Rozmowa z s. Lucyną Seweryniak, podprzeoryszą klasztoru karmelitanek bosych w Betlejem.
Po Świętach Wielkanocnych do księgarń w Polsce trafi wyjątkowa książka pt. “Mariam. Święta Palestynka”, opowiadająca o życiu świętej siostry Marii od Jezusa Ukrzyżowanego, zwanej potocznie “Małą Arabką”. Napisał ją sam ojciec Pierre Estrate, który był przez kilka lat jej kierownikiem duchowym. Jak doszło do spotkania ojca Estrate z przyszłą świętą?
Siostra Maria od Jezusa Ukrzyżowanego, o której często mówimy po prostu Mariam, bo takie jest brzmienie arabskie tego imienia, lub Mała Arabka, wstąpiła do Karmelu w Pau we Francji, gdzie kapelanami byli ojcowie ze Zgromadzenia Serca Pana Jezusa, założonego w Betharram (18 km od Lourdes). Właśnie w Pau, w listopadzie 1872 r., o. Pierre Estrate został kierownikiem duchowym Mariam. Dodam, że przeprowadził wtedy przyszłą świętą przez chyba najtrudniejszy okres w jej życiu. W 1875 r. ten wspaniały zakonnik towarzyszy siostrom w ich drodze do Betlejem, a w maju 1879 r. zakłada tutaj, obok naszego Karmelu, wspólnotę księży betarramitów. I odtąd aż do dziś ojcowie są naszymi przewodnikami duchowymi, spowiednikami, kapelanami. Jakiś czas później o. Estrate, wybrany na przełożonego generalnego zgromadzenia, zostawia Betlejem. Ale w 1909 r. powraca i tu 8 kwietnia 1910 r. umiera. Jest pochowany w prezbiterium naszego kościoła.
Czy ojciec Estrate pisał książki również o innych zakonnicach, czy ta była jedyną ze względu na niezwykłość tej, którą duchowo prowadził?
Napisał też pracę o Bercie Dartigaux, świeckiej kobiecie, towarzyszce pierwszych karmelitanek betlejemskich i największej dobrodziejce naszego Karmelu w momencie jego powstawania. Ojciec Estrate był również kierownikiem duchowym Berty. Niestety, ta książka nie została wydana. Skoro rozmawiamy tuż przed Wielkanocą, to warto dodać, że Berta zakupiła także teren w Emaus Nikopolis. A stało się tak dlatego, że w jednym ze swoich objawień Mała Arabka to właśnie miejsce wskazała jako miejsce, gdzie Chrystus spożywał wieczerzę z uczniami i dał się im rozpoznać przy łamaniu chleba. I jeszcze zdanie o ojcu Estracie. Opowiada się, że już w młodości uczył się on codziennie dziesięciu zdań z Pisma Świętego. I w pewnym momencie znał całą Biblię na pamięć.
To rzeczywiście niesamowite…
Na mnie robi to wrażenie z tego powodu, że tego typu kierownik duchowy, tak zanurzony w Słowie Bożym, potrafi w sposób naprawdę głęboki prowadzić powierzoną sobie osobę.
Już w wieku sześciu lat mała Mariam lubiła w samotności kontemplować wielkość Boga, nie opuszczała jej także myśl o śmierci. Wtedy narodziło się w niej pragnienie cierpienia za wiarę?
Tak. Ona była doświadczona przez życie. Patrząc od strony łask nadzwyczajnych, można by pomyśleć, że miała jakieś “słodkie życie”. Nic podobnego. W wieku trzech lat Mariam straciła rodziców. Na wychowanie bierze ją wuj, który wschodnim zwyczajem, gdy dziewczyna ma 13 lat, próbuje zmusić ją do małżeństwa. Mariam sprzeciwiła się i uciekła, ukrywając się jako służąca. Odtąd żyje właściwie sama – po śmierci rodziców zostaje rozdzielona z jedynym braciszkiem i już nigdy się z nim nie spotka. Tak spontanicznie nasuwa mi się tutaj porównanie z Janem Pawłem II, który najpierw traci mamę, potem ojca i brata. Tego typu osoby często odnajdują oparcie w Bogu samym. I wtedy Bóg przelewa w nie niesamowite dary.
