Bezkompromisowy opór
Pojęcie “walki”, użyte przez Teresę, dobrze określa jej reakcję wobec oblężenia wątpliwości. Nie zadowoliła się biernym znoszeniem zamętu, lecz mężnie walczyła, stosując – kolejno lub jednocześnie – cztery “systemy” obronne: bezkompromisowy opór, taktykę “ucieczki”, afirmację swojej wiary, zdanie się na Boga.
Obrazem, który natychmiast nasuwa się wobec postawy Teresy przyjętej przez nią w nocy wątpliwości, jest obraz dobrze bronionej fortyfikacji. Zasugerowała go nam najpierw przez wojenne słownictwo, jakiego chętnie używa: żołnierz, wojna, broń, itd (i to nie tylko w tekstach od końca 1896 roku), lecz także poprzez siłę duszy, jakiej dowody daje przez cały okres próby. Rzec można, niezłomna forteca osadzona na skale. Nic nie przeszkodzi jej w “trwaniu mimo wszystko”; nie, “nie zmieni miejsca” (B 5v).
Jej stałość jest niezmienna. Teresa zdradza raz gwałtowność ataków “nieprzyjaciela” (C 7r), wypowiadając, wbrew sobie, napastującą ją wątpliwość: “Jeżeli nie ma życia wiecznego… Lecz chyba jest… a nawet na pewno!” (DE 5.9.1). Nie chodzi tu o szczelinę w murze obronnym, gdyż natychmiast odpiera “chyba”. Nie chciała oddać “nieprzyjacielowi” (C 7r) najmniejszej części prawdy otrzymanej i przechowywanej w wierze. Broni się ze wszystkich sił. Pewnego ranka, po szczególnie trudnej nocy, zwierza się: “Odparłam wiele pokus…” (DE 6.8.1).
Bezkompromisowy opór Teresy jawi się nam o tyle mężniejszym, że jej próba wiary trwała długo, była bardzo gwałtowna i rozpoczęła się tak nagle. Teresa nie zaznała powolnego zapadania zmroku, w którym prawdy wiary powoli zacierają się, by przerodzić się niepostrzegalnie w noc, jak tego doświadczył Renan. Coś takiego nie mogło przydarzyć się Teresie: to było niemożliwe. Niemożliwe z powodu jej czujności i żywotności wiary. “Stałam się podobna do strażnika obserwującego nieprzyjaciela z najwyższej baszty warownego zamku” (C 23r). Poza doświadczeniami wiary, o których mówiliśmy, liczne cierpienia, którym musiała stawić czoła w ciągu swojego życia, zwłaszcza choroba ojca, wprowadziły ją w wewnętrzną walkę, umacniając ją coraz bardziej w wierze w Boga i w niezachwianej do Niego ufności.
Prawdą jest, że miała szczęście wyrosnąć pośród wyjątkowej wiary; jakże jednak wiara jej, aby utwierdzić się, aby zdobyć tę siłę i dojrzałość, jakie u niej stwierdzamy, aby pozostać “żywą i jasną”, mogła uniknąć walki z tysiącem sposobności do wątpienia i niewiary, do których każde życie, nawet najbardziej chronione, stwarza okazje? Ta, która “zawsze szukała tylko prawdy” (DE 30.9), nie omieszkała napotkać na swej drodze trudności, jakie odsłoniły przed nią obserwacja otaczającego świata, osobiste refleksje nad otrzymaną nauką i jej własne odkrycia… Wydaje się, że dostrzegła pewne problemy… Żałuje, że nie może podzielić się odkryciami na temat tłumaczeń Pisma Świętego, które uważa za niedoskonałe (DE 4.8.5). Wiemy, z jaką gorliwością szukała przez całe życie pogłębienia prawd wiary, na długo przed lekcjami katechizmu księdza Domin, który nazywa! ją swoim “małym doktorem” (A 37v).
Książka ojca Arminjon dała jej pogłębioną znajomość “tajemnic przyszłego życia” (A 47r). Przede wszystkim jednak, niestrudzenie karmiła się Ewangelią.
Solidna i substancjalna formacja, pozbawiona ciekawskości i spekulacji intelektualnych, składała się na ów żywy skarb, którego broniła z taką zaciętością i odwagą. Pełni jej zaangażowania w wierze odpowiadała zazdrośnie strzeżona integralność tej ostatniej. Teresa wszystko oparła na Bogu. Nieustannie pielęgnowana, tworząc jedno z całą jej istotą, stawszy się jej własną substancją, wiara Teresy zdobyła silę żywotnego, zdrowego i w pełni rozwiniętego organizmu. Nic dziwnego, że sprawia wrażenie niezdobytej cytadeli. Jej głębokie zakorzenienie w Chrystusie i jej czujność dawały jej ową solidność domu zbudowanego na skale, o którym mówi Ewangelia (Mt 7, 24-27).