Filar ewangelicznej cierpliwości
Modlitwa zawierzenia Maryi na rozpoczęcie dnia
Maryjo, Matko niezłomna. Przykładem swego życia uczysz nas, że cierpliwość w doświadczeniach bardzo przybliża ludzkie serca do cierpliwego Serca Jezusa, przynosząc liczne duchowe dobra. Zawierzam Ci moje zmagania o wytrwałość w obliczu tego wszystkiego, co trudne we mnie, w moich bliźnich i w otaczającej mnie rzeczywistości. Pomóż mi spoglądać na świat oczami wiary. Amen.
Konferencja pierwsza
Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim cnotom nie ma Prawa (Ga 5, 22-23).
Dochodzenie do celu, który sobie wyznaczyłeś, wymaga cierpliwości. Nie tylko w życiu prywatnym, zawodowym czy rodzinnym. Bez cierpliwości nie jest możliwe poruszanie się także w świecie ludzkiego ducha. Czynieniu dobra zawsze bowiem towarzyszą przeszkody i trud. Szatan zrobi więc wszystko, aby cię zniechęcić. Wykorzysta wszelką napotkaną okazję, aby przekonać cię, że nie warto, że nie ma sensu, że za dużo będzie kosztowało. Każde poddanie się człowieka w obliczu trudności jest wielkim zwycięstwem szatana.
Cierpliwość nie istnieje sama z siebie. Tak jak piękno jest cechą kogoś lub czegoś – mówimy, że niebo jest piękne, że człowiek jest piękny, że kwiat róży jest piękny – tak też cierpliwość jest cechą miłości. To miłość jest cierpliwa, miłość wszystko znosi, pisze święty Paweł (1 Kor 13, 4). Tylko ten, kto potrafi prawdziwie kochać, jest cierpliwy. Cierpliwość człowieka ma swoje źródło w cierpliwości samego Boga.
Dla nikogo nie jest tajemnicą, bo każdy wie to z własnego doświadczenia, że największym wyzwaniem dla człowieka jest on sam. Większość bitew przegrywa z sobą, ponieważ brak mu cierpliwości dla własnej nędzy i słabości, dla doświadczanej właśnie choroby, dla upadku, który się powtórzył, a wydawało się, że należy już do historii… Człowiek musi odważnie przetrwać wszystko – pisze święta Teresa z Avila – gdyż “Bóg jest cierpliwy, umie czekać długie dni, owszem, i lata całe, zwłaszcza, gdy widzi wytrwałość i dobre pragnienia. Wytrwałości tu przede wszystkim potrzeba, z nią niezawodnie odniesiemy korzyść”.
Do duchowej dojrzałości dochodzi nie ten, kto od czasu do czasu może pochwalić się jakimś zwycięstwem, lecz ten, kto potrafi przemóc swoją słabość, to znaczy żyć z nią na co dzień i nie ulec zniechęceniu z jej powodu. Komu brak miłości do siebie samego, ten nie umie jeszcze prawdziwie kochać Boga i bliźniego.
Wysiłek miłowania siebie z cierpliwością jest jednym z najważniejszych życiowych zadań, ponieważ Jezus pozostawił nam przykazanie, by kochać bliźniego swego jak siebie samego (Mt 19, 19). Jak odnosisz się do siebie, tak też będziesz odnosił się do drugiego człowieka. Jeśli nie umiesz być cierpliwym dla siebie, nie będziesz cierpliwym dla bliźniego. Jeśli nauczysz się mądrze znosić swoją słabość, nie zgorszy cię grzech bliźniego. Jeśli gorszysz się grzechem bliźniego, jest to znak, że wciąż gorszysz się własną słabością.
Jak zatem przeżywać własną słabość, by nie ponosić duchowych strat? Poszukajmy odpowiedzi na to pytanie w doświadczeniu świętych.
“Są chwile – zanotowała kiedyś święta Faustyna – w których nie dowierzam sama sobie, jestem przeświadczona do dna o swojej nędzy, i poznałam, że w tych chwilach mogę wytrwać tylko ufając nieskończonemu miłosierdziu Bożemu. Cierpliwość, modlitwa i milczenie – te wzmacniają duszę. Są chwile, w których dusza powinna milczeć i nie godzi się jej rozmawiać ze stworzeniami; są to chwile niezadowolenia z samej siebie, a dusza czuje się słaba, jak małe dziecko, wtedy trzyma się całą siłą Boga. W takich chwilach żyję wyłącznie wiarą i kiedy się czuję wzmocniona łaską Bożą, wtenczas jestem śmielsza w mowie i obcowaniu z bliźnimi”.
