Nadzieja jako zawierzenie Opatrzności
Święty Rafał Opatrzność Bożą rozumie w trzech wymiarach: stwórczym, mądrościowym oraz odkupieńczym i wyraża to w takich słowach: “Oto masz mię przed sobą, Boże Ojcze, któryś mię stworzył, któremu zawdzięczam to, że jestem; Boże, Synu Odkupicielu, bez Ciebie lepiej byłoby mi nie być; Duchu Święty, Ty «Zapalasz światło myślom, wlewasz miłość w serca»”. W takim też duchu odczytywał całe swoje życie, poczynając od momentu nawrócenia, poprzez syberyjską tułaczkę, życie zakonne, aż do swojej śmierci. Życie jego nacechowane było głęboką wiarą w śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa – a mianowicie w osobową obecność Boga w historii, w wymiarze historycznym i metahistorycznym tegoż samego Chrystusa. Św. Rafał wierzył też, że uczestnictwo w życiu Boga jest antycypowane już teraz w egzystencji ludzkiej kierowanej przez Ducha Chrystusa. Był wewnętrznie przekonany, że każdy człowiek jest powołany do uczestnictwa w życiu Boga.
Zarówno wielkie wydarzenia, jak i te na pozór mało znaczące odczytywał jako działanie Bożej Opatrzności. Bóg objawiał się św. Rafałowi jako Boża Opatrzność, stopniowo uwzględniając jego ludzką kondycję. Mimo, że został wychowany w rodzinie religijnej, to jednak doświadczył pewnej wewnętrznej pustki, której źródłem było zaniedbanie praktyk religijnych. W okresie pobytu w Petersburgu, Bóg zaczął działać w jego sercu bardzo mocno i wyraźnie, jakkolwiek on tego nie umiał jednoznacznie określić. Wyrażało się to bardzo intensywnym poszukiwaniem sensu życia. Wówczas miało miejsce kilka wydarzeń, które wpłynęły bezpośrednio na późniejsze jego życie, a w których w sposób szczególny uwidaczniała się Boża Opatrzność. Chodzi tu o spotkania z konkretnymi osobami, które pomogły świętemu Rafałowi odnaleźć Boga i całkowicie Mu zaufać. Pierwsze z tych wydarzeń miało miejsce między rokiem 1852 a 1862. Będąc na wakacjach w rodzinnych stronach spotkał się przypadkowo z kwestarzem bernardyńskim. Nie mając przy sobie pieniędzy złożył obietnicę, “że w miejsce ofiary pieniężnej osobą własną Kościołowi służyć będę”. I jak napisał: “rzecz się sprawdziła z lat górą dwadzieścia”.
W swoim trudnym losie zesłańca dostrzegał nieustannie znaki Bożej opieki, zwłaszcza jeden moment był bardzo wyraźnym tego potwierdzeniem. Podczas drogi na miejsce zesłania na ciężkie roboty w Irkucku ważyły się jego dalsze losy. Lękał się wyjazdu za Bajkał, ponieważ wiedział, że tam będzie pozbawiony wszelkiej pomocy religijnej. Podczas Mszy św. odprawianej przez jednego z “kapłanów-zesłańców” w Irkucku, w której uczestniczył Kalinowski, modlił się on bardzo gorąco, by Bóg przyszedł mu z pomocą: “na kilka godzin przed odjazdem, w jednej z izb więzienia odprawiała się Msza święta, na której kilku z nas komunikowało. Gdym odszedł od ołtarza, zalewałem się łzami i gwałtu wołałem do Pana Boga, aby mnie uratował. I o dziwo Opatrzności Bożej, Bóg ratunku nie odmówił”. Zostaje wezwany do Gubernatora, który na prośbę rodziny skierował go do Usola. W liście do swego spowiednika i kierownika duchowego pisał, że czas spędzony na zesłaniu, mimo że niesie ze sobą cierpienie i wszelkie niewygody życia, to jednak ma swój urok i wartość: “Nie mogę jednak nie wyznać, że to położenie ma także swój pewny urok; niemoc osobista wobec zewnętrznych okoliczności, obezwładniając wolę, czyni ją poddaną Bogu w takiej zupełności, że każda chwila jest ciągłym polecaniem się Opatrzności”. Doświadczenie swej niemocy wobec zewnętrznych czynników, które na pozór determinują ludzkie zachowanie, ludzkie wybory, stało się dla niego motywem, źródłem, inspiracją do pełnego oddania się Bogu, powierzenia Mu swojej przyszłości. Boża obecność przesycała niejako codzienną rzeczywistość, sprawiała, że jej przeżywanie było ukierunkowane na Boga, było całkowitym otwarciem się na Opatrzność, która była dla niego darmową łaską. Równocześnie tu nadzieja chrześcijańska, tak wyraźnie nastawiona na cel eschatologiczny nie była dla niego jakąś ucieczką od rzeczywistości, naginaniem rzeczywistości do własnych pragnień.
