ale i żertwą. Z pewnością nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bliski duchowo był tym, którzy walczyli o odnowę liturgii i przywrócenie Mszy św. centralnego miejsca w życiu religijnym chrześcijan.
Od chwili nawrócenia w sposób szczególny przeżywał swoją więź z Kościołem. Najpierw była to wdzięczność za sakramenty święte, zwłaszcza za chrzest, sakrament pokuty i Eucharystię. “W nędzy życia mojego w cóż bym się obrócił, jeśli bym nie miał otwartych skarbów w Kościele Twoim, o dobry Zbawicielu?” Pogłębienie więzi z Kościołem dokonało się przez śluby zakonne. W przekonaniu o. Rafała śluby zakonne są bardziej świadomym i bardziej dojrzałym ponowieniem obietnic złożonych na chrzcie świętym, czyli w konsekwencji są pogłębieniem więzi z Chrystusem i Kościołem, Jego mistycznym ciałem. Powołanie zakonne nie jest ponad czy tym bardziej obok powołania chrześcijańskiego, ale jest jedną z dróg realizacji powołania chrześcijańskiego przez wierność ślubom i prawu zakonnemu, które interpretuje dla zakonnika nakazy Ewangelii, czyli wolę Bożą. “Zakonnik bowiem, gdy powołaniu wiernym się okaże, jest tylko chrześcijaninem najbliżej Chrystusa stojącym” – mówił w jednej z konferencji. Jest blisko Chrystusa nie przez bycie zakonnikiem, ale przez wierność powołaniu.
Dla o. Rafała Kościół nie był instytucją, był żywym organizmem, w którym odnalazł pełnię życia religijnego. Kościół był dla niego najwyższym autorytetem, wierność Kościołowi utożsamiał z wiernością Bogu, posłuszeństwo Kościołowi – z posłuszeństwem Bogu. Sprawy i troski Kościoła stały się jego sprawami i jego troskami. Dlatego cierpiał z powodu ataków na Kościół, których na przełomie wieków nie brakowało, cierpiał z powodu likwidacji Unii i z powodu rozbicia chrześcijaństwa. Wśród prawosławnych, podobnie jak wśród ewangelików, miał przyjaciół i kolegów. W zakonie z kronik dowiedział się, że karmelici bosi osiedlili się w Polsce, by przyjść z pomocą w umocnieniu Unii. To zadanie, nie zrealizowane w przeszłości, uważał za obowiązujące dla siebie i dla zakonu. Karmelitanki i inne osoby prosił o modlitwę w intencji powrotu chrześcijan do jedności. Interesował się historią Unii i historią Kościoła na dawnych ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej. Cieszył się z każdego powrotu do Kościoła katolickiego protestantów i prawosławnych. Sam przyjął od kilku osób wyznanie wiary.
W radosnym przeżywaniu swojej więzi z Kościołem św. Rafał był niewątpliwie bardzo bliski św. Teresie od Jezusa, dla której w chwili śmierci najważniejsze było to, że umiera jako córka Kościoła; był bliski również współczesnej mu św. Teresie od Dzieciątka Jezus, która uważała – podobnie jak św. Rafał – że najpełniej uczestniczy się w życiu Kościoła przez modlitwę i cierpienie.
Wspomniałem już, że Józef Kalinowski jakby w sposób naturalny odnalazł się w duchowości karmelitańskiej. Tutaj jego dotychczasowa duchowość została wzbogacona o pogłębiony rys maryjny. Dopiero w zakonie o. Rafał odkrył Matkę Miłosierdzia z Ostrej Bramy, w zakonie też spotkał się z nabożeństwem szkaplerznym oraz z “podwójnym synostwem”, które było owocem chrztu i owocem ślubów złożonych w Zakonie Najśw. Maryi Panny z Góry Karmel. Nie będę jednak tego wątku rozwijał, ponieważ jest on przedmiotem następnego referatu.
W drugiej połowie XIX wieku na ziemiach polskich, zwłaszcza w Galicji, miało miejsce znaczne ożywienie życia religijnego. W Galicji jednym z przejawów tego odrodzenia był rozwój życia zakonnego. W ten nurt odnowy, przy znacznym udziale o. Rafała, wpisali się również karmelici i karmelitanki bose. O bogactwie tego nurtu świadczy wyjątkowo liczny zastęp świętych, błogosławionych i sług Bożych tego okresu. Dla przykładu wymienię tylko kilkoro: sługa Boży August Czartoryski – jego wychowanek, św. Albert Chmielowski – jego przyjaciel, bł. Bernardyna Jabłońska, bł. Józef Sebastian Pelczar – z którym spotykał się w Krakowie i Przemyślu, bł. Aniela Salawa, bł. Urszula Ledóchowska, bł. Franciszka Maria Siedliska, bł. Alfons Maria Mazurek – jego uczeń, bł. Honorat Koźmiński – również “męczennik konfesjonału”…
Rozważanie moje jest próbą uchwycenia fragmentu naszej przeszłości – narodowej i religijnej – która kształtowała św. Rafała i którą on współtworzył. Św. Rafał Kalinowski, z wykształcenia inżynier, doceniał wartość świadomości historycznej w życiu narodów i społeczeństw. Uważał wprost, że naród, który nie troszczy się o swoje pamiątki z przeszłości, czyli o swoją pamięć historyczną, jest skazany na zgubę. Równocześnie jednak żył i pracował dla przyszłości. Przystąpił do powstania, ponieważ uważał, że naród ma prawo do wolności, wychowywał i uczył młodych – aby jako dorośli mogli godnie żyć, jego posługa kapłańska również służyła lepszej przyszłości człowieka… Na lepsze jutro – własne i cudze – nie czekał biernie, chociaż czasy nie były łatwe i wielu popadało w apatię, szczególnie pod upadku powstania styczniowego. On uważał, że w każdej sytuacji człowiek może uratować swoją wolność, czyli swoją godność – nawet w więzieniu, nawet na katordze. I każdą sytuację może wykorzystać dla dzielenia się tym dobrem, które jest w nim.