Dlaczego gdy doświadczamy niezadowolenia z siebie, święta podpowiada, że “dusza powinna milczeć i nie godzi się jej rozmawiać ze stworzeniami”?
Odczucie własnej nędzy ma fundamentalne znaczenie dla rozwoju zdrowej relacji względem Jezusa. To punkt wyjścia na drodze duchowego dorastania. Właściwie przeżyta osobista nędza umożliwia przylgnięcie do Niego w dziecięcym zawierzeniu i pokorze. On pocieszał świętego Pawła: “Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali” (2 Kor 12, 9). Apostoł chlubi się więc ze swej słabości, ma upodobanie w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach. Ilekroć odczuwa słabość, tylekroć jest mocny. A jest mocny dlatego, ponieważ prawdę o swej słabości i nędzy zawierza Jezusowi.
Ogromnej nieraz pustki i zagubienia, które towarzyszą doświadczeniu słabości, nie wypełni ani nie uleczy żaden człowiek czy jakieś przyjemne doznanie. Na czas takiego doświadczenia oddal się od ludzi, aby trwać przed Jezusem, w milczeniu cierpiącego serca. Wówczas, z doświadczenia głębokiego upokorzenia wzbudzi On w tobie pokój i odwagę, by powstać. Potwierdzi również swą miłość do ciebie, której nie uzależnia od jakichkolwiek warunków. Pięknie powiedział o tym Psalmista: “Wie On, z czego jesteśmy utworzeni, pamięta, że jesteśmy prochem” (Ps 103, 14).
Szukanie uzdrowienia u ludzi daje tylko powierzchowne efekty. Ich czar pryska szybko, gdy minie przyjemne doświadczenie książki, filmu, muzyki, spotkania z przyjacielem. Człowiek nagle odkrywa, że mimo wszystko pozostał sam, ze swą pustką. Jest prawdą, że Jezus posługuje się ludźmi, gdy chce podnieść na duchu i umocnić, lecz uzdrowienia sięgającego głęboko w serce dokonać może tylko On sam. Jedynie ucieczka do Niego daje prawdziwe uzdrowienie, które trwa. On daje poczucie, że mimo nędzy jesteś przez Niego bardzo kochany.
By twórczo przeżyć doświadczenie własnej słabości, powstrzymaj się od gwałtownych działań. Gwałtowność sprzeciwia się cierpliwości. Może wszystko zepsuć, gdyż przez nią szybko wyczerpują się sił, a człowiek pogrąża się w zniechęceniu. W czasie doświadczenia własnej nędzy człowiek staje się niezmiernie wrażliwy. Jest bardziej niż zazwyczaj wyczulony na słowa, gesty, zachowania. Czasem wystarczy jedno słowo, by go umocnić, ale też i jedno słowo, by pogrążyć go w jeszcze większej pustce i rozpaczy. Gwałtowność bazuje na uczuciach i nie myśli racjonalnie. Jeśli nie chcesz popełnić jakiegoś głupstwa, nie daj się kierować gwałtownym uczuciom. W trudnych chwilach przeżywania własnej słabości są to zawsze uczucia negatywne i do niczego dobrego nie doprowadzą. Pozostaje ci zawierzanie siebie Jezusowi, jak czyniła to święta Faustyna: gdy “dusza czuje się słaba, jak małe dziecko, wtedy trzyma się całą siłą Boga. W takich chwilach żyję wyłącznie wiarą”.
By twórczo przeżyć doświadczenie własnej słabości, pomyśl o znanym przysłowiu: “Pomóż sobie, a niebo ci dopomoże”. Trwanie w duchowym letargu, w fatalistycznych myślach, w użalaniu się nad sobą, prowadzi donikąd. Twojej postawy w żadnym wypadku nie może cechować beztroska, rezygnacja z wysiłku, bierność, lenistwo. Manna nie spadnie z nieba. Musisz po nią sięgnąć. Jezus czeka z otwartymi ramionami. Chce jednak zobaczyć twój wysiłek zwrócenia się z rozdartym sercem ku Niemu. Gdyby robił wszystko za ciebie, zdeformowałby cię jako człowieka. Miłość, jeśli jest prawdziwa, musi stawiać przynajmniej minimum wymagania. W czasie doświadczenia własnej słabości próbuj więcej się modlić, badaj uczciwie swe sumienie i szukaj wzoru w osobie Jezusa. On sam – pisze ewangelista Łukasz – gdy był pogrążony w udręce, “jeszcze usilniej się modlił” (Łk 22, 44).