Nadzieja w rozumieniu św. Rafała nie jest nadzieją indywidualistyczną, lecz wspólnotową, stanowi wyraz przymierza zawartego przez Boga ze swoim ludem. W samym poczuciu własnego “ja” każdy człowiek znajduje odniesienie do innych “ja”. Bliźni, którego doświadcza św. Rafał, nie jest czymś użytecznym, ale jego obecność stanowi wezwanie do poszanowania i miłości. Tego czego św. Rafał spodziewał się dla siebie, spodziewał się również dla bliźniego, zarówno w tym wymiarze doczesnym (nadzieja ludzka), jak i w wymiarze eschatologicznym (nadzieja nadprzyrodzona). W takim postrzeganiu rzeczywistości i wydarzeń, w których w sposób szczególny ujawnia się Boża Opatrzność, kryje się prawda, że człowiek pragnący trwałego szczęścia, nie odnajdzie go w rzeczach doczesnych, bowiem noszą one znamię przemijalności, nietrwałości. Natomiast głównym rysem prawdziwości szczęścia jest jego trwałość. Człowiek według św. Rafała jest powołany do udziału w szczęściu wiecznym, nieustannie bowiem w sercu swoim odkrywa pragnienie posiadania szczęścia trwałego i stałego. Pewność osiągnięcia tego szczęścia daje człowiekowi wiara w życie wieczne z Bogiem, który jest istotą doskonałą. Tą pewność potwierdza nadzieja, że człowiek dostąpi oglądania Boga, ale pod warunkiem, że będzie posłuszny woli Bożej, wyrażającej się w głosie sumienia oraz w przepisach Kościoła.
Człowiek wobec Opatrzności
Człowiek – zdaniem św. Rafała – swoją ufność wobec Bożej Opatrzności opiera na zaufaniu, jakim Bóg nieustannie nas obdarza. W liście do swego brata Gabriela pisał, że “życie ludzkie jest zbyt krótkie” i zachęcał go, by całą swoją ufność pokładał w miłosierdziu Bożym, “bowiem Bóg chce abyśmy Go właśnie o to miłosierdzie prosili, gdyż On dał nam dowód całkowitej ufności powierzając w nasze ręce los Swego Syna, który stał się człowiekiem i pozostał ukryty w Najświętszym Sakramencie”. To zaufanie jego zdaniem winno się opierać także na prawdziwości Bożego Objawienia, dzięki któremu poznajemy przedmiot naszej wiary, nadziei i miłości.
U św. Rafała można wyróżnić dwupłaszczyznowość w postawie wobec Bożej Opatrzności. Pierwsza płaszczyzna obejmuje postawę całkowitego zawierzenia w sprawach doczesnych, drugą płaszczyzną są sprawy wieczne. Trudno jednak dokonać bardzo jasnego rozgraniczenia, bowiem te dwie rzeczywistości wzajemnie się przenikają, są od siebie wzajemnie uzależnione, jedna drugą warunkuje. Tym, co je łączy jest odniesienie zarówno w jednym, jak i drugim przypadku do Boga oraz sama postawa zaufania. Natomiast tym, co je różnicuje jest przedmiot, który warunkuje postawę zaufania: przyszłość, sprawy materialne, cierpienie, śmierć, ostateczne przeznaczenie człowieka. O całkowitym zawierzeniu Opatrzności, nawet w chwilach wielkich doświadczeń życiowych, świadczy jego list pisany z drogi na zesłanie: “pamiętajcie o jednym, że ja jestem przygotowany do zniesienia wszelkich przeciwności, Bóg łaskaw nie opuści, mam ten skarb wewnętrzny, którego nikt mi nie jest w stanie odebrać – ani do niego coś dodać przez wygody materialne”. Tym wewnętrznym skarbem była dla niego wiara, która dawała mu tę pewność: “Bóg tylko ratuje wiarą w Opatrzność, a wczorajsza Ewangelia o szukaniu przede wszystkim Królestwa Bożego, pobudzają do wejścia na tę drogę, natchnęła jednocześnie pokojem i nadzieją wobec ciężaru otaczających nas rzeczywistości”. Wiara w Opatrzność oznaczała dla niego postawę zawierzenia i bezgranicznego zaufania Bogu. Można przyjąć, że postawa taka zawiera w sobie istotne elementy chrześcijańskiej nadziei, jest samą nadzieją.