Pokusy
Gdybyśmy zapytali teraz o istotę jej “próby duszy” (DE, str. 213), usłyszelibyśmy w odpowiedzi, że polega przede wszystkim na “myślach” pełnych wątpienia przeciwko wierze (DE 7.8.4; 10.8.7). Z pewnością, trzeba byłoby tu włączyć te “ekstrawaganckie myśli” (DE 4.6.3), o których nic bliżej nie mówi.
Nawet, jeżeli pozostaje w tym względzie bardzo dyskretna, Teresa daje nam kilka przykładów tych podszeptów ciemności: “Marzysz o światłości, o ojczyźnie napełnionej cudowną wonią, marzysz o wiecznym posiadaniu Stwórcy tych wszystkich wspaniałości, spodziewasz się, że kiedyś wyjdziesz spośród otaczającej cię mgły! Naprzód, naprzód, ciesz się na śmierć, która ci da nie to, czego oczekujesz, ale noc jeszcze głębszą, noc nicości” (C 6v). O wiele więcej powiedziała z pewnością swemu spowiednikowi, księdzu Youf, który odpowiedział jej: “Nie zatrzymuj się na tym, to bardzo niebezpieczne” (DE 6.6.2).
Niepodobna porównywać dusze, zwłaszcza w dziedzinie wiary, gdzie każda z nich zmierza ku Bogu swoją własną drogą. Punkty, których dotyka przede wszystkim ciemność, są tymi, które najbardziej leżały Teresie na sercu, w które najbardziej się zaangażowała. W przeciwnym razie, wątpliwości nie dotknęłyby jej tak boleśnie. Ciekawym zdaje się prześledzić, jak wspomniane tu, w skrócie, tematy, odzwierciedlają uprzywilejowany świat Teresy: światło, “ojczyzna”, zapachy, wieczne szczęście posiadania Boga, stworzenie i jego cuda, ziemskie “wygnanie” i jego smutek.
“Naprzód, naprzód”, szepcze jakiś głos. Cały terezjański dynamizm życia rozumianego jako marsz, a nawet “bieg” ku Bogu, zostaje podjęty tu, z cynizmem, w zaproszeniu do radości, do niedobrej radości zadufanego w sobie serca, które w niczym nie chce pokładać nadziei, lecz zadowolić się nicością: “Ciesz się na śmierć, która ci da nie to, czego oczekujesz, ale noc jeszcze głębszą, noc nicości”. Zauważmy w tej szatańskiej radzie parodię sposobu, w jaki zazwyczaj Teresa umiała przekształcać swe niepowodzenia, rozczarowania i troski w zwycięstwa poprzez pokorną i radosną akceptację woli Boga. Istota pokusy polegała na całkowitym zniszczeniu najgłębszego ruchu “małej drogi” i zaprzeczeniu bezwarunkowemu zaufaniu, jakie leży u jego podstaw. Teresa zrozumiała to, zauważając, że ten przeklęty głos “szydzi z niej”. Trzeba by tu raczej mówić o cynizmie, złośliwej ironii. Zresztą, święta przyrówna te sugestie do “jadowitych wężów” syczących do jej ucha (DE 9.6.2).
Matka Agnieszka opowiada: “Pewnego wieczoru, w infirmerii, zaczęła zwierzać mi się, bardziej niż zazwyczaj, ze swoich trosk. (…) Gdyby siostra wiedziała, mówiła, jakie straszliwe myśli mnie nachodzą! Niech siostra modli się za mnie, bym nie słuchała demona, który chce wmówić mi tyle kłamstw. Podsuwa mi jedno z najgorszych materialistycznych rozumowań: Później, czyniąc bez przerwy nowe postępy, nauka wyjaśni wszystko w sposób naturalny, będzie znała absolutną przyczynę wszystkiego, co istnieje i co dziś stanowi jeszcze problem, gdyż jest jeszcze wiele do odkrycia… Chcę czynić dobro po swej śmierci, ale nie będę mogła! To będzie tak, jak z matką Genowefą: spodziewaliśmy się tylu cudów, a tymczasem… Taka cisza nad jej grobem…” (DE II, str. 471-472).
Widzimy tu, że Teresa nie była wcale odcięta od świata i nie były jej zupełnie obce dyskusje wywoływane przez scjentyzm jej epoki. Pokusa ta dotyczy przekonania świętej, że, tu na ziemi, nie można dojść do “widzenia” całej prawdy (DE 11.8.5). Nie neguje nieograniczonych możliwości nauki w odkrywaniu tajemnic świata, odrzuca jednak podtekst tego twierdzenia, że postęp może zwalniać człowieka od wiary. Tę właśnie insynuację Teresa odrzuca jako kłamstwo i gwałt zadawany jej wolności: te “straszne myśli” wracają jak obsesja, w formie perswazji, pod postacią rozumowania, które “narzuca się” jej duchowi.
Inna negacja próbuje dotknąć jej serca: pragnienie czynienia dobra po śmierci byłoby daremne! Dowód? “Święta” matka Genowefa, założycielka Karmelu w Lisieux, nie dała dowodów na życie “poza”: kompletna cisza nad jej grobem! Po co więc tyle wyrzeczeń, cała młodość stracona na wielkoduszny plan, który okazuje się w końcu iluzją! Pragnąć przychodzić innym z pomocą – co za ułuda!