Ojciec Estrate pisze w książce o tym, że pewien muzułmanin z wściekłości, że Mariam nie chce porzucić wiary katolickiej, podciął jej gardło i porzucił w odosobnionym miejscu, lecz życie przywróciła jej Matka Boska. Jak dokładnie wyglądało to nadprzyrodzone wydarzenie?
Mariam sama opowiadała to w taki sposób: miałam odczucie, jakbym znalazła się przed tronem Trójcy Świętej. Jest Matka Boża, są obecni moi rodzice, mam poczucie niesamowitej szczęśliwości. Zarazem jednak czuję, że moja księga życia jeszcze się nie wypełniła i muszę wrócić na ziemię. Budzi się w tajemniczej grocie, przy boku mając tajemniczą kobietę, ubraną w lazurową suknię. Przez czterdzieści dni kobieta ta opiekuje się nią, karmi ją, lecz niewiele mówi. Mariam tak smakuje podawana jej zupa, że prosi, aby tajemnicza kobieta dała jej więcej. Wtedy słyszy: “Mariam, bądź zadowolona zawsze z tego, co otrzymujesz. Nie żądaj nigdy niczego więcej”. Dla niej jest to najbardziej konkretna lekcja, jaką otrzymuje od Maryi. Nie jest jednak wówczas świadoma, że to Matka Boża.
Maryja przepowiedziała jej także, że będzie zakonnicą, podając jej konkretne zgromadzenie. Mariam dowiedziała się również, że umrze w Betlejem w Karmelu, który sama założy…
Tak. W drodze do kościoła w Aleksandrii, w którym Mariam pragnęła się wyspowiadać, Matka Boża powiedziała jej: “Będziesz córką świętego Józefa, potem zostaniesz córką świętej Teresy i wyjedziesz do Indii, a umrzesz w Betlejem”. I to się spełniło. Mariam na krótko wstąpiła do Sióstr Józefitek w Pau, potem została współzałożycielką pierwszego Karmelu w Mangalore w Indiach, skąd wyjechała wskutek silnych ataków szatana (to był właśnie ten trudny okres, w którym o. Estrate był dla niej wielkim wsparciem) i wreszcie, gdy władze kościelne wyraziły zgodę na fundację Karmelu w Betlejem, znalazła się tutaj. Warto wiedzieć, jak wyglądały nasze początki… Nasz klasztor jest niejako “usadowiony” na wzgórzu naprzeciwko Bazyliki Narodzenia. To nasze wzgórze, według starej tradycji betlejemskiej, nazywa się Wzgórzem Dawidowym. Rzecz ciekawa, Jezus jeszcze we Francji powiedział Mariam: “Na kolebce ojca mego Dawida zbudujesz mi dom”. Gdy Mariam przyjechała tutaj, po modlitwie w Grocie Bożego Narodzenia siostry powiedziały do niej: “Gdzie my tutaj w tym Betlejem zbudujemy klasztor?”. Mariam jest bardzo prosta, niczego nie wymyśla, mówi im tylko: “Pan Bóg nam pokaże”. Modli się na tarasie domu, który wynajęły, i nagle widzi stadko gołębi, siadających na naszym wzgórzu. Woła więc siostry i mówi: “Tam zbudujemy klasztor, na wprost Bazyliki Bożego Narodzenia”. Siostry dopiero potem odkryły, że znajduje się tutaj grota, gdzie według tradycji Dawid został namaszczony przez Samuela na króla Izraela. Mariam prosiła zresztą, by tak zbudować kościół, aby jego ołtarz znalazł się dokładnie nad tą grotą.
Dziś sama Siostra jest w tym wyjątkowym miejscu. Czy czują Siostry opiekę Małej Arabki?
To jest dla nas wielka łaska móc być tutaj zaproszonymi przez Boga, bo tak naprawdę to On nas tutaj zaprosił, i żyć niezależnie od trudności, które co dzień przeżywamy. I to, że możemy wejść w jej dziedzictwo, jest niezwykłe. Czujemy wagę tego miejsca.
Dlaczego w Ziemi Świętej Mariam nazywana jest “Patronką Pokoju”?