By bezpiecznie przejść przez doświadczenie własnej słabości, w czasie jej trwania nigdy nie wolno ci podejmować decydujących dla obranego kierunku życia zmian. Szatan zwykł wówczas działać intensywniej niż zwykle. W takich chwilach pragnie przerazić cię prawdą o słabości, którą naocznie zobaczyłeś i utrwalić w postawie rezygnacji. Nakłania też do wycofania się z podjętych wcześniej dobrych postanowień. Mocne impulsy do dokonywania zmian to też jego dzieło. Pamiętaj, że w kryzysowych doświadczeniach, kiedy wszystko widzisz w czarnych kolorach, nie ma możliwości podejmowania dobrych i rozsądnych wyborów. Ten czas trzeba cierpliwie przeczekać. On odchodzi, tak jak odchodzi zima, ustępując miejsca wiośnie. Na każdy taki czas zawsze masz wystarczającą łaskę i nigdy nie jesteś pozbawiony pomocy Jezusa.
W pracy nad cierpliwością względem siebie cenne jest nie tylko wiedzieć, jakie przyjmować postawy. Pomóc może także świadomość przyczyn pojawiania się w życiu doświadczeń niedoskonałości.
Święty Ignacy wymienia trzy przyczyny. Pierwsza wynika stąd, “że jesteśmy opieszali, leniwi lub niedbali w odprawianiu ćwiczeń – i dlatego z powodu naszych błędów oddala się od nas pociecha duchowa”. Doświadczając własnej nędzy i słabości, najpierw pytaj siebie, czy przyczyna nie znajduje się w tobie, podczas gdy szukasz jej u innych. Czy nie jesteś egoistycznie skoncentrowany na swoich potrzebach i sprawach, zapominając o służbie Bożej oraz o ludziach, do których zostałeś posłany? Czy przypadkiem nie zaniedbujesz modlitwy i sakramentów umocnienia – pokuty i Eucharystii?
Druga związana jest z próbą. Bóg “chce nas wypróbować, na ile nas stać i w jakim stopniu postępować będziemy w Jego służbie i oddaniu Mu chwały bez tak wielkiego obdarowania pociechami i bez wielkich łask”. Doświadczenie własnej nędzy odziera człowieka skutecznie z wszelkich fasad i ozdób, za którymi ukrył prawdę o sobie. Gdy jesteśmy zadowoleni z siebie, wówczas z taką łatwością obiecujemy Bogu niemal wszystko. Doświadczenie nędzy pokazuje, jak wiele jest jeszcze dziur i braków w naszej wierze, jak bardzo służymy sobie, a nie Jemu.
I wreszcie trzecia przyczyna. “Bóg daje nam poznanie i uświadomienie sobie, żebyśmy mogli wewnętrznie odczuć, że sami z siebie nie możemy ani uzyskać, ani zatrzymać wielkiej pobożności, mocnej miłości, łez ani żadnej innej pociechy duchowej, ale że to wszystko jest darem i łaską Boga. Żebyśmy nie panoszyli się w cudzym gnieździe i nie doprowadzali naszego umysłu do jakiejś pychy lub próżnej sławy, przypisując sobie samym pobożność lub innego rodzaju pocieszenia duchowe”. W życiu zawsze będą pokusy pysznienia się z osiągnięć i przypisywania sobie dokonań. Poprzez doświadczenie własnej słabości i nędzy Bóg pokazuje ci, kto jest prawdziwym autorem dzieł i twego duchowego postępu. “Wszystko jest łaską” – napisała kiedyś święta Teresa z Lisieux. Zarówno przed nią, jak i po niej wszyscy wielcy przyjaciele Boga, na klęczkach odkrywali to samo: nic z siebie nie mogę, jeśli mam cokolwiek dobrego, mam to od Boga. Mój jest tylko grzech.