Matka Agnieszka cytuje inne zwierzenie Teresy, dotyczące jej pokus przeciwko wierze: “Wczoraj wieczorem, ogarnął mnie prawdziwy niepokój, a ciemności spotęgowały się jeszcze. Jakiś przeklęty głos mówił mi: Czy jesteś pewna, że Bóg cię kocha? Czy przyszedł ci to powiedzieć? Nie usprawiedliwi cię przed Nim opinia stworzeń” (DE. str. 572). Pokusa ta nie ma ogólnikowego charakteru, jak pierwsza, dotyka najczulszego miejsca Teresy: miłości Boga do niej. W tej samej linii moglibyśmy umieścić świadectwo ojca G. Madelaine, który spowiadał Teresę w czerwcu 1896 roku: “Jej dusza doświadczała kryzysu ciemności duchowych, w których uważała się za potępioną” (PA 595).
Zdaniem tego spowiednika, miłość Boga do Teresy okazuje się tak bardzo poddana w wątpliwość, że ta ostatnia czuje się odrzucona przez Boga i “potępiona”. Potępienie zakłada jednak życie po śmierci, bo wieczność potępienia zakłada wieczność szczęśliwości! Sprowadzałoby się to zatem do potwierdzenia wiary w Niebo! A przecież, według Rękopisu C, Teresa poddawana była pokusie jego negacji. Czeka na nią jedynie “noc nicości” (C 6v). Jeżeli po śmierci nie ma nic, tak samo nie będzie Nieba jak i piekła. Jak pogodzić te dwa sprzeczne twierdzenia?
Zwróćmy uwagę, że świadectwa ojca Madelaine i matki Agnieszki poprzedzają Rękopis C (czerwiec 1897), w którym święta wypowiada się osobiście. Wspomnieliśmy już, że próba wiary rozwija się u Teresy stopniowo, potęgując się. Z czasem, pokusa staje się bardziej radykalna. W lipcu 1897 roku. powie: “Wszystko dotyczy Nieba” (DE 3.7.3). Czym dokładnie jest dla niej Niebo? Wydaje się, że, przede wszystkim, wieczną szczęśliwością, życiem z Bogiem. Czy wątpliwości obejmują też istnienie samego Boga? Pewne refleksje pozwalają sądzić, że wątpliwość nie dotyczy tego istnienia, lecz raczej przetrwania duszy. A zatem, Bóg istniałby, ale nie zajmowałby się ludźmi! “A gdybyś nawet, co jest niemożliwe, i Ty nie miał wiedzieć o moim cierpieniu…” (C 7r). Stanowisko to może wydać się nielogiczne. Jak można twierdzić, że to niemożliwe? “Niepodobna mi zwierzyć się siostrze ze wszystkich moich niepokojów”, powiedziała kiedyś matce Agnieszce, “bałabym się, wyrażając słowami takie myśli, obrazić Dobrego Boga. Ja, która tak bardzo Go kocham! Ale to wszystko jest takie niespójne” (DE, str. 451). Niespójność jej wewnętrznego stanu przebija z zeznania złożonego przez siostrę Teresę od świętego Augustyna w Procesie Apostolskim: “Powiedziała mi: Gdyby siostra wiedziała, w jakich ciemnościach jestem pogrążona. Nie wierzę w życie wieczne. Zdaje mi się, że po tym ziemskim życiu nie ma już nic: wszystko dla mnie zniknęło, pozostaje mi już tylko miłość” (PO 402).
“Pozostaje mi już tylko miłość”! Czy miłość Boga może przetrwać bez wiary? Jak dom może utrzymać się, jeżeli braknie mu fundamentów? Otóż, jest prawie pewne, że w zamęcie swym, miłość Teresy do Boga nie poniosła najmniejszego uszczerbku: “Kochać tak bardzo Boga i Najświętszą Pannę i mieć jednocześnie takie myśli!…” (DE 10.8.7). Musiała szukać zrozumienia tego zjawiska, bo proponuje odpowiedź znalezioną we fragmencie Rozważań Naśladowania: “Pan Nasz w Ogrodzie Oliwnym zażywał wszystkich rozkoszy Przenajświętszej Trójcy, a jednak nie pomniejszyło to męki Jego konania. Zapewniam cię, że rozumiem coś z tego przez to, czego sama doświadczam” (DE 6.7.4).
Czy zdawała sobie sprawę, że posiadała dowód mocy i żywotności swojej wiary? Prawdą jest, według wyrażenia biskupa Combes, że “miłość Teresy uratowała jej wiarę”; można byłoby jednak odwrócić to twierdzenie i powiedzieć, że to wiara Teresy uratowała jej miłość! To właśnie jej “żywa wiara”, w swej egzystencjalnej jedności, odparła oblężenie wątpienia. A może trzeba po prostu stwierdzić, że stajemy w obliczu tajemnicy każdej próby wiary, a w szczególności wobec tajemnicy duszy terezjańskiej.