Ojciec Święty Jan Paweł II, beatyfikując Mariam w 1983 roku, nazwał ją “znakiem pojednania dla Ziemi Świętej”. Wszyscy wiedzą, że realia życia tutaj są bardzo dalekie od pokoju i pojednania. Często słychać strzały, wiemy, że niedaleko w zamachach giną Izraelczycy, a tutaj, za ogromnym murem, cierpią pozbawieni pracy, możliwości rozwoju Palestyńczycy. Kilka lat temu przyjechał do nas kardynał Carlo Maria Martini, który po wielu latach służby w Kościele mediolańskim osiadł w Jerozolimie. “Księże Kardynale – zapytałam go wtedy – jakie jest nasze miejsce tutaj?”. Martini odpowiedział refleksją na temat łacińskiego słowa “intercedere”. Intercedere – mówił do nas – nie oznacza tylko, jak się zazwyczaj myśli, “wstawiać się za kimś”, “modlić się za”. W bardziej pierwotnym sensie oznacza ono: “iść, kroczyć pośrodku”. Nie chodzi więc o to, aby wyrażać potrzebę innych przed Bogiem, samemu pozostając z dala od świata, jego konfliktów i problemów. I nie chodzi o opowiedzenie się po jednej stronie, o potępianie czy osądzanie drugiej. My tutaj, żyjąc w środku, “w ogniu” tych wydarzeń, wyciągamy ręce na wzór Jezusa na krzyżu i staramy się nimi objąć i jednych, i drugich. I to oznacza dla nas być razem z Mariam “znakiem pojednania dla Ziemi Świętej”.
Jak wiele sióstr z Polski żyje w tym klasztorze?
Wspólnota jest międzynarodowa, jest nas dziesięć tylko, a w tej liczbie jest sześć Polek. Teraz na początku kwietnia przyjedzie następna kandydatka. Mamy także zgłoszenia z Francji i Japonii, ale większość stanowią Polki. Oczywiście, zapraszamy następne osoby, pragnące dzielić z nami ten charyzmat, który wyżej opisałam. Choć są cztery Karmele w Ziemi Świętej, to nie ma tutaj powołań, większość jest z Polski. Może takie jest nasze zadanie wobec innych na progu XXI wieku? Jesteśmy tutaj od 2000 roku. Przyjechałyśmy na zaproszenie patriarchy jerozolimskiego Michela Sabbaha z Karmelu w Dysie koło Lublina. Patriarcha zwrócił się do naszych sióstr karmelitanek z prośbą o pomoc w refundacji, odnowie upadającego wtedy Karmelu w Betlejem. Bycie tutaj jest naszą odpowiedzią! Ale wiemy, że to nie może być polski Karmel. To miejsce ma zachować wymiar “katolicki”, powszechny, międzynarodowy. Żeby dziewczyny, które tutaj przyjadą z różnych zakątków świata, nie musiały uczyć się języka polskiego, lecz żeby – jak my wszystkie – uczyły się języka francuskiego, bo fundatorki Karmelu były Francuzkami. Ale staramy się oczywiście poznawać, na ile potrafimy, arabski, angielski, hebrajski…
“Małe nic” – tak mówiła o sobie siostra Maria. Bóg jednak obdarzył ją niezwykłymi łaskami. Doświadczała ekstaz, lewitacji, objawień, miała stygmaty, bilokacje, opanowanie anielskie, dar poezji, prorokowania etc. Czytając książkę, odnosi się wrażenie, że całe jej życie ziemskie miało wymiar nadprzyrodzony…
