Seminarium syberyjskie
Władze rosyjskie wykorzystały Powstanie Styczniowe do przeprowadzenia długoterminowej i surowej akcji represyjnej przeciw narodowi polskiemu, której celem była jego rusyfikacja. Szczególnie surowe represje dotknęły Polaków w guberniach zachodnich, chociaż powstanie było tam znacznie słabsze niż w Królestwie. I tak np. w guberniach zachodnich skonfiskowano 1800 majątków polskich, a w Królestwie Polskim tylko 1660. Innym przejawem represji była druga masowa kasata klasztorów katolickich pod zaborem rosyjskim. Tysiące Polaków poległo w walce, zostało rozstrzelanych lub zawisło na szubienicy, około 38 tysięcy za udział w powstaniu zostało zesłanych. Prawie połowa z nich znalazła się na Syberii, pozostali w guberniach wschodnich Rosji europejskiej. Droga na Syberię – pociągiem lub statkiem, kibitką i pieszo – trwała około roku. Pamiętnikarze często nazywali ją “pochodem przez samo dno piekieł”. Dzisiaj, bogatsi w doświadczenie, z przykrością musimy stwierdzić, że w wieku XX “dno piekieł” w stalinowskich gułagach i hitlerowskich obozach koncentracyjnych znalazło się jeszcze niżej.
Kalinowski był przeciwny powstaniu, ponieważ był przekonany, wbrew złudzeniom przywódców, że żadne z mocarstw nie przyjdzie mu z pomocą, a siły własne powstańców były znikome w stosunku do regularnej armii rosyjskiej. Uważał, że Polska “nie krwi… ale potu potrzebuje”. Obawiał się daremnego przelewu krwi i dalszego osłabienia polskości na ziemiach wschodnich dawnej Rzeczypospolitej. Mimo to, kiedy powstanie wybuchło i stanął przed alternatywą walki przeciw powstańcom w szeregach armii rosyjskiej lub walki z armią rosyjską w szeregach powstańczych, nie wahał się. Był Polakiem, powstanie było sprawą narodową, a podstawowym obowiązkiem patriotycznym Polaka po rozbiorach było: bić się za Polskę.
Aresztowany w wyniku zdrady, co niestety nie było rzadkością, otrzymał wyrok śmierci, zamieniony na 10 lat katorgi w warzelniach soli w Usolu pod Irkuckiem. Przebywał tam do roku 1868, pozostałe lata – już jako zesłaniec, w wyniku kolejnych amnestii – spędził w Irkucku, Permie i Smoleńsku. W pewnym sensie przedłużeniem zesłania – nie mógł bowiem wrócić na Litwę – był trzyletni czas guwernera przy księciu Auguście Czartoryskim, w przyszłości salezjaninie, dzisiaj – słudze Bożym.
Kalinowski nie miał natury “działacza”. Nominacja na naczelnika Wydziału Wojny została przyjęta przez kolegów ze zdziwieniem. Uważali, że bardziej by się nadawał na biskupa katolickiego. W Usolu koledzy wybrali go na sędziego pokoju i skarbnika. Wybór ten świadczył bardziej o zaufaniu, jakim darzyli go koledzy, o jego umiejętności łagodzenia konfliktów niż o zdolnościach organizacyjnych.
Kalinowskiemu szczególnie leżał na sercu los polskich dzieci i młodzieży, opiekował się również chorymi, starał się zaradzić każdej poznanej ludzkiej biedzie. Koledzy o tym wiedzieli i chętnie z tego korzystali. W Usolu był katechetą i nauczycielem grupki dzieci zesłańców, w Irkucku nauczycielem i wychowawcą w szkółce parafialnej, założonej przez ks. Krzysztofa Szwernickiego, proboszcza największej parafii świata.
Decyzja wstąpienia do zakonu i zostania kapłanem dojrzewała u Kalinowskiego przez wiele lat. Traktował ją jako swoją odpowiedź Bogu na Jego pełne oddanie się człowiekowi. Rozumował prosto: Skoro Bóg oddał się mu całkowicie, godną odpowiedzią z jego strony może być jedynie pełne oddanie się Bogu. Uważał, że najlepiej to oddanie będzie mógł zrealizować w życiu zakonnym i kapłańskim. Chociaż wyrok był dla Kalinowskiego ciężką próbą i – jak się wydawało – przekreślał jego plany, przyjął go ze spokojem. Dziękował Bogu, że wcześniej odzyskał żywą wiarę i pełne zaufanie do Boga i Jego planów. Katorgę i zesłanie potraktował jako czas przygotowania się do życia zakonnego i kapłaństwa. Do tej myśli wracał często w listach z zesłania. Równocześnie jednak musiał się liczyć z tym, że nigdy nie wróci z Syberii i aby nie obciążać finansowo rodziny, będzie musiał pracować na własne utrzymanie. Stąd, jak pisał, “siedział na dwóch stołkach” – teologicznym i inżynierskim.
Kalinowski, myśląc o własnej przyszłości, nie zapominało dniu dzisiejszym, a zwłaszcza o ludziach wokół siebie. Wieloletni kontakt z cierpiącymi, opuszczonymi przez bliskich, zniechęconymi do życia, szukającymi swojej drogi do Boga, borykającymi się z nałogami przygotował go do pracy kapłańskiej lepiej niż najlepsze seminarium, zwłaszcza jeżeli będziemy pamiętali, że w tym czasie dużo się modlił i wiele czasu poświęcał studium teologii. Posługa kapłańska o. Rafała Kalinowskiego, zwłaszcza jego posługa spowiednika, ogromnie dużo zawdzięczała seminarium sybirskiemu.
Kiedy Józef Kalinowski odzyskał wolność (1874), nowicjaty zakonne w Królestwie były już zamknięte. Dlaczego jednak nie wstąpił do zakonu w Galicji lub we Francji? Dlaczego potrzebował aż trzech lat, by wybrać konkretny zakon i to przynaglony przez karmelitanki krakowskie? Na te pytania nie potrafimy odpowiedzieć. Niewątpliwie podejmowanie ważnych decyzji przychodziło mu z trudem, także wtedy, gdy był pewny, jaka to ma być decyzja.