Niebo – tajemnica uczestnictwa w naturze Boga
Konferencja druga
Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują (1 Kor 2, 9).
Przekraczając bramę śmierci, wchodzimy w nowy świat, którego doczesny język nie potrafi opisać. Nie tylko język staje bezradny wobec wieczności. Równie bezradne jest oko, czyli zdolność widzenia i wyobrażania. A jakby tego było jeszcze mało, nawet ludzkie serce ze swoimi najsubtelniejszymi intuicjami nie jest w stanie pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy uznają go za swego Ojca i pragną być z Nim na zawsze.
Żadne wyobrażenia świata, w którym żyjemy, nie ukażą nam, jakim jest nasz przyszły dom, jak urządziła go dla nas Najświętsza Trójca. Jest tak choćby z kilku prostych przyczyn. W niebie nie istnieje doświadczenie czasu, jest wieczne teraz, a przecież każdy z nas rodzi się w doczesności całkowicie ukształtowanej przez czas, przez wczoraj, dziś i jutro. Nigdy nie doświadczyliśmy świata, w którym te trzy pojęcia nie mają żadnego zastosowania.
W niebie nie ma ograniczeń przestrzeni. Jest ono światem ducha. Jego mieszkańcy nie są przywiązani do jednego miejsca, tak jak człowiek z racji posiadania ciała, które sprawia, że może być tylko tam, gdzie jest jego ciało. Mieszkańcy nieba są wszędzie tam, gdzie jest ich myśl, gdzie działają, a więc mogą być w kilku miejscach naraz. Dla nas jest to stan zupełnie nie do wyobrażenia.
Niebo w żaden sposób nie przypomina obecnego świata z najpiękniejszymi nawet jego zakątkami i tworami natury. Piękno nieba jest pięknem świata duchowego i żadne znane nam obrazy nie mają do niego zastosowania. To piękno jest wieczne, a jednocześnie wciąż nowe i nie nużące. Na tym świecie natomiast najpiękniejszy nawet widok spowszednieje, gdy jest się blisko niego nieustannie. Po jakimś czasie już nie fascynuje. Szukamy wówczas nowych przejawów piękna. Piękno tego świata przeminie, co szczególnie mocno uwydatnił święty Piotr Apostoł w swym liście: “Jak złodziej zaś przyjdzie dzień Pański, w którym niebo ze świstem przeminie, gwiazdy się w ogniu rozsypią, a ziemia i dzieła na niej zostaną znalezione” (2 P 3, 10).
Niebo jest społecznością aniołów i ludzi, których liczba jest dla nas niewyobrażalna. Nikt z tej społeczności nie jest kopią innego stworzenia, ale zachowuje sobie właściwe, niepowtarzalne piękno, inność. Niebo ma tyle wymiarów, ile jest w nim stworzeń. One wszystkie współistnieją bez żadnych konfliktów, bez najmniejszego zgrzytu, w pełnej harmonii. Jak to jest możliwe, ktoś sobie pomyśli, skoro tutaj na ziemi wystarczy dwóch ludzi, by rozpocząć ciągnącą się latami, a nawet całymi pokoleniami walkę i nienawiść?
Po śmierci rozpoczyna się wieczność, nowy sposób życia, który nigdy się nie skończy. Wieczności nie możemy tutaj zrozumieć, bo w naszej codzienności obserwujemy, jak wszystkie stworzenia pojawiają się i przemijają.
Czy zatem jest sens mówić o niebie, skoro żadne z doświadczeń tego świata nie może ukazać, czym ono jest?
O niebie trzeba mówić, nieba trzeba pragnąć, o niebie trzeba rozmyślać, w perspektywie nieba koniecznie trzeba przeżywać swoją codzienność, a szczególnie doświadczenie cierpienia. Chociaż prawdą jest, że to, co widzimy w otaczającym nas świecie, nie może w sposób doświadczalny objawić nam tajemnic przyszłego życia, to jednak zarówno Jezus, jak i apostołowie dużo o nim mówili. Święty Paweł po stwierdzeniu, że “ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują”, dodaje natychmiast: “Nam zaś objawił to Bóg przez Ducha. Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego” (1 Kor 2, 9–10). Nie możemy tutaj na ziemi doświadczyć stanu nieba, ale z pomocą Ducha Świętego – na miarę naszych doczesnych możliwości – możemy się do tajemnic nieba przybliżyć. I to będzie celem podejmowanych właśnie rozważań. Aby jednak do tego celu się przybliżyć, serce człowieka musi przyjąć właściwe postawy, o których już wcześniej mówiliśmy. Potrzebuje pokory, ducha prostoty i szacunku dla tajemnic nieba, których ujawnienie Ojciec pragnie zachować na czas spotkania z każdym z nas. Serce posiadające takie nastawienie skłania Bożego Ducha do złożenia w nim większej ilości światła i mądrości. Nieewangeliczna zaś ciekawość zawsze stawiać będzie temuż Duchowi przeszkody.