Jak powiedziałam, Mariam Baouardy pochodzi “stąd”, z Ziemi Świętej. Urodziła się w Abellin, małej wiosce koło Nazaretu. Proszę zauważyć, że ziemia izraelska wydała wielu świętych Starego (tak, w Kościele Jerozolimskim czcimy i św. Dawida, i św. Eliasza, i św. Jeremiasza…) i Nowego Testamentu. Ale później Ziemia Święta nie ma świętych, wyniesionych na ołtarze. I nagle w XIX wieku mamy “świętą analfabetkę”, którą Bóg obdarza tak wieloma łaskami, że nie sposób nie ogłosić jej świętą. W klasztorze w Betlejem mamy jej archiwum, w tym jedenaście tzw. zeszytów zarezerwowanych, które są zeszytami spisywanymi przez współczesne jej siostry. Każdy zeszyt liczy 280-300 stron. Spisano tam między innymi, co Mariam opowiadała siostrom na rekreacjach, gdy była w ekstazie itp. Ale zarazem siostry pisały też o tym, jaką była Mariam na co dzień. Ona po prostu “chodziła po ziemi”. Jawi się więc jako osoba zwyczajna, a nie tylko taka, która przeżywała lewitacje czy nosiła na ciele stygmaty. Podobnie jest w jej listach. Mała Arabka pisze na przykład: “Zrobiłam konfitury, chcę je wam wysłać, ale słoiki, które się kupuje w Jerozolimie, są bardzo słabe i nie mogę do Francji wam przesłać. Robię sok z granatów, ale tylko dla wybranych, bo granaty są tu bardzo drogie”. Żeby uchronić siostry przed ciężką pracą, sama robiła pranie albo przygotowywała kuchnię, dając z siebie więcej od innych. Jej świętość polegała właśnie na tym, by odpowiedzieć w zwyczajności na otrzymane dary, być w Bogu tutaj i teraz. Myślę o tym często, żyjąc tutaj, w domu, w którym żyła, dotykając czasem jeszcze tych samych naczyń, którymi ona się posługiwała.
Pan Bóg pozwolił także, by Mariam poddana została opętaniu szatańskiemu. Czemu miało służyć to doświadczenie?
Ona doświadczyła wtedy tego, czego Pan Jezus doświadczył w Ogrójcu. Szatan mówił jej wówczas na przykład: “Co z tego, że jakieś hostie są w tabernakulum, tam nie ma Boga”. Ale w tym ciężkim doświadczeniu nigdy nie wyrzekła się Boga. Trzeba podkreślić, że takie posiadanie diabelskie polega niekiedy na odebraniu woli człowiekowi. Popełnia on wówczas czyny, których normalnie nigdy by nie popełnił. Mariam przez pewien okres była jak Hiob poddana temu doświadczeniu, ale zarazem, opierając się Złemu, wciąż wyznawała, że Bóg jest jej wszystkim. Mówiła do szatana: “Przychodzisz do mnie i możesz mi wszystko odebrać, ale Bóg jest i tak większy od tego wszystkiego”. I pozostała wierna.
Co w duchowości świętej siostry Marii od Jezusa Ukrzyżowanego zasługuje na szczególne podkreślenie?
Choć była analfabetką, potrafiła dyktować w 1878 roku list do Papieża Leona XIII, w którym mówi Ojcu Świętemu mniej więcej tak: Zgromadzenia, wspólnoty zakonne, świeccy szukają ciągle jakiejś nowej duchowości. Nie trzeba niczego szukać. To jest tak, jak z uczniami. Chodzili oni z Jezusem trzy lata i szczerze mówiąc, Go nie poznali. Dopiero, kiedy zstąpił Duch Święty, stali się oni nagle tymi, dzięki którym cały świat poznał Jezusa. Dzięki Duchowi Świętemu zostali przemienieni i stali się głosicielami Jezusa. Trzeba więc – pisała Mariam – żebyśmy nic innego nie robili, jak tylko przywoływali Ducha Świętego. To się łączy w niej z pragnieniem stworzenia Karmelu w Betlejem, z tak silnym przeżywaniem dziecięctwa Bożego. Nie można bowiem stać się dzieckiem Bożym bez przywoływania Ducha Świętego.
A ona miała szczególne nabożeństwo do Ducha Świętego…
Tak. Ułożyła nawet piękną modlitwę do Ducha Świętego:
Duchu Święty, natchnij mnie,
Miłości Boża, pochłoń mnie,
na właściwą drogę zaprowadź mnie.
Maryjo, Matko, spójrz na mnie,
z Jezusem błogosław mi.
Od wszelkiego złego,
od wszelkiego złudzenia,
od wszelkiego niebezpieczeństwa
zachowaj mnie. Amen.
