Wiek chłopięcy i młodość – drogi powołania

W Colegio de la Doctrina



Rodzina zadecydowała, że Jan wstąpi do Colegio de la Doctrina, aby zdobyć wykształcenie humanistyczne, odpowiednie dla swego wieku, i zawód, który pozwoli mu w przyszłości zarabiać na życie.

Franciszek, który niewiele potrafił zrozumieć z książek, wyraża swą radość mówiąc o sukcesach swego młodszego brata. “Od dziecka Jan był bystry i łatwo się uczył. Posłano go wraz z innymi dziećmi na naukę w Medina del Campo. Chodził tam chętnie i w krótkim czasie nauczył się wiele”. ” Wkrótce nauczył się wspaniale ” czytać i pisać. Może zaczął się uczyć już w Fontiveros lub Arévalo.

W tym samym świadectwie mówi również o niewielkich zdolnościach Jana do prac manualnych. Catalina “wysłała młodszego syna na praktykę do stolarza, krawca, rzeźbiarza i malarza. W żadnym z tych zawodów nie uzyskał dużych rezultatów, chociaż bardzo podobała mu się praca matki”. Jeżeli dobrze zrozumieliśmy Franciszka, Jan lubił tkać.

Fundatorem klasztoru św. Marii Magdaleny, promotorem i protektorem Colegio de la Doctrina dla biednych dzieci, do którego uczęszczał i Jan de Yepes, był don Rodrigo de Duenas Hormaza, znana osobistość z Medina. Chłopcy uczący się tam z woli don Rodriga służyli do Mszy w kościele św. Marii Magdaleny. W ten sposób znalazł się tam i Jan de Yepes. Mówi jego brat: “Stamtąd z Colegio de los doctrinos wysyłano go do klasztoru pokuty, aby pomagał w kościele i służył do Mszy św.” Klasztorem pokuty nie mógł być żaden inny, jak tylko klasztor św. Marii Magdaleny. Odprawiano tam codziennie cztery Msze św. Jan był jednym z czterech akolitów. Musiał być wśród nich najzdolniejszy, bo bardzo podobał się zakonnicom. “Dlatego, że jest żywy i inteligentny”, potwierdza jego brat. “Ponieważ jest sympatyczny i miły” – powie inny świadek.

Pomoc w kościele obejmowała również sprzątanie i różne drobne zlecenia ze strony zakonnic i kapelanów, stąd Jan spędzał w klasztorze całe ranki. W związku z pobytem w Colegio de los doctrinos Franciszek de Yepes wspomina, że jego brat był wysyłany “po jałmużnę dla dzieci uczących się tam”.

Przed opuszczeniem Kolegium przydarzy się Janowi przygoda podobna do przeżytej w stawie w Fontiveros.

Na podwórku jednego ze szpitali znajdowała się głęboka studnia. Jan bawił się z innymi chłopcami wokół obramowania, które było bardzo niskie. Jeden z jego kolegów, znacznie wyższy, przeskakuje studnię, natomiast Jan wpada do niej. Trzykrotnie zanurza się w głębinie, aż wreszcie udaje mu się wypłynąć na powierzchnię. Jak to zazwyczaj bywa, część chłopców uciekła przerażona, niektórzy zaś wołają o pomoc. Przybywa kilku dorosłych. Pochylają się nad studnią i widzą zaskoczeni, że Jan się nie utopił.

Z ciemnej głębiny studni słychać głos Jana, pływającego w wodzie. “Nie utopiłem się. Matka Boża mi pomogła. Rzućcie mi linę i wyciągnijcie mnie”. “Spuszczono gruby sznur, którym przewiązał się pod pachami i wydobyto go bez żadnego uszczerbku, bardziej jeszcze wesołego niż przedtem”. Opowiadał o tym sam Jan wiele lat później. Niektórzy świadkowie zeznali w procesie beatyfikacyjnym, że słyszeli od niego, jak opowiadał, że nie zginął dzięki pomocy Matki Bożej. Inni jednak wspominają ten wypadek bez aluzji do specjalnej pomocy z nieba.

Jakkolwiek było, wydarzenie to wzbudziło wiele komentarzy w Medina del Campo. Jeden z mieszkańców wspomina, że słyszał o tym “od wielu osób w mieście”. W ten sposób imię Jana, syna Cataliny Alvarez, krążyło z ust do ust. Szkoda, że Franciszek nie powiedział nic na temat tego epizodu w życiu brata.

Z wielką rozwagą ostatni biograf, ojciec Crisógono pisze: “Nie można poddać w wątpliwość faktu wpadnięcia do studni i wydobycia go bez uszczerbku, gdyż jest wielu świadków, którzy to potwierdzają. Natomiast odnośnie do cudownego charakteru tego epizodu i interwencji Matki Bożej są różnice w poszczególnych świadectwach”.