Na pierwszym miejscu niebo to uczestnictwo w życiu Trójcy Świętej. Cokolwiek powiemy o niebie, będzie miało sens tylko i wyłącznie w odniesieniu do prawdy o uczestnictwie w Bogu. Nieśmiertelność, niekończące się wzrastanie w wiedzy i miłowaniu, nieustanna aktywność, przemieszczanie się ludzkiego ducha w sposób nieskrępowany i wolny w nieskończonych przestrzeniach nowego świata, wolność od cierpienia, obaw, lęków, nieustanne uczestnictwo w pięknie Boga, pięknie moich najbliższych i wszystkich innych mieszkańców nieba, nieskrępowana zdolność udzielania własnego piękna i wszystko inne, co będzie przedmiotem naszych rozważań, ma swoje źródło w tej najwyższej prawdzie o życiu w niebie – jest ono uczestnictwem w Trójcy Najświętszej.
W tym miejscu trzeba nam dokonać pewnego uściślenia. Często przywykliśmy używać słowa blisko, chcąc opisać relację do Jezusa: być blisko Jezusa podczas życia, być blisko Jezusa w wieczności, być blisko Serca Jezusa, prosimy Jezusa, by był przy nas blisko w godzinie śmierci. I chociaż to słowo jest cenne dla opisu duchowej relacji z Jezusem, nie jest ono wystarczające dla opisu, czym naprawdę jest wieczność z Jezusem.
Jeśli wyobrażę sobie Układ Słoneczny, widzę, że jedne planety krążą bliżej, a inne dalej od Słońca, chociaż wszystkie są przez nie przyciągane. Na podstawie tego obrazu mogę sobie powiedzieć, że Słońce oznacza Boga, który pociąga ku sobie każdego człowieka, że w niebie niektórzy będą bliżej Bożego Serca, a inni dalej, w zależności od tego, jak przeżyli swoje życie, na ile dali się Bożemu Sercu pociągnąć. To nie jest jednak właściwy obraz uczestnictwa w Bogu. Takie pojęcie bliskości wynaturza relację, do jakiej zostaliśmy stworzeni i powołani.
Mogę iść dalej, poszukując lepszego obrazu. Wyobrażam sobie matkę, w której – z jej ciała i krwi – kształtuje się nowy człowiek. Po przyjściu na świat, chociaż zostaje przecięta jedność fizyczna, pozostaje głęboki związek natury psychiczno-duchowej. To piękny obraz i bardziej nam bliski, ale również nieadekwatny: matka, a obok niej narodzone dziecko. Wszystkie obrazy, które chcą opisać bliskość, pokazując, że jedna rzecz jest obok drugiej, bardzo blisko, nawet stykając się, są błędnymi obrazami stanu nieba. W niebie człowiek nie będzie obok Boga, nawet tak blisko jak sklejone dwa kawałki drewna. Te wydają się być czymś jednym, ale to wciąż są dwie odrębne rzeczy, na dodatek połączone ze sobą w sposób sztuczny.
Mówiąc o niebie, Jezus skierowuje naszą uwagę na uczestnictwo. Słowo uczestnictwo mówi nam o zupełnie odmiennym charakterze relacji względem Boga. Tam nie jest się poza Bogiem, obok Boga, jak dwa przedmioty obok siebie, nawet przez fakt stykania się. Mistycy używają bardziej trafnego słowa, mówiąc o zespoleniu się, o zlaniu się w jedno Boga i człowieka. Błogosławiona Maria od Jezusa Ukrzyżowanego używała pięknego obrazu człowieka jako kropli wody, która zostaje pochłonięta przez ocean. W tajemniczy sposób staje się oceanem, ale zarazem zachowuje całkowitą odrębność i świadomość swego istnienia. Bardzo trudno jest wypowiedzieć tę największą i najpiękniejszą ze wszystkich tajemnic nieba, która będzie źródłem najwyższej radości i szczęścia. Bóg stwarza człowieka, ale nie tak, jak rodzi kobieta. Jej dziecko zaczyna żyć obok niej. Zbawiony żyje w niebie życiem Boga, to znaczy, że nigdy nie jest poza Nim. Bóg należy do niego, Boża wiedza, miłość, nieskończoność, piękno i wszystko, czym jest Bóg, stanowią naturalne środowisko jego istnienia. Trzeba prosić Ducha Świętego, by pomógł nam zbliżyć się do tej największej tajemnicy nieba, którą Jezus wypowiedział ustami ojca z przypowieści o synu marnotrawnym: “Moje dziecko, wszystko moje do ciebie należy” (por. Łk 15, 31).