Zachęcam wszystkich Czytelników do odmawiania tej modlitwy… Mariam prosiła także, żeby każdy ksiądz odprawiał raz w miesiącu Eucharystię o Duchu Świętym. Ale najważniejsze było dla niej życie. Życie w prostocie Ducha…
Dlaczego warto w dzisiejszych czasach sięgnąć po książkę ojca Pierre’a Estrate’a i poznać życie tej niezwykłej zakonnicy i czego “Mała Arabka” może nas dzisiaj nauczyć?
Człowiek dotknięty bezsensem czy poszukujący nagle staje wobec osoby, która nie ma wcale łatwego życie, a która całą sobą staje się znakiem Boga, świadczy o istnieniu “innego wymiaru” rzeczywistości, bez którego nasz wymiar – materialny, poddany prawom fizyki, chemii i biologii – właściwie nie ma sensu. Mariam pozwala Go w pewien sposób dotknąć. Ale jest jeszcze coś. Kiedyś podeszła do Mariam pewna kobieta, która płakała, że nie ma własnego dziecka. Mariam powiedziała jej, że za rok będzie je miała. Z zachowanej korespondencji wynika, że rzeczywiście tak się stało. Dzisiaj ideał posiadania potomstwa, a jeszcze bardziej licznego potomstwa, mocno przybladł. Ale czy nasz świat: Europa, Polska, nie popełnia w ten sposób bardzo ciężkiego grzechu? I czy także w tym wymiarze nie otrzymujemy jakiejś ważnej nauki od tej chrześcijańskiej Palestynki?
Czy można powiedzieć, że “Mała Arabka” jest świętą na dzisiejsze czasy?
Oczywiście, że tak. Kiedy zaczynałyśmy nasz pobyt w Betlejem w 2000 roku, niemal nie przybywali na to miejsce pielgrzymi. W tej chwili jest tak, że z powodu Mariam, która jeszcze nie jest kanonizowana (choć proces kanonizacyjny jest bardzo zaawansowany), doświadczamy prawdziwej “ekspansji” pielgrzymów. Prawie codziennie mamy pielgrzymów z Polski, którzy chcą się o Mariam dowiedzieć jak najwięcej, dopytują się o tę książkę ojca Estrate’a. Modlę się często z tymi pielgrzymami, nakrywając ich autentycznym płaszczem Mariam. W sercu modlę się za każdą osobę, a później głośno wołam: “Błogosławiona Mario od Jezusa Ukrzyżowanego, módl się za nami”. Mówię pielgrzymom, że nakrywając się tym płaszczem, modlimy się przez jej wstawiennictwo o łaski, których dana osoba potrzebuje, ale zarazem o to, by coś z ducha Małej Arabki spłynęło na każdego. Otrzymujemy potem niemało podziękowań. Dzisiejszym czasom, może bardziej niż innym, potrzeba: prostoty, pokory, przyzywania Ducha, dziecięctwa Bożego, tęsknoty za życiem wiecznym…
“Wiara nam wystarczy. Tam nie ma pychy. Bardziej cenię łaskę bycia ubogą, nieuczoną, bo dzięki temu rozumiem dobroć, miłosierdzie Boga, który chce naprawdę zająć się mną, choć jest tak wielki” – mówiła siostra Maria. Jej ostatnie słowa zaś brzmiały: “Mój Jezu, miłosierdzia! O tak, miłosierdzia!”. Czytając te słowa, mam przed oczami świętą siostrę Faustynę Kowalską. Czy dostrzega siostra pewne podobieństwa u obu sióstr?
Tak, ona jest bardzo bliska naszej siostrze Faustynie. W tym poczuciu nicości wobec Boga, a jednocześnie w przeżywaniu jakiegoś partnerstwa miłości w dialogach z Jezusem. Jeszcze jeden przykład. Mariam, otrzymawszy łaskę stygmatów, wpada w ekstazę. Widzi w tym momencie przebite serce Jezusa. I tak jak Faustyna wchodzi w otchłanie Jego Męki, wiedząc, że to cierpienie jest za “grzech świata”. Również Mariam woła: “Jezu, chcę razem z Tobą cierpieć za grzechy świata”. Myślę, że Mariam i Faustyna tak naprawdę są takie same. Obydwie identyfikują się z Jezusem i zarazem przywołują Boże miłosierdzie.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Nasz Dziennik, 70/2008
fot. M. Pulikowska, Przewodnik Katolicki