Jak zatem odnieść się do różnych stopni świętości, którymi charakteryzować się będzie społeczność nieba? Na pewno nie w kategoriach odległości od Serca Bożego, ponieważ wieczność jest właśnie niekończącym się wzajemnym uczestnictwem serc, zlaniem się w jedno ludzkich serc z Sercem Boga. Nie ma więc mowy o jakichś odległościach, o tym, że człowiek świętszy jest bliżej Boga, a mniej święty dalej od Niego. Święta Teresa z Lisieux poddaje naszej wyobraźni cenny obraz. Mieszkańcy nieba są jak naczynia o różnej pojemności. Każde z tych naczyń będzie napełnione tak obficie, że nie pomieściłoby już ani kropli więcej. Różnica naczyń tkwi w ich pojemności. Każdy człowiek wciągnięty w głębię życia Trójcy Świętej, będzie pełnią. Jedna pełnia różni się jednak od drugiej.
Jaka będzie twoja pełnia? Czy będzie to pełnia małego naparstka, kieliszka, szklanki czy olbrzymiego naczynia? O tym nie decyduje niebo. O tym decydujesz ty sam w dniu dzisiejszym. Mądrość tego życia przejawia się zatem nie w ilości wiedzy, którą masz, nie w stopniach naukowych, jakie zdobyłeś, nie w sprycie, którym się cechujesz, nie w atrakcyjności wyglądu, którym możesz się poszczycić, nie w ilości wykonywanych prac, nie w duchowych przywilejach i łaskach. Żadna z tych rzeczy, choć na swój sposób wartościowa, nie decyduje o pojemności serca. Tę wykuwa się przez wyrzeczenie się własnej woli, by utożsamić się z wolą Jezusa.
W niebie nikt nie zazdrości drugiemu. Każdy wie, na co zasłużył. W momencie śmierci każdy stanął przed Odwieczną Prawdą i poznał stopień swego upodobnienia się do Jezusa. Poznał i uznał, ile z całego czasu ziemskiego życia było służbą Bogu, a ile służbą swoim ambicjom i pysze.
Pełnienie woli Bożej jest tożsame z obumieraniem sobie i ukazane jako krzyż. Któregoś dnia Jezus powiedział świętej Faustynie: “Widzisz – te dusze, które są podobne w cierpieniach i wzgardzie do mnie, te też będą podobne i w chwale do mnie; a te, które mają mniej podobieństwa do mnie w cierpieniu i wzgardzie – te też będą miały i mniej podobieństwa w chwale do mnie”. W niebie jest jakaś szczególnie wielka pełnia, szczególnie wielkie uczestnictwo w pięknie, miłowaniu, szczęściu, wiedzy i działaniu Boga tych ludzi, którzy za życia najbardziej obumarli sobie, decydując się pełnić wszystko nie według swojej woli, lecz woli Jezusa.
Podczas wizji na wyspie Patmos święty Jan Ewangelista słyszy tajemnicze słowa i relacjonuje je nam w następujący sposób: “I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: «Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi i będą oni Jego ludem, a on będzie Bogiem z nimi»” (Ap 21, 3). W niebie Bóg nie będzie pośród ludzi, tak jak był w świątyni Jerozolimskiej, na miejscu wydzielonym, tak jak jest w naszych kościołach, w wydzielonej przestrzeni sacrum. W niebie Stwórca będzie “Bogiem z nimi”, będzie “Bogiem z ludźmi”, to znaczy, że każdy człowiek, że ja będę doświadczał Jego natury, a nie stał obok, bliżej czy dalej, patrząc i podziwiając. Mój Ojciec jest Bogiem udzielającym się, a nie stojącym obok, nawet bardzo blisko mnie.
Co zatem przyniesie człowiekowi uczestnictwo w Bogu? Żyć życiem Boga, to doświadczać i mieć za swoją – na miarę osiągniętej przez nas pełni – Jego miłość, wiedzę, piękno, świetlistość, nieograniczone twórcze możliwości, zdolność udzielania się, wolność, nieskończoną i nieograniczoną czymkolwiek przestrzeń istnienia, nieustanną aktywność, wolność od cierpienia, trudu, zatroskania o innych. Nieskończone przymioty Boga stają się własnością człowieka. Sposób, w jaki żyje Bóg, staje się sposobem życia człowieka. Wielkości, piękna i szczęścia tej tajemnicy nigdy nie da się wypowiedzieć w tym życiu. Również w samym niebie będzie ona powodem niekończącego się dziękczynienia i uwielbienia kierowanego ku Bogu przez Jego dzieci.